☆゚.*・。゚ 𝒞𝑜𝓁𝒹 𝒽𝒶𝓃𝒹𝓈 。゚・*.☆゚ ╱ ╱ Chapter VIII

𝒜𝓁𝓁 𝐼 𝓀𝓃𝑜𝓌 𝒾𝓈 𝓉𝒽𝒶𝓉 𝓉𝑜 𝓂𝑒
𝒴𝑜𝓊 𝓁𝑜𝑜𝓀 𝓁𝒾𝓀𝑒 𝓎𝑜𝓊'𝓇𝑒 𝓁𝑜𝓉𝓈 𝑜𝒻 𝒻𝓊𝓃
❛ ♕
Tak jak Mistrz się po nim spodziewał, Owen zauważył jego zgrabne nawiązanie do agenta 007. Zadowolony z takiego obrotu sprawy potwierdził jego przypuszczenia pojedynczym skinieniem głową. Odwrócił od baru do Owena, jeszcze wyraźniej, przyjmując w stosunku do niego otwartą pozę. Był zaciekawiony tym, co jeszcze mężczyzna miał mu do zaoferowania i czego oczekiwał na tym spotkaniu od niego. To drugie, z każdym kolejnym zdaniem wypowiadanym przez Harpera, stawało się dla niego coraz bardziej jasne.
W pewnym sensie było to niesamowite jak te proste ludzkie istoty potrafiły przez większość swojego istnienia myśleć głównie o reprodukcji oraz cielesnych przyjemnościach. Swoim popędom podporządkowywały całe życie i to im wystarczało. Wszystko to brzmiało logicznie, gdyż ludzie nie żyli po kilka tysięcy lat żeby zostawić tę fazę za sobą, jak dojrzali Władcy Czasu. Mistrz nadal nie umiał sobie wyobrazić życia bez cielesnej formy, jakie rozważał kiedyś jego gatunek, lecz rozumiał ich większy nacisk na dbanie o stronę duchową. Tyle, że dla niego oznaczało to sianie chaosu, masowe morderstwa i kroczenie po zgliszczach światów. Usłyszał raz od Rady Władców Czasu, że jego duchowość jest skażona, ale innej nie miał, więc o taką właśnie dbał. Trawiła go od środka nieskończona żądza zagłady i to ją zaspokajał. Gdyby tylko chciał mógłby obrócić w perzynę tę planetę, a Owen był na tyle arogancki by nazwać przy nim Cardiff swoim terenem.
Tym razem wziął jednak na barki większy plan i przynajmniej na razie zniszczenie Ziemi nie wchodziło w grę, jeśli miał zwabić na nią Doktora. Skoro już był przykuty do tej planety nie istniały żadne poważne przesłanki żeby musiał odmawiać sobie lokalnych rozrywek.
Mistrz uśmiechnął się szerzej na zawoalowaną próbę wyłudzenia od niego informacji o jego pochodzeniu.
━━ Cardiff to z całą pewnością nie moje miejsce i wierz mi, że nawet nie przypomina moich stron. ━━ Odpowiedział Owenowi, kiedy jego drink pojawił się na barze. Otoczył palcami wąską nóżkę kieliszka z przezroczystym płynem i roześmiał się perlistym śmiechem słysząc następne słowa swojego rozmówcy.
━━ Och, mój umysł jest wręcz nieziemsko otwarty, Owen. Wątpię żebyś przez całe życie spotkał drugiego gościa, który byłby w stanie pojąć i zaakceptować tyle odstępstw od reguły.
Był naprawdę rozbawiony. Rozmowę z doktorem Harperem postrzegał na tyle pozytywnie, że sam był tym zdumiony, ale na to wrażenie składało się w dużym stopniu to jak mężczyzna zaciekle go chwalił, z każdym słowem coraz odważniej. Podobało mu się to. Dążył do stawiania się w takich sytuacjach, gdzie mógł być bez przerwy wielbiony.
━━ Mamy czas. Może jeszcze zobaczysz mnie w których z tych miejsc, w których chciałeś. Proponuję wnieść za to toast. ━━ Podniósł kieliszek ze swoim promiennym, niewinnym uśmiechem i zaczekał na ruch swojego rozmówcy.
━━ Poza tym jak chcesz mogę ci pomóc brodzić w ściekach w poszukiwaniu obcych pasożytów, ale to chyba propozycja na drugą randkę. ━━ Dodał beztrosko po krótkim zastanowieniu.
