JustPaste.it
User avatar
𝐃𝐀𝐑𝐊𝐇𝐎𝐋𝐃𝐄𝐑. @SCARLATNA · Jun 11, 2022 · edited: Oct 16, 2022

cosmictwins.png

 ⠀⠀⠀Instytut profesora Xaviera dla uzdolnionej młodzieży z pozoru wyglądał jak typowa, prywatna szkoła, którą Wanda znała jedynie z ekranu telewizora. Sama nie miała okazji na skosztowanie szkolnej codzienności, nie wspominając już o opiekunach wspierających nadprzyrodzone zdolności. Nikt nigdy nie zadbał o jej edukację, a tym bardziej o drzemiące w niej moce. Jedynie dla Pietro najważniejsze było bezpieczeństwo siostry, lecz teraz wspomnienie obróciło się w popiół i pozostawiło po sobie gorzki posmak. Wandę często zalewały wątpliwości. Szczególnie jeśli chodziło o własną moralność. Być może była zupełnie kimś innym, a to, co nosiła w sercu, było jedynie złudnym wyobrażeniem własnej osoby?
 ⠀⠀⠀Każdy, kto kiedykolwiek próbował zadbać o jej dobrobyt, kończył właśnie w ten sam, marny sposób. Zupełnie tak, jak gdyby była aniołem śmierci.
 ⠀⠀⠀Zwiastunem chaosu.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

 ⠀⠀⠀Wraz z Peterem przemieszczali się pomiędzy kolejnymi korytarzami, raz po raz mijając uczniów akademii. Byli od siebie tak skrajnie różni, posiadali odmienne mutacje, niekiedy widoczne gołym okiem. Niektórzy obdarzali Maximoff zaciekawionym spojrzeniem, jeszcze inni szeptali coś pod nosem. Wanda objęła się ramionami. Znajdowała się pośród własnego gatunku, lecz nawet w najmniejszym stopniu nie czuła się ani bezpiecznie, ani komfortowo. Właściwie to czuła się jak intruz.
 ⠀⠀⠀Z niewiadomych przyczyn pomyślała o mężczyźnie imieniem Erik, a słowa Petera wyparowały gdzieś w tle, tonąc pod falą przemyśleń. Wanda wyczuwała w jego pobliżu dziwną energię, coś w rodzaju więzi i przywiązania. Martwiła się tym, co zdecydują z nią zrobić. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w Westview mogą uznać ją za terrorystkę. Choć niekiedy powątpiewała w temacie własnej moralności, to tym razem mogła przysiąc, że krzywda nie była jej intencją To wszystko... To wszystko było zwieńczeniem żałoby, którą zbyt długo nosiła w i tak rozżarzonym bólem, sercu.
 ⠀⠀⠀Dopiero gdy podświadomie zatrzymała się w miejscu, zdała sobie sprawę, że znajdują się w stołówce. Pomieszczeniu pełnym obcych jej stworzeń. Wanda westchnęła pod nosem, przywracając w myślach słowa Petera, które wcześniej zignorowała.
— Mutantów? Bezpiecznie schronienie? Co wam tutaj zagraża? — dopytała, przez chwilę przyglądając się chłopakowi. Wyglądał zupełnie tak, jak Pietro. Wciąż nie mogła w to uwierzyć.
— Naprawdę sądzisz, że mogę teraz myśleć o jedzeniu? — parsknęła pod nosem, odwróciła głowę i przesunęła spojrzeniem po zajętych stolikach. Coraz bardziej jej się to wszystko nie podobało. Tam, na Ziemi, pozostawiła po sobie chaos. Rozpętała wojnę, do której prędzej czy później będzie zmuszona dołączyć. 
— Zaczekam, aż zjesz i wtedy znajdę pokój, jeśli mam tutaj zostać na... nieco dłużej.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀*

 ⠀⠀⠀Charles Xavier ułożył otwarte dłonie na podłokietnikach i uniósł spojrzenie na przyjaciela. Nie sądził, że w swoim życiu doczeka spotkania z innym wymiarem. Obcą rzeczywistością. Pocieszał go jedynie fakt, że była tak skrajnie podobna do ich własnej.
 ⠀⠀⠀Profesor czytał o Szkarłatnej Wiedźmie ze starożytnych mitów. Istocie władającej magią chaosu, potrafiącą zakrzywiać rzeczywistość i zmieniać ją wedle własnego życzenia. Istocie, której przeznaczeniem było zawładnięcie Wszechświatem. Teraz miał osobistą pewność o jej prawdziwym istnieniu. Wiedział, że przebudzenie mocy jest kwestią kruchego czasu.
 ⠀⠀⠀A wtedy nastąpi prawdziwy chaos.
— Lepiej będzie, jeśli to ja z nim porozmawiam, przyjacielu. Jak tylko oprowadzi Wandę, zawołam go do siebie. Pod żadnym pozorem nikt nie może dowiedzieć się o tym, co się wydarzyło i kim ona jest.
— Co z nią zrobimy? 
— Jeszcze... Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jest zbyt potężna, a wydarzenia z uniwersum Ziemi-616 wskazują, że brakuje jej kontroli nad własnymi mocami. Nie wiem, czy podołam... Sam wiesz, jak było z Jasonem i Jean.
— Myślisz, że i tutaj potrafiłaby zakrzywić rzeczywistość?
— Myślę, że to bardziej niż prawdopodobne, a jeśli tylko coś nie pójdzie po jej myśli... Słyszę niektóre z nich, lecz kwestią czasu jest, gdy zda sobie sprawę z moich telepatycznych zdolności i równie prędko zablokuje mi dostęp. — Lehnsherr przytaknął i nie wypowiedział już ani słowa. Opuścił gabinet Profesora, udając się w tylko sobie znanym kierunku oraz skupiając się na tylko sobie znanym planie.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀*

 ⠀⠀⠀Wanda opierała łokcie o powierzchnię stolika i utrzymywała w dłoniach plastikowy widelec. Koniec końców zdecydowała się na jedno z dań, lecz równie prędko pożałowała własnej decyzji. Przez moment zastanawiała się, czy ostatnią dostawę przypraw mieli w obecnej dekadzie. Peter siedział naprzeciwko i ku zdziwieniu dziewczyny opróżnił talerz w mgnieniu oka. Tym razem żadne z nich nie odezwało się ani słowem.
— Peter podejdź do mojego gabinetu — przekazał Charles drogą telepatii, na co Maximoff uniosła spojrzenie. Przełknęła ślinę, nie mogła nikomu pozwolić na dostęp do własnych myśli.
— Słyszałam to, idź, poradzę sobie. — Posłała chłopakowi blady uśmiech, jednocześnie mieszając widelcem w jednym miejscu. Papierowa tektura zdawała się być niezniszczalną. 
 ⠀⠀⠀Gdy Quicksilver pozostawił mutantkę w samotności, grupki dzieciaków skupiły na niej większą uwagę. Wyglądała teraz tak niewinnie, może nawet żałośnie. Siedziała przy jednym z odizolowanych stolików na samym końcu pomieszczenia. Po prawej stronie znajdowało się wysokie okno z widokiem na dziedziniec. Zielone żywopłoty i wielokolorowe kwiaty otaczały kamienne ścieżki. Fontanna znajdowała się w samym sercu ogrodu. W oczach Wandy była majestatyczna, głównie dlatego, że adorował ją widok rzeźby. Najpewniej jednego z niegdyś, wielkich mutantów. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że to rzeźba na cześć Profesora X.
— Hej, ty, nowa! Podobno zabiłaś swojego brata, świruska — zaśmiał się jeden ze starszych uczniów. Miał zielonkawą skórę, pokrytą dziwnymi łuskami. W murach Instytutu przebywał od niedawna.
— Pokaż, na co cię stać, tylko nas nie zabij — dopowiedział kolejny ze śmiechem, a wraz z nim następny i następny. Tekstom nie było końca, a Wanda wciąż siedziała z opuszczoną głową. W kompletnej ciszy. Dłonie spoczywały na powierzchni stołu po obu jej stronach, zaciskała je w pięści, modląc się w duchu, by nie doprowadzić do żadnej tragedii. Jednak to, co w niej drzemało było o stokroć silniejsze od jej własnej, słabej woli.
 ⠀⠀⠀Na każdej z czterech ścian wisiały obite w drewniane ramy zdjęcia. Przedstawiały najczęściej uczniów, albo nauczycieli podczas zajęć w Instytucie. Teraz, zadrżały niebezpiecznie, obijając się od ścian w nieznanym rytmie. Cienkie gwoździe wciąż utrzymywały je w miejscu przeznaczenia. Do akompaniamentu dołączyły szklane lampy oraz zastawione naczyniami stoły. Śruby zabezpieczające poczęły się wykręcać, niektóre z nich zdążyły się wysunąć i wbić w inne przedmioty.
Zamknij się! — wrzasnęła, zrywając się z miejsca i wyrzucając w kierunku chłopaka rozwartą dłoń. Ten natomiast wylądował na ścianie za jego plecami, biały tynk dźwięcznie pękł pod ciężarem młodego mutanta. Trawiaste tęczówki Wandy były zastąpione teraz jaskrawą czerwienią. Krwisty odcień bił z jej oczu, a wściekłość malowała się na twarzy.
 ⠀⠀⠀Nie chciała tutaj być. 
 ⠀⠀⠀Nie należała tutaj.
 ⠀⠀⠀Nie była jedną z nich.