⠀⠀⠀ Otępiałym spojrzeniem wpatrywała się w krajobrazy za szybą samochodu. Przemijały w systematycznym tempie, przeobrażając się w rozmazane pasma. W normalnych warunkach ekscytowałaby się wyjazdem za granicę, choć rodziny nigdy nie było stać na podróże. Ba, nie było ich nawet stać na godne życie. Wojna w Rumunii zebrała krwawe żniwa, pozostawiając kraj w potrzasku biedy i sterty gruzów. Wybito całą rodzinę nastolatki na jej własnych oczach, jako jedyna przetrwała. Niewidzialna bariera ochroniła ciało przed płomieniami wybuchu, nie miała pojęcia dlaczego wszechświat pozwolił właśnie jej na przeżycie. Dlaczego to ona musiała patrzeć na śmierć bliskich. Wystarczył jeden dzień, by pozbawiono nastolatki wszystkiego na czym kiedykolwiek jej zależało.
⠀⠀⠀ Do osiągnięcia dorosłości w świetle amerykańskiego prawa brakowało zaledwie dwóch lat. Z uwagi na fatalną sytuację postanowiono umieścić dziewczynę w jednym z domów poprawczych w Stanach Zjednoczonych. Nikt nie raczył wyjaśnić, dlaczego musiała opuścić Europę, żeby ktokolwiek przejął nad nią pieczę. Nie prosiła o nią, większość życia spędziła na ulicy żebrząc o monety, tudzież jedzenie. Kradzież stanowiła porządek dzienny, lecz w świetle obecnego prawa wpisywała się w kryteria zbuntowanego dzieciaka. Ona po prostu chciała przeżyć.
━━ Nie próbuj wywijać żadnego numeru - zajmując przednie siedzenie opiekunka opuściła wnętrze samochodu, pozostawiając dziewczynę z kierowcą. Dlaczego miałaby robić cokolwiek? Chwilami przyłapywała się na tym, że nie pamiętała poszczególnych urywków z traumatycznych wydarzeń, jednakże nie trudziła się zbytnio z rozmyślaniem, nie chcąc przysparzać sobie jeszcze więcej bólu. Im więcej uzewnętrzni, tym słabszą się stanie.
━━ Jasne, uważaj, bo ucieknę do domu - rzuciła pod nosem, wywracając oczyma. Odruchowo palcami zdrapywała czarny lakier okalający krótkie paznokcie.
━━ Nie tym tonem, gówniaro.
Zignorowała słowa czarnowłosej kobiety, przytrzymującej drzwi pasażera. Budynek ośrodka przypominał więzienie. Druciany, wysoki płot oblegał granice działki, jego końce bowiem przypominały zwinięte ostrza, czekające na wygłodniałą zwierzynę. Przekroczywszy próg otrzymała uniform, w którym prezentowała się każda z przebywających w systemie dziewcząt. Wanda wiedziała, że z żadną nie nawiążę choćby nici porozumienia. Nie miała na to najmniejszej ochoty. Jedyną osobą, której bezgranicznie ufała był Pietro.
⠀⠀⠀ Zacisnęła dłonie na niebieskiej tacy, krocząc przez rząd okrągłych stołów. Głośne rozmowy wypełniały halę okutą drażniącą bielą. Strażnicy obserwowali zachowanie podopiecznych, będąc w gotowości do działania. Wanda czuła na sobie ich wnikliwe spojrzenia, jakoby za moment miała zacząć ucieczkę. Maximoff nie zauważyła nawet, gdy jedna z jasnowłosych dziewczyn wysunęła nogę, by ta potknęła się i upadła na ziemię, rozrzucając przy okazji przydzieloną porcję jedzenia. Śmiech obwieścił ceglane mury, rozbudzając w Wandzie skryte emocje.
━━ Rumuńska żebraczka - splunęła jedna z dziewcząt, pastwiące spojrzenie wbijając w rudowłosą ━━ Tęsknisz za mamusią i tatusiem? Biedaczka, pewnie twoja matka była taką samą pokraką - dodała, obdarzając nastolatkę mocnym kopnięciem w brzuch. Wanda nie pozostała dłużną, prędko zerwała się ku górze oddając cios w prost twarzy dziewczyny. O dziwo, krew rozprysła na blade knykcie. Gniew wzbierał się w niej z każdą chwilą. Miała ochotę ją zabić. Emocje, które kryła w sobie od czasu traumatycznych wydarzeń zdołały złączyć się w śmiertelną całość. Krzyk opuścił gardło Wandy, a dłonie zrodziły więzy czerwonego światła, uderzając w sprawczynię całego zdarzenia. Ciało blondynki zderzyło się z betonową ścianą, pozostawiając po sobie pęknięcia na nasiąkniętych wilgocią kafelkach. Strażnicy ledwo przebili się przez tłum dopingujących nastolatek, by pojmać Maximoff. Stało się tak jak przypuszczali i planowali.
━━ Schwytać ją! - wrzasnął jeden z nich, na co ciało dziewczyny zrodziło wybuch szkarłatnej mocy, pozostawiając trwałe zniszczenia w środku pomieszczenia. Szyby przeobraziły się niebezpieczne cząsteczki, raniąc zebranych. Mury bowiem przyozdobiły rozdarte rany, a powietrze przesiąknięte było toną kurzu utrudniającego widzenie. Zdezorientowana rudowłosa poczęła uciekać. Wybite okno ułatwiało sprawę, toteż z łatwością opuściła budynek biegnąc przed siebie. Druciany płot czyhał na czarownicę z oddali. Pośpiesznie zerknęła na blade dłonie, unosząc je, by następnie jednym gestem rozedrzeć metalowe pnącza. Roześmiała się pod nosem. Dała radę. Przewaga i moc, którą z niewiadomych przyczyn operowała napawała ją obcą satysfakcją.
⠀⠀⠀ Syreny policyjne rozświetlały nowojorskie ulice, charakterystycznym dźwiękiem bezlitośnie wyciągając z ramion Morfeusza mieszkańców miasta. Dziewczyna biegła przed siebie, a rudowłose kosmyki falowały w melodii jesiennego wiatru. Skręcając w jedną z ciemnych uliczek natrafiła na drogę bez wyjścia. Zatrzymała się w miejscu, gdy tylko światła samochodu wytworzyły cień drobnej sylwetki. Roześmiała się pod nosem, obracając się w stronę uzbrojonych po zęby policjantów.
━━ Już wam współczuję - rzuciła sarkastycznym tonem, delikatnie obracając głowę w bok. Bez ostrzeżenia wytworzyła szkarłatne kule, jedną z nich cisnęła w przód samochodu. Odrzucony w tył pojazd, zalśnił w chwilowym blasku księżyca, finalnie torując wciąż ruchliwą ulicę. Szarawy dym zaczął wolno unosić się spod wgniecionej maski, zwiastując dotkliwe szkody.
━━ Zostaliśmy sami, panowie - jednym ruchem wytrąciła broń spomiędzy zaciśniętych palców, przyzwyczajonych bardziej do okrągłych pączków i kawy niżeli pistoletu. Szkarłatne więzy zacieśniły się na szyjach mężczyzn, pozbawiając ich oddechu na dłuższą chwilę. Dopiero, gdy Maximoff wzniosła się ku górze, pozwoliła poświacie wyblaknąć. Mogła ich zabić z łatwością.
━━ Dzisiaj wasz szczęśliwy dzień - rzuciła, spoglądając z góry na dławiących się policjantów, obdarzając ich gestem środkowego palca. Z uśmiechem wymalowanym na twarzy przeskoczyła na następny dach, dostrzegając na jego końcu męską posturę, kryjącą się w ciemności.
━━ Pomyliłaś miejsca z placem zabaw? - zagadnął z oddali, dopiero po chwili decydując się na wyjście z cienia. Sporych rozmiarów łuk spoczywał na jego barkach. Kojarzyła go, lecz nie miała pojęcia skąd.
━━ Zejdź mi z drogi, jeśli chcesz wyjść z tego cało - rzuciła ostrzegawczym tonem. Z oddali dobiegał dźwięk nadlatujących helikopterów. Było ich co najmniej pięć. Nie miała czasu na idiotyczne potyczki ━━ Jak sobie życzysz - rzuciła, a w ułamku sekundy szkarłatne kule próbowały dopaść łucznika z marnym skutkiem. Wanda zacisnęła szczęki, złość wzbierała się i tak w przesiąkniętych adrenaliną żyłach. Był zwinny. Zbyt zwinny.
━━ Albo pójdziesz ze mną, albo skończysz jako więzień na krańcu świata - po wypowiedzeniu tychże słów światło nadlatujących sił powietrznych skupiło się na ciele nastolatki. Pozornie nieszkodliwej. Słowa blondyna odbijały się echem w głowie Wandy.
━━ Pieprzyć to - wymamrotała pod nosem, będąc gotową ataku, jednakże ukłucie igły sprawiło, że obraz przed jej oczyma stracił wszelakie kolory.
⠀⠀⠀ Wolno rozchyliła ociężałe powieki. Intensywny ból w skroniach przypominał ten po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. Jasne, rażące światło okalało bladą twarz, przez co zmuszona była unieść się do pozycji siedzącej. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, ani jak się tutaj znalazła, aż w końcu natrafiła na przypatrującego się jej mężczyznę. Tego samego, który ostrzegał ją poprzedniej nocy. Prawdę powiedziawszy nie wiedziała co powinna powiedzieć, nie chciała bowiem ukazywać żadnych swoich słabości.
━━ Co to za miejsce? - odezwała się po dłuższej chwili ciszy, po czym dźwignęła się z kanapy, wzrokiem poszukując drogi wyjścia.
━━ Jeśli ty mnie tutaj przywlokłeś... Śledzenie nastolatek nocą to twoje ukryte hobby czy jak? Trochę... niezdrowe.