Dziś przybywam do Was pełna szczęścia,
Może kilka doniczek mam też do zdjęcia.
Opowiem Wam pewną zagwostkę,
A Wy mi wynajdziecie w tym ciekawostkę,
Którą stanowią pewne rośliny,
Już widzę Wasze kminiące miny!
Więc to było mniej więcej tak,
Oczywiście wszystko w cieplarni musiało się dziać.
Przyszłam tam, by roślinki przygotować Wam.
Lecz już od progu ugięły mi się nogi,
Mina ma pełna trwogi.
Krówka się też przepychała,
A jakże zła zamuczała!
Ktoś porozrzucał doniczki z roślinkami!
"Ja już se pogadam z pierwszaczkami!"
Tak też pomyślałam wpierw trochę,
Meril miała w ziemi radochę.
A ja wielce zakłopotana,
"Będę to zbierać do samego rana!"
Tak też tuptałam między szczątkami.
Nagle miałam trzęsące się coś między stopami.
Od razu biedactwo pozbierałam,
W nową doniczkę i świeżej ziemi dałam.
Poczuć mogłam to co kochałam,
Lecz zmamić się nie dałam.
Wtem zza rogu już krzyk słyszałam,
Worek z nawozem rozdarty przy tych roślinkach widziałam.
A one tego nie lubiały,
Więc niezły koncert w cieplarni dały.
Do tego biedny ślimak z purchlami,
Leżał, gdzieś pomiędzy kępkami.
Tu od razu rękawice zawdziałam,
O niego szybko zadbałam.
Przechodząc jeszcze między grządkami,
Wpadłam w dziurę między ziołami.
Meril mnie szturchać zaczęła,
Bym coś urwała i na nerwy wzięła.
Jednak wiedziałam, że jeden listek mi nie pomoże,
Lecz herbaty z tego pewnie całe morze.
Całe szczęście, że światła tu nie brakowało,
Wtedy to by dopiero się działo.
Gdyby ta niedobra roślinka się zadomowiła,
Nawet Krówka by w niej utkwiła.
Chcąc nie chcąc cały weekend tam spędziłam.
Raz po raz sobie z tamtymi wyłam.
Lecz po wszystkim się okazało,
Kto i jak tego dokonał, a żeby nie było mało...
To Krówka Meril była w to zamieszana,
Bo balowała z profesorów zwierzakami do białego rana.