CIEMNE STRONY GRAWITACJI
Według obecnie obowiązującego modelu kosmologicznego Lambda - CDM nasz Wszechświat składa się; w 68,3% z hipotetycznej ciemnej energii, w 26,8% z równie hipotetycznej ciemnej materii a znana nam zwykła materia to zaledwie 4,9%. Jeżeli do tego obrazu dodamy energię próżni kwantowej (która, zdaniem wielu jest niezbędna do funkcjonowania materii) to według wyliczeń z 1988 roku Noblisty Stevena Weinbergera niezgodność stałej kosmologicznej wynosi 10 ^120. Im głębiej sięga nauka, tym obraz otaczającej nas rzeczywistości fizycznej, pomimo stałego poszerzania naszej wiedzy i spektakularnego postępu w wielu dziedzinach , jako całości staje się wręcz absurdalny. Ten stan trwa już niemal pół wieku, i z całą pewnością generowany jest przez oddziaływanie grawitacyjne. Są dwie drogi rozumowania poznawczego; indukcyjne, w uproszczeniu „od szczegółu do ogółu” i dedukcyjne w przeciwnym kierunku, „od ogółu do szczegółu”. Punktem wyjścia do rozważań o grawitacji jest zawsze Ogólna Teoria Względności Alberta Einsteina, czyli dedukcja. Czy istnieje tutaj inna droga poznania? Niestety, innej drogi nie ma bo na poziomie mechaniki kwantowej grawitacja nie istnieje, w teorii oczywiście. Co prawda, są teorie które próbują zbudować kwantową grawitację, ale te próby sprowadzają się do powoływania kolejnych bytów czy też wymiarów bez umiaru, czyniąc te teorie nieweryfikowalnymi. Panuje pogląd że fizyka stoi przed ścianą. Moim zdaniem, warunkiem pokonania tej ściany jest powrót nauki do budowania modeli fizycznych cząstek elementarnych i ich weryfikacja przy pomocy, właśnie mechaniki kwantowej .Tych modeli nie zastąpią żadne spekulacje matematyczne, choćby najbardziej wymyślne, żadne zastępy kolejnych bytów czy wymiarów. Ta ściana to konieczność udzielania konkretnych odpowiedzi w kontekście mechaniki kwantowej, a nie stosowanie uników. Jeżeli ktoś założył, że grawitacja ma charakter kwantowy, a więc nie ciągły, czyli zmienny, to grawitacyjny efekt Dopplera powinien być bezpośrednią konsekwencją takiego założenia. I chyba nie trzeba sięgać tu do czarnych dziur czy też Wielkiego Wybuchu, bo liczba potwierdzonych pomiarów, określanych jako anomalie grawitacyjne cały czas rośnie.
Iwanowski Krzysztof