JustPaste.it

Brudasy kontra czyściochy. Myć się czy się nie myć?

Elżbieta Manthey
7 czerwca 2016 | 00:03
Termy rzymskie składały się z basenów, łaźni parowych, sal masażu i wypoczynku, a także bibliotek, pokoi muzycznych, sal gimnastycznych i boisk. Źródlaną wodę doprowadzano do nich akweduktami. 3 ZDJĘCIA

Termy rzymskie składały się z basenów, łaźni parowych, sal masażu i wypoczynku, a także bibliotek, pokoi muzycznych, sal gimnastycznych i boisk. Źródlaną wodę doprowadzano do nich akweduktami. (Fot. Diomedia)

  •  
  •  
  • 36
Zbytnia higiena szkodzi zdrowiu - ostrzegają dziś poważnie lekarze. Ile wspólnego mają te ostrzeżenia z lękami średniowiecznych medyków?

 

Bierzesz kąpiel lub prysznic? Uważaj! To może być przyczyną wielu groźnych chorób oraz śmierci i kalectwa! Mycie osłabia, wywołuje migreny, psuje wzrok, powoduje lumbago, zabija płód w łonie matki albo przeciwnie - może być powodem przypadkowej ciąży. Tak przynajmniej uważano w średniowieczu. Potrzeba było kilkuset lat trwania w brudzie i smrodzie, żebyśmy w XIX w. zmienili zdanie, i to tak radykalnie, że dla budowy sieci wodno-kanalizacyjnej byliśmy gotowi podnieść o kilka metrów całe miasto budynek po budynku. I zrobiliśmy to.

Higiena nie jest jednak wymysłem XIX-wiecznym - już w epoce brązu w miastach doliny Indusu w Azji budowano łaźnie służące arystokracji. Mniej zamożni zażywali kąpieli w ceglanych sadzawkach. Miasta wyposażone były w sieć doprowadzającą wodę do domów i odprowadzającą z nich nieczystości. Egipcjanie co prawda wodę nosili z Nilu, ale nie powstrzymywało ich to od mycia. W ruinach Knossos na Krecie znaleziono półtorametrową terakotową wannę z 1500 roku p.n.e., wygląda więc na to, że również kulturze minojskiej nieobce były łazienki, do których wodę doprowadzano akweduktami. Ateńczycy kąpali się w wannach, myli w misach i korzystali z publicznych łaźni. W Rzymie funkcjonowało nawet do 900 publicznych łaźni zwanych termami, były też wodociąg i kanalizacja. Spartanie również nie zaniedbywali mycia, choć robili to po spartańsku - nie w wannach, lecz w misach. Wbrew przypiętej im łatki brudasów także wikingowie regularnie poddawali ciała zabiegom higienicznym, korzystając z dobrodziejstw saun. Czyściochami byli Japończycy i Chińczycy oraz cały świat islamu. Kąpieli potnych zażywali mieszkańcy Ameryki na długo przed przybyciem Kolumba.

Generalnie ludzkość początku naszej ery (oraz wcześniej) raczej starała się utrzymywać ciała w czystości. Aż tu nagle...

Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego my - Europejczycy - przestaliśmy się myć. Skąd taka zmiana?

- Historyków cywilizacji od dawna frapuje biała plama pomiędzy antykiem a średniowieczem - w różnych, nie tylko sanitarnych aspektach - odpowiada dr Włodzimierz Pessel, kierownik Pracowni Studiów Miejskich w Instytucie Kultury Polskiej UW, wykładowca Collegium Civitas. - W starożytnym Rzymie znano ideę spławiania fekaliów, dość wspomnieć Cloaca Maxima, i pielęgnacji ciała, choćby w termach. W średniowiecznych miastach europejskich, również w Krakowie, dosłownie brodzono w brudzie. Łaźnie, owszem, istniały, ale chodzenie do nich wiązało się z rekreacją i zabiegami paramedycznymi u cyrulików, nie ablucją. Kulturoznawcy nazywają to cywilizacyjnym zerwaniem. Model zaniedbywania ciała następuje po nim, a rozwija się dzięki wysoko postawionemu progowi wstydu. Skoro ludziom średniowiecza nie przeszkadzało spanie w parę osób w jednym łóżku (pod warunkiem niewadzenia sobie nawzajem), to i brud oraz odory brali za oczywistość.

CZYTAJ TEŻ: Wanna: luksus dla wybranych i gniazdo rozpusty


Nie mając bezpośredniego dostępu do źródła czystej wody ani też systemu odprowadzania ścieków z domu, trzeba było się trochę napracować, żeby się wykąpać. Należało przytargać wodę, którą po ablucjach wypadało gdzieś wylać. Był to jeden z powodów, dla których na kąpiel mogli sobie pozwolić tylko bogacze, którzy mieli służbę do noszenia wody i czas na posiedzenie w balii. Niemałe znaczenie miała propaganda brudu szerzona przez religię chrześcijańską. Trendy wyznaczali święci i mnisi, którzy naśladując Jezusa na pustyni, odmawiali sobie wygód, z higieną włącznie, skupiając uwagę na sprawach ducha. Kąpiele zaliczano do kategorii rozkoszy, należało się więc z nich spowiadać. Pod tym względem chrześcijaństwo stanowi wyjątek wśród religii świata - pozostałe zwracają uwagę na potrzebę oczyszczania ciała, traktując je jak świątynię ducha.

W trosce o moralność i zbawienie dusz Europa pogrążyła się w brudzie i smrodzie na kilka wieków. Nawet epidemia dżumy nie przekonała nas do częstszych kąpieli. Uważano bowiem, że choroby biorą się nie z brudu czy zarazków, lecz z miazmatów, czyli chorobotwórczych oparów, które wnikają do ciała przez skórę. Pozatykane łojem i kurzem pory miały stanowić dla nich skuteczną barierę.

Podejmowane przez niektórych władców próby wprowadzenia kąpieli z powrotem do europejskiej kultury kończyły się fiaskiem. Jeszcze w XVIII w. zamiast wody i mydła używano pachnących olejków, którymi nacierano ciało, a odór niemytych ciał maskowano perfumami. Obficie nakładanego makijażu bynajmniej nie zmywano, lecz codziennie uzupełniano nową warstwą, a kiedy była już tak gruba, że groziła samoistnym odpadnięciem od twarzy, zeskrobywano ją łopatką.

CZYTAJ TEŻ: W XIX w. ubrań nie prano, bo oznaczałoby to ich zniszczenie. Wszywano poduszki krawieckie pod pachy, tzw. potniki


W zatęchłym smrodku niemytych ciał i fryzur doskonale czuły się wszy i pchły. Towarzystwo krwiożerczych insektów było dokuczliwe i powszechne, stworzono więc narzędzia do walki z nim - specjalne młoteczki. Co zamożniejsi obywatele mieli takowe wykonane ze srebra, złota i zdobione drogimi kamieniami. Chadzano także do iskaczek - specjalistek od wydłubywania wszy i pcheł z trefionych włosów.

Dopiero w drugiej połowie XVII w. myśl, że czystość może mieć coś wspólnego ze zdrowiem, zaczęła kiełkować w świadomości Europejczyków. W co zamożniejszych rezydencjach urządzano łazienki, lekarze zalecali zimne kąpiele dla zdrowia, obalono teorię miazmatów, a na jej miejsce lansowano nowe odkrycie - ciało oddycha także przez skórę, więc lepiej utrzymywać ją w czystości. Prawdziwy przełom nastąpił jednak nieco później i miał związek z rozwojem nauki i techniki.

- Po pierwsze, narodziny mikrobiologii wpisały w ludzką świadomość obecność niewidzialnego, niebezpiecznego świata, który żywi się brudem - wyjaśnia dr Włodzimierz Pessel. - Ba, odkrycia przyrodnicze legitymizowały ruch higienistów, działaczy publicznych na pograniczu medycyny i stosowanych nauk społecznych. Po drugie, rozwój kultury mieszkalnictwa, odpowiadający na zmiany w postrzeganiu idei intymności, prowadzi do uwzględnienia pomieszczeń sanitarnych w domach i mieszkaniach prywatnych. Po trzecie, miasta początków XX w. wyposażają się w sieci sanitarne, wkraczają w epokę cywilizacji wodociągu.

Nareszcie mogliśmy i chcieliśmy się myć! Propagatorzy higieny byli tak pełni zapału, jakby chcieli nadrobić setki lat brudu. Budowano sieci kanalizacyjne w miastach, a na rynku pojawiły się produkty higieniczne - mydła Palmolive, płyny Listerine, antyperspiranty Odorono. Wszystkie mocno reklamowane w prasie i kolorowych magazynach.

W miejsce ideologii brudu wprowadzano modę na czystość. Brud i nieświeża woń ciała szybko stały się powodem do wstydu, a walka z bakteriami przerodziła się w największą wojnę zachodniego świata, która trwa do dziś. Brudni i śmierdzący od średniowiecza, teraz popadamy w drugą skrajność - higieny absolutnej. Niektórzy uważają nawet, że przesadziliśmy, i dowodzą, że sterylna czystość może być powodem alergii i astmy. Historia zatacza więc koło (co ma w zwyczaju) i znów pojawiają się ostrzeżenia przed zbytnią czystością.

CZYTAJ TEŻ: Mycie rąk. Stajemy się zbyt sterylni


Historia higieny nie jest linearnym pochodem postępu od umorusanych i smrodliwych pierwotnych brudasów do wonnych i czystych ciał współczesnych. To bardziej skomplikowane zjawisko, meandrujące, miewające białe plamy oraz historyczną czkawkę. W kolejnych epokach dziejów ludzkości higienę pojmowano różnie, zawsze jednak była ona mocno związana z całością kultury we wszelkich jej przejawach - od religii i myśli filozoficznej, po architekturę miast i wsi. Nucąc pod prysznicem oldskulowe kawałki, możemy czasami zadumać się nad tym, czy osiągnęliśmy już higieniczny Everest, czy też czeka nas w tej dziedzinie coś więcej.

Perły z historii higieny

W połowie XIX w. węgierski lekarz Ignaz Semmelweis został wyśmiany i skończył w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ głosił pogląd, że lekarze powinni myć ręce przed badaniem pacjenta, a tym bardziej przed operacją chirurgiczną, by uniknąć zakażeń.

CZYTAJ TEŻ: Półtora wieku temu szpital był miejscem przerażającym. Pacjenci leżeli w brudnych, ciemnych, niewietrzonych, cuchnących krwią i ropą salach


Aby zbudować sieć kanalizacyjną w Chicago, miasto podniesiono o mniej więcej 3 m. Budynek po budynku w całości unoszono w górę (czasami przestawiano) za pomocą dźwigników śrubowych. Pod budynkami położono rury kanalizacyjne i zasypano odpadkami wyłowionymi z rzeki. W tym czasie życie w mieście toczyło się normalnie. Czasami tylko trzeba było przepuścić na ulicy przenoszoną z miejsca na miejsce kamienicę.

Dla starożytnych Rzymian wizyta w łaźni miała charakter nie tylko higieniczny, lecz także towarzyski. Podczas wspólnych ablucji gawędzono na tematy bieżące, ubijano interesy, obgadywano sąsiadów. Rzymskie łaźnie wielkością i znaczeniem społecznym przypominały bardziej współczesne galerie handlowe niż łazienki w naszych domach. W Termach Karakalli mogło przebywać równocześnie nawet 1,6 tys. osób.

Oglądaj wideo "Nauki dla każdego" i odkrywaj największe zagadki otaczającego Cię świata. Daj się wciągnąć, zafascynować, zadziwić. Spójrz na siebie i rzeczywistość z innej, naukowej strony!