JustPaste.it

Proces 32. Ksiądz mówi o barbarzyńskim wiecu. Sąd wytyka braki w śledztwie

 

Piotr Żytnicki | 30 grudnia 2021, 11:41

 

 

 

Protestującym w katedrze grożą dwa lata więzienia, bo zdaniem prokuratury złośliwie przeszkadzali w wykonywaniu obrządku religijnego. 25 października 2020 r. stanęli z transparentami przed ołtarzem. Tłumaczą, że był to protest przeciwko postawie Kościoła, który poparł drastyczne ograniczenie prawa aborcyjnego.

 

W drugim dniu procesu sąd odtwarzał filmy nagrane telefonami głównie przez wiernych uczestniczących w mszy (przekazali je policji). Na początku protestujący, głównie kobiety, stoją przed ołtarzem z transparentami: „Katoliczki też potrzebują aborcji", "Aborcja bez granic", "Biskupie, mam cię w dupie", "Dla nich zawsze będziemy Ewą". Rozrzucają ulotki z czerwoną błyskawicą – symbolem Strajku Kobiet. Klaszczą.

 

Ks. Ireneusz Szwarc, proboszcz parafii, mówi z ambony: - Bardzo proszę o wezwanie policji. W świątyni odbywa się barbarzyński wiec.

 

Protestujący odpowiadają: - To wy jesteście barbarzyńcami!

 

Na kolejnych nagraniach ksiądz informuje o przerwaniu mszy i dodaje, że na prośbę policji prosi wiernych o opuszczenie kościoła. Nazywa ich „kochanymi parafianami".

 

- Na każdej mszy jej uczestnicy wygłaszają świadectwo wiary: „Wierzę w święty Kościół powszechny". A jak wygląda to w praktyce? Reprezentant Kościoła powszechnego, czyli dostępnego dla wszystkich, od początku podzielił osoby w katedrze na barbarzyńców i swoich ukochanych parafian – komentował Przemysław Lis-Markiewicz, jeden z 11 adwokatów, którzy pro bono bronią oskarżonych.

 

- Ksiądz nawet przez sekundę nie nawiązał dialogu z manifestantami. To on swoją postawą sprowokował te emocje – przekonywał adwokat.

 

Na słowa proboszcza uwagę zwrócił też inny adwokat Mateusz Bogacz. – Za chwilę w rządowych mediach usłyszymy, że oskarżeni przyszli do katedry i nazywali katolików barbarzyńcami. A to była tylko odpowiedź. Tak wyglądał dialog ze świadkiem Szwarcem – mówił Bogacz.

 

Nagrania dokumentują też dyskusję pomiędzy protestującymi a pozostałymi uczestnikami mszy. Jeden z wiernych krzyczy na przykład: „Wynocha! Wynocha! Wynocha!". A gdy kobiety skandują: „Moje ciało, mój wybór", to jedna z wiernych, starsza pani, odpowiada: „To weź pokrój to swoje ciało i daj wszystkim spokój".

 

- Jezus byłby z nami. Maryja miała wybór – mówi młoda kobieta, jedna z protestujących. Jakiś chłopak dodaje: - Niech Kościół zajmie się sobą, a Episkopat zostawi politykę.

 

Na filmach widać też młodego mężczyznę. Stoi na środku katedry i krzyczy: - Jeżeli Kościół myśli, że może bezkarnie obrażać i wykluczać kobiety, osoby LGBT, nie realizować misji, do której został powołany, to jesteście w błędzie. Mamy tego dość jako katolicy! Mamy dość Kościoła w takim wydaniu.

 

Dyskutuje z nim starszy mężczyzna, jeden z wiernych: - Ale czemu wrzeszczysz? Nikt ci nie każe tu wchodzić.

 

Młoda kobieta: - My też jesteśmy wierzący, też mamy tu miejsce.

 

Starszy mężczyzna: - Widzę to wasze miejsce. To jest wasza wiara?

 

- A wasza? Odbieracie innym ludziom godność i prawa.

 

- Jaką godność? Dziecka, które zabijacie?

 

- Dziecka bez głowy?

 

- Ty masz rozum? To czemu mama ciebie urodziła? Masz pretensje do matki, że cię urodziła?

 

Wtrąca się starsza kobieta: - Wojny im trzeba!

 

Po odtworzeniu tego nagrania prokurator Marcin Michalski poprosił sąd o zaprotokołowanie dialogu młodego protestującego ze starszym wiernym.

 

- Panie prokuratorze, według mojej opinii ten człowiek nie jest oskarżonym – zauważyła sędzia Joanna Knobel. – Potwierdzam: to nie jest oskarżony – dodał adwokat Bogacz.

 

- A to przepraszam – wycofał się prokurator.

 

- To państwo oskarżyliście te osoby, więc prokurator powinien wiedzieć, kto jest oskarżony i za co – powiedziała sędzia Knobel.

 

Doszło wręcz do zaskakującej sytuacji: wśród protestujących widać osoby, którym nie postawiono żadnych zarzutów, zaś na ławie oskarżonych siedzą osoby, których na filmach nie widać. Nie jest jasne, jakim kluczem kierowały się policja i prokuratura.

 

Sędzia Knobel postanowiła, że załączone do akt nagrania odeśle do prokuratury: - Z prośbą o zidentyfikowanie oskarżonych na nagraniach i zdjęciach. Mówiąc szczerze, sąd ma problem z ustaleniem, kogo widać na nagraniach. Prokurator powinien zatem oznaczyć oskarżonych i wyjaśnić, jakie konkretnie podejmowane przez nich działania składają się na przestępstwo.

 

Adwokaci byli zaskoczeni, bo jeśli sąd dostrzegł takie braki, mógł przez rozpoczęciem procesu zwrócić akt oskarżenia do prokuratury. A skoro zaczął już proces, to wobec braku dowodów powinien oskarżonych uniewinnić.

 

Sędzia Knobel zapytała nawet jedną z oskarżonych: - A czy pani się rozpoznaje na tych filmach?

 

Oskarżona odpowiedziała zaś: - Korzystam z prawa do odmowy odpowiedzi.

 

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Kolejna rozprawa – pod koniec stycznia.