Nie dało się dyskutować z tym, że Kirk był typem popularnego łobuziaka i bawidamka. Przynajmniej takie wrażenie odnosił Bones kiedy na niego patrzył i z pewnością nie on jeden. W końcu patrzyło na niego wiele osób. Jim przyciągał spojrzenia jak płomień ćmy i w pewnym sensie mógł być dla zainteresowanych nim osób podobną zgubą. Do tego, im więcej Leonard z nim rozmawiał, tym silniejsze miał wrażenie, że Jim był kompletnym lekkoduchem. Nie spodziewał się jednak usłyszeć, że ten dostał się do Akademii z marszu. Uniósł brwi w wyrazie zdumienia.
━━ Zgłosiłeś się do Akademii kilka godzin przed odlotem? ━━ Powtórzył po nim z niedowierzaniem.
Nagle dotarło do niego, że Jim musiał mieć imponujące dojścia skoro dokonał czegoś tak niemożliwego. To by wyjaśniało jak ktoś taki w ogóle dostał się na Akademię i jeszcze z niej nie wyleciał. Sam Bones myślał, że późno się zdecydować, ale w porównaniu do Jima, on działał bardzo dalekowzrocznie.
━━ O ile się orientuję to nie jestem twoim lekarzem. Jestem tutaj studentem, tak jak ty. ━━ Wrócił myślami do tego, co Jim opowiedział mu przed chwilą o swojej impulsywnej decyzji na temat podjęcia nauki w Akademii. ━━ No może nie do końca tak jak ty.
Bones podniósł szklankę napełnioną przez swojego niepokornego współlokatora i podniósł ją do ust. Nie śpieszyło mu się z jej opróżnianiem. Etap na którym każdy pił żeby tylko się skuć był już daleko za nim, a czuł się jakby był jeszcze dalej. Teraz pijał już tylko dla przyjemności. Imprezy były też raczej poza kręgiem jego zainteresowań, dlatego Bones roześmiał się głośno, kiedy Jim zaoferował mu wspólne wyjście.
━━ Jim, czy ja ci wyglądam na faceta, który przyszedł tu imprezować, albo podrywać panienki? ━━ Zadał mu pytanie, jak sądził, retoryczne. Chociaż może nie do końca.
Kiedy właściwie był ostatni raz na studenckiej imprezie? Zapewne kiedy kończył studia medyczne. Od tego czasu wiele się zmieniło. Nie był już tym samym rozrywkowym doktorem McCoy'em, co wtedy. Był mężem, niemal ojcem i poważnym znajomym poważnych ludzi. Wątpił żeby cokolwiek z tamtego McCoy'a jeszcze w nim istniało. Jeśli tak było to ta część jego osobowości pogrążona była w bardzo głębokim śnie. Bones nie wiedział jak ją obudzić, nawet gdyby tego chciał.