JustPaste.it

Dziś przybywam do Was pełna szczęścia,

Może kilka doniczek mam też do zdjęcia.

Opowiem Wam pewną zagwostkę,

A Wy mi wynajdziecie w tym ciekawostkę,

Którą stanowią pewne rośliny,

Już widzę Wasze kminiące miny!

Więc to było mniej więcej tak,

Oczywiście wszystko w cieplarni musiało się dziać.

Przyszłam tam, by roślinki przygotować Wam.

Lecz już od progu ugięły mi się nogi,

Mina ma pełna trwogi.

Krówka się też przepychała,

A jakże zła zamuczała!

Ktoś porozrzucał doniczki z roślinkami!

"Ja już se pogadam z pierwszaczkami!"

Tak też pomyślałam wpierw trochę,

Meril miała w ziemi radochę.

A ja wielce zakłopotana,

"Będę to zbierać do samego rana!"

Tak też tuptałam między szczątkami.

Nagle miałam trzęsące się coś między stopami.

Od razu biedactwo pozbierałam,

W nową doniczkę i świeżej ziemi dałam.

Poczuć mogłam to co kochałam,

Lecz zmamić się nie dałam.

Wtem zza rogu już krzyk słyszałam,

Worek z nawozem rozdarty przy tych roślinkach widziałam.

A one tego nie lubiały,

Więc niezły koncert w cieplarni dały.

Do tego biedny ślimak z purchlami,

Leżał, gdzieś pomiędzy kępkami.

Tu od razu rękawice zawdziałam,

O niego szybko zadbałam.

Przechodząc jeszcze między grządkami,

Wpadłam w dziurę między ziołami.

Meril mnie szturchać zaczęła,

Bym coś urwała i na nerwy wzięła.

Jednak wiedziałam, że jeden listek mi nie pomoże,

Lecz herbaty z tego pewnie całe morze.

Całe szczęście, że światła tu nie brakowało,

Wtedy to by dopiero się działo.

Gdyby ta niedobra roślinka się zadomowiła,

Nawet Krówka by w niej utkwiła. 

Chcąc nie chcąc cały weekend tam spędziłam.

Raz po raz sobie z tamtymi wyłam.

Lecz po wszystkim się okazało,

Kto i jak tego dokonał, a żeby nie było mało...

To Krówka Meril była w to zamieszana,

Bo balowała z profesorów zwierzakami do białego rana.