☆゚.*・。゚ 𝒞𝑜𝓁𝒹 𝒽𝒶𝓃𝒹𝓈 。゚・*.☆゚ ╱ ╱ Chapter X

ℋ𝑒'𝓈 𝒽𝑜𝓉, 𝒽𝑜𝓉 𝓁𝒾𝓀𝑒 𝓉𝒽𝑒 𝓈𝓊𝓃
𝒯𝒽𝑒 𝓁𝑜𝓃𝑒𝓁𝒾𝑒𝓈𝓉 𝑜𝓃𝑒
❛ ♕
Każdy, kto choć raz w swoim życiu spotkał Mistrza, mógł z łatwością poczynić na jego temat pewne założenia. Po pierwsze: facet miał spore problemy z samokontrolą. Po drugie, stwarzał zagrożenie zarówno dla obiektów ożywionych, jak i martwych. Po trzecie, należało trzymać się od niego z daleka. Głównie tego typu sprawy interesowały ludzi i trudno było ich za to winić. Wszak większość z nich wyciągała te wnioski tocząc krwawą batalię o własne życie.
Niewielu zdążyło więc przed swoją śmiercią poznać Mistrza na tyle, by wiedzieć, że ten na przykład gustował namiętnie w ziemskiej muzyce. Nie każdego rodzaju, rzecz jasna, ale pewne gatunki miały tę moc, że potrafiły przeniknąć do zatrutego wnętrza międzygwiezdnego zbrodniarza i wypełnić je melodią. Tak, że kolejną rzeź miał ochotę przeprowadzać tanecznym krokiem.
Tego wieczoru muzyka w barze wprawiała go w szampański nastrój. Kiwał głową delikatnie do rytmu i postukiwał palcem w brzeg pustego kieliszka po swoim Martini, gdy z głośników sączyły się dźwięki pianina i saksofonu w akompaniamencie melancholijnego męskiego wokalu:
I consider myself lucky to have fallen in love
With the music, a city and the river of mud
Let me know, where I can go to save my soul.
Mistrz delektował się każdą nutą, aż w końcu melodia się urwała i Harper zadeklarował chęć opuszczenia lokalu. Ciemne oczy Mistrza rozbłysły, a delikatny prowokacyjny uśmiech znów wykwitł na jego pozornie niewinnych ustach. Zanim jednak zebrali się do wyjścia Mistrz sięgnął jeszcze do swojego kieliszka i wyjął z niego patyczek, na który nabito dwie oliwki. Podniósł go do ust i zsunął je niespiesznie zębami do ust. Ku swojej uciesze odkrył, że w tym wcieleniu wydawały mu się całkiem smaczne. Chwycił za swój płaszcz i zostawił Harpera w tyle. Wiedział, że ten za chwilę dotrzyma mu kroku. Obaj znali warunki umowy, którą przed chwilą w najmniej zobowiązujący sposób zawarli przy drinkach. Wiedzieli co miało nastąpić po wyjściu z baru, więc tym bardziej Mistrz był zaskoczony gdy tuż przed hotelem Owen zatrzymał się i uznał, że ten powinien zaprosić go na górę.
Śmieszne ludzkie konwenanse. ━━ Rzucił w myślach opryskliwie. ━━ Człowiek, który jeszcze przed chwilą szukał najmniej angażującego sposobu żeby ulżyć swoim prymitywnym zwierzęcym popędom, teraz zamierzał bawić się w podchody? Chętnie popatrzę jak się nad sobą pastwisz, ale dzisiaj mamy inne plany.
Ledwie zrobił krok w jego stronę, a niemal w tej samej chwili poczuł na sobie zdecydowany napór twardych, gorących i bardzo zachłannych ust Harpera.
Po krótkim pocałunki, który Owen przerywał wyraźnie wbrew swojej woli, Mistrz na początku zdumiony spojrzał prosto w jego oczy, tak samo czarne jak jego własne. W ciągu sekundy jednak wyraz zdumienia zniknął z jego twarzy i Władca Czasu uśmiechnął się lubieżnie. Tym razem już nie silił się na sprawianie wrażenia uroczego, krystalicznie czystego szczeniaka, który przyjechał do Cardiff uczyć się jak łapać kosmitów i aportować misje od MI6. W wątłym świetle latarni stał przed nim w tej jednej chwili jako prawdziwy on. Nikczemny, odrażający i nienasycony. Z szaleńczym łyskiem w oku i łotrowskim uśmiechem. To była zapewne jedyna okazja żeby zobaczyć go w ten sposób.
━━ Och, jeśli taki będziesz przez cały wieczór, to masz ode mnie wielkie TAK. ━━ Oświadczył z nowo rozbudzonym zapałem, po czym znienacka chwycił mężczyznę za koszulę i pociągnął na siebie tak, by ich usta znów zderzyły się ze sobą w przepełnionym pożądaniem pocałunku.
Mistrz rozsmakował się w tym doświadczeniu. Harper nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, ale dla niego smakował całą tą swoją niezaspokojoną żądzą, wyuzdaniem, moralnym zepsuciem i... śmiercią.
Zanim się obejrzeli byli już na górze. Od progu zajęli się sobą. Jeden z nich popchnął drzwi do pokoju nogą, by te zamknęły się z kliknięciem elektronicznego zamka. Purpurowy płaszcz Mistrza wylądował na niewielkiej sofie obitej wzorzystym materiałem, ustawionej tuż przy wejściu. Podobnie jak wierzchnie okrycie Owena.
Mistrz chwycił za skórzany pas przy swoich spodniach i sprawnie wysunął go z klamry, przez cały czas intensywnie spijając bogactwo smaków z nienasyconych ust Harpera. W pewnym momencie jednak wsunął dłoń w jego krótkie ciemne włosy i zacisnął na nich palce, uniemożliwiając mu ponowne dosięgnięcie jego ust.
━━ Jesteś WYBORNY. ━━ Odezwał się półgłosem tuż przy jego twarzy, w agresywny sposób podkreślając wyrażenie, które w jego rozumieniu tak doskonale opisywało Owena. ━━ A teraz zrób mi przysługę i klękaj. Bez obaw, nie będę ci dłużny.