JustPaste.it
User avatar
𝘮𝘺𝘴𝘵𝘦𝘳𝘺 𝘰𝘧 𝘭𝘰𝘷𝘦. @BLVXS3 · Dec 28, 2020 · edited: Dec 30, 2020

⠀───⠀ 𝘰𝘯𝘦 𝘴𝘩𝘰𝘵 ; 𝘣𝘰𝘨𝘨𝘢𝘳𝘵⠀❜

FEEL THE FEAR

Riddikulus.
Do mych uszu doszedł chórek uczniów powtarzających zaklęcie drżącymi głosami, podczas gdy szafa na środku sali nieustannie drżała. Stałem wraz z Draco i resztą Ślizgonów z tyłu sali, obserwując uczniów spoglądających z niepokojem na profesora. Na poprzednich zajęciach nie miałem okazji zmierzyć się z boginem a to znaczyło, że moja kolej z pewnością przyjdzie tym razem.
A to budziło we mnie niepokój.
Spośród wielu rzeczy ciężko było mi tak naprawdę stwierdzić co przeraża mnie najbardziej. Mogłem wymyślić cholernie dużo rzeczy, na których myśl dostawałem gęsiej skórki lub które przerażały mnie do szpiku kości. Skąd więc miałem mieć pewność w co zamieni się mój bogin i czego świadkiem będzie reszta osób zebranych w sali? Ta niewiedza przerażała mnie chyba jeszcze bardziej niż sam fakt zmierzenia się z boginem tymczasowo zamkniętym w starej szafie.
Obserwowanie, jak Longbottom zamienia profesora Snape'a w swoją babcie nieco poprawiło mi humor i odwróciło moją uwagę. Jednak widząc, że wszyscy powoli ustawiają się w kolejce by tylko zmierzyć się z boginem, niepokój uderzył mnie ze zdwojoną siłą. Miałem nadzieję, że bogin zamieni się w coś adekwatnego dla ucznia zawalonego ogromem nauki i egzaminów i nie przyjmie obrazu traumatycznych możliwości lub wydarzeń, które mogłyby mieć miejsce w najbliższej przyszłości. Niechętnie ustawiając się w kolejce za Nottem z roztargnieniem przeczesałem palcami włosy, a moje myśli skupiły się na wałkowaniu tego samego pytania - co musiałem uczynić w poprzednim życiu lub kogo rozgniewałem w obecnym, że zmuszony zostałem do tej idiotycznej pokazówki. Ze znużeniem obserwowałem, jak Cudowny Chłopiec zamienia dementora w prześcieradło z dwoma dziurami na oczy. Szczyt kreatywności, ale w końcu to cały Potter.
Aż w końcu, niestety, nadeszła kolej na mnie. Zaraz po Nottcie, który skutecznie zamienił swoją zmarłą matkę w podskakujący imbryczek. 

Blaise  usłyszałem głos profesora, który stanął między mną, a starą szafą. — Gotowy? Na trzy. Raz, dwa...  odliczanie słyszałem jakby z oddali, skupiając się na głosach za mną.
Jak myślisz, co to będzie? 
Matka ogłaszająca, że ma nowego tatusia?
Zignorowałem kretyńskie żarty za mną, w tej samej chwili stając jak sparaliżowany, gdy drzwi szafy otworzyły się. Tuż nad szafą dojrzałem Mroczny Znak, jarzący się na zielono, a moje myśli wypełnił sen, który męczył mnie od dawna.


Rozpoznaję korytarz w Ministerstwie Magii, który wygląda wyjątkowo ponuro. Ludzie mijają mnie w pośpiechu, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, a kiedy próbuję rozejrzeć się dookoła zauważam Draco, siedzącego tuż obok mnie. Opiera się plecami o chłodny marmur, wzrok wpatrzony w przestrzeń co świadczy o jego niewzruszeniu, cokolwiek dzieje się dookoła nie jest dla niego dość istotne.
Panie Zabini, pańskie przesłuchanie rozpocznie się za dwie minuty. Proszę wystąpić i poczekać w towarzystwie aurora pełniącego służbę.
Głos, który dochodzi z mojej prawej strony sprawia, że na chwilę tracę orientację. Co się właściwie dzieje, jakie przesłuchanie? I dlaczego jestem tu razem z Draco?
Ponad ramieniem aurora, który podchodzi w moją stronę, zauważam wiszące na ścianie plakaty - proces Śmierciożerców; i nagle łączę wszystko w całość. Zaczynam czuć współczucie dla przyjaciela siedzącego obok, dopiero teraz zauważając ciemne cienie pod jego oczami. Blondyn nie był złym człowiekiem, byłem tego pewny od zawsze. A w tej chwili mógłby za wszystko winić swoją rodzinę: jego matkę, która prawie nie istniała, ciągle w cieniu jego ojca; ciotkę, która była socjopatką, cholernie szaloną, niestabliną psychicznie; jego ojca, który był człowiekiem gwałtownym i manipulatorem, przygnębiony i depresyjny z powodu wojny, w której brał udział. Czyny, których Draco się podjął nie zawsze były jego wyborem, a teraz wszyscy mieli zostać osądzeni. W tej chwili pomyślałem, że jest on dla mnie jedynym powodem, dla którego miałbym wytrzymać w tym mroku i nie poddać się śmierci. Najlepszy przyjaciel, brat, którego nigdy nie miałem... Czy za moje nieszczęście też mogłem kogoś obwiniać? Nie zrobiłem nic złego, chociaż moją największą winą było posiadanie matki nimfomanki, która była w nieustannej pogoni za fortuną i szczęściem. Następne sceny pojawiają się przede mną urywkami, pozwalając mi dosłyszeć słowa: Azkaban, winny, skazany, a także cichy szept Draco mówiący, że byłoby lepiej abyśmy byli martwi.


Sen rozmył się przed moimi oczami tak szybko jak się pojawił, sprowadzając mnie na ziemię. Znowu byłem w sali, stojąc i wpatrując się w jarzący Mroczny Znak. Towarzysząca mi cisza, która zapadła, ani trochę nie pozwalała mi się skupić na wypowiedzeniu tego durnego zaklęcia.
Riddikulus!
Wycelowałem różdżką w bogina zamieniając go w Bijącą Wierzbę, po czym w pośpiechu odwróciłem się plecami do szafy by pokonać dzielącą mnie do wyjścia odległość.
Co za kretyńskie zajęcia  warknąłem, zbierając swoją torbę z ziemi by przerzucić ją przez ramię i czym prędzej opuściłem zajęcia.