饾櫝饾殬饾殸饾殫 饾殱饾殬 饾櫞饾殜饾殯饾殱饾殤 鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆 饾殱饾殤饾殠 饾殬饾殫饾殠 饾殰饾殤饾殬饾殱
Odk膮d Leonard McCoy do艂膮czy艂 do za艂ogi statku U.S.S. Enterprise pod dow贸dztwem kapitana Jima Kirka, 偶y艂 w ci膮g艂ym stresie. Jako naczelny oficer medyczny mia艂 na g艂owie ca艂e ambulatorium. Traktowa艂 swoje obowi膮zki bardzo powa偶nie, a dzia艂o si臋 tak z prostego powodu - szczerze troszczy艂 si臋 o ludzi. Le偶a艂o mu na sercu dobro wszystkich cz艂onk贸w za艂ogi, kt贸rzy opu艣cili swoje rodzinne planety by po艣wi臋ci膰 偶ycie badaniu kosmosu. Ka偶dy z nich mia艂 swoj膮 histori臋, kt贸ra niczym pulsuj膮ca czerwieni膮 ni膰 zaczyna艂a si臋 w dowolnym punkcie wszech艣wiata, wi艂a si臋 w najr贸偶niejszych miejscach, wielokrotnie splata艂a i rozchodzi艂a z innymi i po tych rozmaitych perypetiach, w jaki艣 spos贸b wszystkie zbiega艂y si臋 tutaj, na ich statku.
Enterprise by艂 ich domem, a za艂oga rodzin膮. Doktor McCoy po艣wi臋ca艂 czas ka偶demu jej cz艂onkowi. W spokojniejszych okresach s艂u偶y艂 wsparciem psychologicznym, czasem wydziela艂 艣rodki przeciwb贸lowe lub uspokajaj膮ce dla os贸b, kt贸rym d艂u偶szy pobyt w przestrzeni kosmicznej szczeg贸lnie dawa艂 si臋 fizycznie we znaki. Regularnie dba艂 o to by ca艂a za艂oga przyjmowa艂a w艂a艣ciwy zestaw witamin dostosowany do biologicznych potrzeb ich rasy. Mia艂 pod sob膮 reszt臋 personelu medycznego wi臋c znajdowa艂 czas by dba膰 r贸wnie偶 o swoje zdrowie.
Jednak to co dzia艂o si臋 w ambulatorium kiedy Jim Kirk podejmowa艂 si臋 kolejnej irracjonalnej, niebezpiecznej misji, przekracza艂o ludzkie poj臋cie. Czasem miewa艂 u siebie po kilkadziesi膮t oficer贸w ochrony dusz膮cych si臋, krwawi膮cych lub wymiotuj膮cych najr贸偶niejszymi wydzielinami.
Po jednej z takich misji, gdy wi臋kszo艣膰 rannych zosta艂a ju偶 odes艂ana do swoich kwater i w ambulatorium odpoczywa艂a tylko dw贸jka in偶ynier贸w, wybi艂a godzina 贸sma wieczorem i 艣wiat艂a imituj膮ce promienie s艂oneczne na statku przygas艂y. Doktor sprawdzi艂 odczyty funkcji 偶yciowych obu swoich 艣pi膮cych pacjent贸w. Skrzywi艂 si臋, wyobra偶aj膮c sobie jak rdzenne plemi臋 odkrytej dopiero co planety potraktowa艂o ich 偶r膮cym 艣rodkiem przyrz膮dzonym z tamtejszych truj膮cych ro艣lin, co sprawia艂o, 偶e ich tkanki wolniej si臋 regenerowa艂y. Ciarki przechodzi艂y go za ka偶dym razem gdy pod jego opiek臋 trafia艂 kto艣 z potwor膮 ran膮, a on wyobra偶a艂 sobie, 偶e m贸g艂 by膰 na jego miejscu.
Kiedy upewni艂 si臋, 偶e wed艂ug elektronicznych czujnik贸w stan pacjent贸w jest stabilny, a gojenie przebiega poprawnie, uda艂 si臋 do pokoju lekarskiego, gdzie czasem zaszywa艂 si臋 na dy偶urze, gdy nikt nie potrzebowa艂 jego pomocy. Drzwi rozsun臋艂y si臋 przed nim z futurystycznym 艣wistem, a McCoy rozsiad艂 si臋 bez skr臋powania na fotelu przy swoim biurku. Zablokowa艂 drzwi aby si臋 za nim nie zamkn臋艂y, na wypadek gdyby kt贸remu艣 z pacjent贸w si臋 pogorszy艂o. Podni贸s艂 z blatu przezroczysty tablet, uruchomi艂 urz膮dzenia, a na jego przejrzystej powierzchni natychmiast pojawi艂 si臋 krajobraz ziemskiej wioski.
Odk膮d podr贸偶e w kosmos zacz臋艂y kie艂kowa膰 w ludzkiej kulturze, niekt贸rzy astronauci radzili sobie z potrzeb膮 kontaktu ze swoim naturalnym 艣rodowiskiem, ogl膮daj膮c obrazy i s艂uchaj膮c d藕wi臋k贸w ziemskiej natury. Bonesa nikt nie podejrzewa艂 zapewne o stosowanie tej staromodnej metody, a jednak praktykowa艂 j膮 do艣膰 cz臋sto i po ci臋偶kim dniu przynosi艂a mu ulg臋.
Musn膮艂 ekran czubkiem palca, odtwarzaj膮c film. Nagle obiekty na ekranie o偶y艂y a pok贸j wype艂ni艂y koj膮ce d藕wi臋ki wiatru szumi膮cego w wysokiej trawie i koronach drzew oraz 艣wiergot ptak贸w w oddali. Nagranie zosta艂o przedstawione z takiej perspektywy jak膮 mia艂by cz艂owiek le偶膮cy na 艂膮ce, twarz膮 do s艂o艅ca. Leonard pomy艣la艂, 偶e brakuje mu teraz ciep艂a promieni s艂onecznych na twarzy. Nie zauwa偶y艂, 偶e kiedy skupi艂 si臋 na obrazach, do pokoju wszed艂 niezapowiedziany go艣膰, kt贸ry teraz zerka艂 mu przez rami臋. Doktor podskoczy艂 zdumiony, gdy us艂ysza艂 za sob膮 ciche parskni臋cie m臋偶czyzny.
鈻柆鈻柆鈻柆 Jim! Do jasnej cholery, setki razy m贸wi艂em ci, 偶e szalenie bym doceni艂 gdyby艣 zacz膮艂 puka膰. 鈻柆鈻柆鈻柆 Upomnia艂 przyjaciela przyciszonym, lecz wci膮偶 naszpikowanym irytacj膮 g艂osem.
鈻柆鈻柆鈻柆 Nie stresuj si臋 tak, Bones. Mo偶e ka偶臋 ustawi膰 kurs na jak膮艣 planet臋 z hodowl膮 rumianku i Spock zaparzy Ci z... sporo herbaty? 鈻柆鈻柆鈻柆 Droczy艂 si臋 z nim blondyn.
鈻柆鈻柆鈻柆 Dobrze wiesz, 偶e to ta twoja nadludzka umiej臋tno艣膰 przyci膮gania k艂opot贸w mnie stresuje. Dalej b臋dziesz tak szar偶owa艂 to wszyscy b臋dziemy w膮cha膰 kwiatki od spodu. 鈻柆鈻柆鈻柆 Podni贸s艂 przezroczyste urz膮dzenie, kt贸re teraz ukazywa艂o obraz rumiank贸w odwr贸conych kielichami w stron臋 s艂o艅ca, ilustruj膮c swoj膮 my艣l.
鈻柆鈻柆鈻柆 Tak, wiem. Uwielbiasz mnie. 鈻柆鈻柆鈻柆 Zacz膮艂 blondyn, a w reakcji na jego s艂owa McCoy przewr贸ci艂 oczami. 鈻柆鈻柆鈻柆 Ale nie przyszed艂em do ciebie po komplementy, ani 偶eby pogada膰 o tym jakie lubisz kwiatki. Chocia偶 w razie czego odnotuj臋 to sobie. Wiem, 偶e masz dy偶ur. Chcia艂em tylko powiedzie膰, 偶e dobrze si臋 dzisiaj spisa艂e艣. Bez ciebie na Enterprise to nie by艂oby to samo.
Bones na chwil臋 znieruchomia艂. Nie dowierza艂 w艂asnym uszom. Poczu艂 jak Kirk pokrzepiaj膮co klepn膮艂 go w rami臋 i pokierowa艂 si臋 w stron臋 wyj艣cia. Ja 艣ni臋 - pomy艣la艂.
鈻柆鈻柆鈻柆 To mi si臋 przy艣ni艂o, tak? 鈻柆鈻柆鈻柆 Zawo艂a艂 za przyjacielem, wci膮偶 staraj膮c si臋 nie pobudzi膰 pacjent贸w, ale ten nie odwr贸ci艂 si臋, co by艂o jeszcze bardziej podejrzane. Zwykle Jim nie stroni艂 od kontakt贸w towarzyskich. Po s艂u偶bie zwierza艂 mu si臋 ch臋tnie przy alkoholu na rozmaite tematy. Niekt贸rych z tych wyzna艅 nie da艂o si臋 wymaza膰 z pami臋ci. Teraz jednak oddali艂 si臋 samotnie. Wyra藕nie mia艂 na t臋 noc inne plany. Jego wizyta sprawi艂a jednak, 偶e Bones poczu艂 si臋 doceniony.
鈻柆鈻柆鈻柆 Jasna sprawa, 偶e beze mnie to nie by艂oby to samo. Beze dawno wszyscy by艣cie zgin臋li. 鈻柆鈻柆鈻柆 Burkn膮艂 pod nosem, odprowadzaj膮c przyjaciela wzrokiem, po czy wr贸ci艂 do swojego zaj臋cia.