JustPaste.it
By wrócić do Formuły 1, Robert Kubica potrzebował dziewięciu lat harówy, 20 operacji i powrotu do Polski. Kto by pomyślał, że nawet trzecia składowa okaże się tak dużym problemem.

 

Palnął kiedyś – nie odbiegając daleko od prawdy – że jako kierowca nic Polsce nie zawdzięcza. Sportowo ukształtowały go Włochy – w ojczyźnie nie tylko nie miał możliwości rozwoju, ale też władze naszego motorsportu nie chciały dać młokosowi licencji, gdy pragnął startować za granicą. Został „drugim Polakiem w kosmosie” – jak pisaliśmy, gdy debiutował w F1 – ale nie wystrzeliła go tam polska rakieta.

Kiedy w 2008 r. wojował koło w koło z Lewisem Hamiltonem czy Kimim Räikkönenem i w roku olimpijskim wygrał plebiscyt „Przeglądu Sportowego”, z dziesiątki najlepszych pogratulowała mu chyba tylko Agnieszka Radwańska. – Powinni wygrać złoci wioślarze – ocenił Dariusz Szpakowski.

Na linii Kubica – Polska było więc słodko-gorzko.

Robert Kubica i jego „no hard feelings”

Tymczasem na stulecie Bitwy Warszawskiej Kubica sunął uroczyście bolidem przez stolicę i medialnie było to chyba główne wydarzenie obchodów; w telewizji zaczął uczyć, czym jest jazda na suwak; widać go na każdej stacji benzynowej Orlenu, jak reklamuje kawę i hot dogi, a nawet loteryjne zdrapki. O Danielu Obajtku, szefie gigantycznego koncernu paliwowego, 36-letni Kubica mówi prawie tak ciepło jak Jarosław Kaczyński. "To właśnie w takich trudnych okresach poznaje się ludzi z klasą" - napisał Kubica, gdy szef Orlenu w początkowej fazie pandemii postanowił, by sportowcy z Orlen Teamu otrzymywali mimo braku startów wszystkie pieniądze wynikające z kontraktów sponsorskich.

Robert Kubica (z lewej) i Daniel ObajtekRobert Kubica (z lewej) i Daniel Obajtek Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta

Spoufalił się również z premierem Mateuszem Morawieckim. Przeprowadzili rozmowę – słynną, mimo że opinia publiczna poznała tylko jej konkluzję. Gdy patrzyli sobie głęboko w oczy, internet był rozgrzany po wycieku nagrania, na którym przyszły premier mówi, że jego bank miał sponsorować Kubicę, ten jednak „na szczęście złamał rękę raz, drugi”. Kierowca inaczej interpretował ten wypadek, po którym był już jedną nogą po drugiej stronie, ale napisał na Instagramie – i to jest ta konkluzja – „No hard feelings i jedziemy dalej”.

 

Bardzo potrzebował tych kilkunastu milionów euro Orlenu. Gdy patrzył na pokiereszowaną lewą rękę, wiedział, że tym razem bez pieniędzy się nie uda. A domykał jeden z najbardziej niesamowitych powrotów w historii światowego sportu.

Cudem uratowane życie, operacje nie tylko złamanej „raz, drugi” ręki. Powrót do rajdów – jakby w myśl horrendalnej zasady „czym się strułeś, tym się lecz”. I jazda w nich wyglądająca czasem tak szaleńczo, że niemal samobójczo. „No hard feelings” – nie mogło być inaczej.

 

Robert Kubica i „twarz PiSlamu”

„Kolaborant”, „Pewnie Zenka słucha, jak gazuje”. „Człowieku jesteś sierotą związaną z PiSem i dobrze że spotyka takiego zdrajcę, sprzedawczyka wszystko co złe”. Sporo podobnych komentarzy – „twarz PiSlamu" szczególnie rzuca się w oczy – można przeczytać o Kubicy pod jakimkolwiek naszym artykułem na jego temat. Państwowe firmy wspierają finansowo polskich sportowców na potęgę, żaden jednak nie doświadcza hejtu tak wielkiego jak milczący na ogół Kubica.

 

REKLAMA

Polak wciąż dostaje za bezmyślność, czyli za udział w nieszczęsnym i amatorskim rajdzie Ronde di Andora. Gdy 6 lutego 2011 r. wsiadał do skody fabii, by wstrzyknąć sobie trochę adrenaliny, był blisko szczytu F1. Trzy dni wcześniej zbudowanym całkowicie zgodnie z jego preferencjami wyścigowymi bolidem Renault wygrał przedsezonowe testy w Walencji. Miał też już podpisany wstępny kontrakt z Ferrari na sezon 2012.

Gniew wywołuje kwota, jaką Orlen wspiera Kubicę. Chociaż Polak oczywiście nie dostaje co sezon tych milionów euro do kieszeni, a z marketingowego punktu widzenia ruch polskiej firmy da się obronić, to zestawienie takiej fury pieniędzy (mimo że dla Orlenu taka kwota furą nie jest) z jednym człowiekiem wzbudza w wielu ludziach wściekłość. Mogła się ona nasilić jeszcze po fatalnym dla Kubicy sezonie 2019 – beznadziejnym bolidem mógł rywalizować tylko z zespołowym partnerem i przegrał z nim wszystkie kwalifikacje. Tę nasiloną już wściekłość wzmogły może także trudne do potwierdzenia teorie tzw. wyznawców Kubicy (są równie zaciekli jak jego hejterzy), którzy zapewniali, iż Polakowi ewidentnie Williams dał gorszy samochód.

Ale oczywiście główną przyczyną nieprzychylnych (łagodnie mówiąc) Kubicy reakcji jest tzw. emocja antypisowska. Rezerwowy kierowca Alfy Romeo Racing Orlen nie powiedział wprost niczego, co mogłoby świadczyć o jego poparciu dla PiS, ale został twarzą Orlenu. A Orlen to obecnie nasz okręt flagowy, Centralny Okręg Przemysłowy 2.0. Jego przebojowy szef przymierzany bywa przez publicystów nawet do garnituru premiera RP.

Gdy Iga Świątek związała się trzyletnią umową z PZU, a logo firmy umieściła na stroju tenisowym, wzburzenia wrogów władzy nie doświadczyła, mimo że wydaje się, iż decyzja, by Powszechny Zakład Ubezpieczeń reklamował się na kortach w Melbourne czy Nowym Jorku, jest marketingowo mniej sensowna niż wejście dużego europejskiego koncernu paliwowego do Formuły 1. Tylko kto słyszy na co dzień o PZU? Czasem ktoś przypomni jedynie, że była szefowa kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy zarabia tam miesięcznie prawie 100 tysięcy złotych. Nic efektownego, a dowodzony przez Obajtka Orlen jest wręcz spektakularny, przejmuje nawet prasę.

Robert Kubica i PiS. Czyj wizerunek jest twardszy?

Gdy Kubica podpisał umożliwiający mu powrót do wyścigów F1 kontrakt z Orlenem, jeden z ekspertów oceniający ten ruch mówił dla Wirtualnych Mediów: „Zaryzykuję stwierdzenie, że wizerunek Roberta Kubicy jest zdecydowanie mocniejszy i trwalszy niż jakiegokolwiek obozu rządzącego (...), nie przewiduję trwałych strat wizerunkowych Roberta”.

 

 

Pod koniec 2018 r. wizerunek wracającego do F1 Kubicy, człowieka nieskażonego żadnym skandalem finansowym czy obyczajowym, niewątpliwie wydawał się trwały  – nazywanie jego powrotu historią hollywoodzką było pójściem na łatwiznę. W tamtym czasie nawet jego brawurowe wypady do rajdówki mogły się jawić jako romantyczne. Ale PiS przez wiele lat rządów też zbudował trwały i mocny wizerunek. Dzisiaj trudniej obronić słowa o wizerunku Kubicy jako zdecydowanie mocniejszym i trwalszym niż jakiegokolwiek obozu rządzącego.

Kubica kiedyś nazywał siebie „umiarkowanym patriotą”. Teraz sugeruje, że dobro Polski leży mu na sercu dużo bardziej. I że wrócił na dobre, krótko mówiąc.

Może być mu zatem niezręcznie, jeśli dojdzie w Polsce do tzw. odbicia wajchy i obecne rządy będą wspominane jako coś niesłychanego w najnowszej historii kraju – a on już zawsze będzie się kojarzył jako ich twarz. Zwłaszcza, jeśli swój powrót do F1 zakończy na jednym sezonie w Williamsie. Czy heroiczna historia niezniszczalnego kierowcy nie zostanie w Polsce przyćmiona przez jego tekturowe figury ustawione na stacjach benzynowych?

Byłaby to strata dla mieszkańców Polski oczywiście. Niewielu mamy w kraju sportowców, którzy podarowaliby rodakom tak inspirującą opowieść.

Kubica, miłośnik pokera, szczęśliwy pewnie też by nie był, ale on domu we Włoszech nie tylko nie sprzedał, lecz nadal w nim mieszka.