JustPaste.it

Jak co dzień z Lili, chciałam znaleźć sobie zajęcie. Nudziło nam się przesiadywanie na skałce, obok niegdyś mojego domu, gdy jeszcze nie myślałam, żeby należeć do watahy i żyć wśród wilków. Leżałam na plecach i z braku lepszego zajęcia, zaczęłam aż liczyć okna budynku. Jeden... dwa... trzy... aż się znudziłam, dlatego się podniosłam, a wtedy Lili rzuciła we mnie śnieżką, a jeszcze wcześniej w Max'a. Odskoczyłam. Cudem udało mi się uniknąć zetknięcia ze śniegiem. Brr, przecież on jest taki zimny! W sumie też mokry, jak woda, ale zdecydowanie za zimny. W odwecie rzuciłam w Lili śnieżką i zaczęłam uciekać. Zatrzymałam się na skraju wzgórza, powarkując na nią rozbawiona. Wadera rzuciła się na mnie, a ja nie mogąc utrzymać równowagi sturlałam się razem z nią w dół, aż pod drzewo, ostatecznie lądując na niej. Uśmiechnęłam się, a ona zepchnęła mnie z siebie. Słyszałam komentarz Max'a z góry, pod tytułem: gwałt. Po ostatnich wydarzeniach, związanych ze Skylar i Nilvenem, chyba każdy tylko o jednym. Położyłam się na plecach. Nie uśmiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że na pyszczku mojej przyjaciółki gości szeroki uśmiech. Starałam się odprężyć i uspokoić swój oddech, kiedy nagle... Jebs i dostaję znienacka śnieżką w pysk. Szybko wstałam na równe łapy, rozglądając się na boki. Zlizałam śnieg, ale to było błędem, po tym przeszedł mnie dreszcz i czułam, jakby mój język stał się długim, giętkim soplem.

- Z-zimne! - Skarżyłam się

- Było jeść? - Zaśmiała się

- Ale wyglądało jak... taki pyszny cukier - Zrobiłam smutną minkę

Gdy powoli odzyskiwałam czucie w języku, podszedł do nas Max, który ponownie się z nami przywitał. Nie poświęciłam mu zbyt dużo uwagi, Lili z resztą też nie. Chciałyśmy zakończyć naszą mini "bójkę", a w sumie bardziej wygłupy. Oczywiście nie obeszło się bez komentarzy o "mleku". Jestem chyba medium, bo od tego pamiętnego dnia, wiedziałam, że nikt o tym nie zapomni na bardzo długi czas. Każdemu zapadło to w pamięci, a jak ktoś o tym nie wie, to szybko może się dowiedzieć... Jeszcze dzieci, naszych dzieci będą słuchały o genialnej alfie, która pomyliła mleko z dobrze wiadomo czym... W odpowiedzi na atak śnieżką rzuciłam w Lili błotem, celując idealnie w pyszczek, ale ona szybko je wytarła łapą i odrzuciła mi.

- Tego już nie będę lizać - Oznajmiłam wycierając błoto, lekko się uśmiechając

- Nie radziłabym ci - Powiedziała

Fioletowa wilczyca, szybko do mnie podbiegła szturchając mnie, a później zaczęła uciekać. A więc berek, tak? - pomyślałam. Lepsze to niż chowany, za którym osobiście nie przepadam, a raczej zależy to od mojego humoru. Odwróciłam się i pobiegłam za nią. Po chwili się zatrzymałam, a widząc to ona postąpiła tak samo. Znajdowałam się w nie dużej odległości od niej. Zrobiłam kilka kroków w tył, aby wziąć rozbieg, a następnie się na nią rzuciłam. W tym czasie Lili wpadła do jakiegoś, jakby dołka, a ja zaraz za nią i znowu na nią. Dobrze mieć miękkie lądowanie. Gdy chciałam się podnieść uderzyłam o coś głową. Auć, pomyślałam masując łeb, ale nie wypowiadając tego na głos.

- Ile ty ważysz? - Zapytała

Zapewne nie oczekiwała ode mnie odpowiedzi, ale jednak to zrobiłam.

- Jak widać, żelki są bardzo tuczące...

Lili po raz kolejny dzisiaj zrzuciła mnie z siebie, a następnie razem udałyśmy się przed siebie. Po chwili jednak mnie zatrzymała wskazując na coś łapą. Spojrzałam w tamtą stronę. Siedział tam młody wilk, był ciemnym odcieniu fioletu . Jego futro było też szare, ewentualnie srebrna. Najpierw zobaczyłam tylko jego łeb. Był dość... strachliwy, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Oczywiście dołączył do nas Max, zupełnie jakby nas śledził, który zmienił się w kot. Może nie rudego, ale całkiem uroczego, (Dobrze, że Sky tam nie było, bo ona uwielbia kotki, nawet bardzo). Zadaliśmy młodemu kilka pytań, z czego dowiedzieliśmy się, że najwyraźniej zabłądził, a jego brat go szuka. Max'a również przejął los małego wilka, ale nie pofatygował się, żeby nam pomóc, w pomaganiu jemu. Właściwie to Lili zaproponowała mu pomoc, lecz  Torakku, bo jak się później okazało tak miał na imię, stwierdził, że nam nie ufa i sobie poszedł. Razem z Lili, zgodnie doszłyśmy do wniosku, że ten szczeniak sam sobie nie da rady, więc rozdzieliłyśmy się i zaczęłyśmy się do niego skarać. Lili od dołu, a ja od góry. Przyłączyła się do mnie Ania, gdy zeszłyśmy na dół okazało się, że ten śpi. Myślałam, żeby go nie budzić, ale Lili mnie uprzedziła i lekko szturchnęła wilka, który powoli otworzył oczy, chyba lekko zdziwiony, że nas znowu widzi. Ostatecznie nie mając lepszego wyjścia zgodził się na naszą pomoc, a wtedy okazało się, że jest głodny. Ania, nasza mistrzyni polowań, wyruszyła na łowy.

- Umiesz polować? - Zapytała Lili

- Pewnie - Odpowiedział szybko Przyjrzałam mu się uważnie i

zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno mówi prawdę.

- Ile masz lat? - Zapytałam

- Dwie zimy, znaczy jedna... i pół

Niech będzie i tak, pomyślałam, a wtedy wróciła Ania z zwierzęciem. Niestety młodemu coś musiało nie pasować. Wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, żeby nie marudził.

- A co lubisz? - Zapytałam z grzeczności

- Strusie

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Skąd ja ci wezmę strusia w lesie?

Wtedy Lili coś sobie przypomniała.

- Ostatnio w labie stworzyłam strusia - Oznajmiła - Właśnie tam biega

Ania podjęła się próby upolowania go. Gdy Torakku się już najadł, trzeba było mu załatwić jakieś schronienie. Oczywiście o mojej jaskini nie było mowy. Nie dość, że za dużo tam różnych cennych gratów, to łatwo można się zgubić w jej korytarzach, z kolei u Ani było za zimno. Pozostała więc jaskinia Lili, do której zamierzałyśmy się udać. Ale czy kiedyś odbyło się wszystko bez problemów? Nie. Tym razem ktoś znowu zaczął marudzić, bo teraz z kolei było mu zimno. Rozdrażniona wzięłam torbę bez dna od Lili i znalazłam w niej kocyk, który rzuciłam na wilka. Natomiast później Lili wsadziła go do środka i poszła w stronę swojej jaskini. Trochę zagadałam się z Anią, więc wzięłam ją za łapę i szybko dogoniłam Lili. Po chwili już szła o własnych siłach. Szczeniak znowu zaczął jęczeć, więc wyprzedziłam trochę grupę, żeby już go nie słuchać. W moje ślady poszła Ania, która znalazła się w jaskini przede mną. W środku jaskini zaczęłam kichać. Rozejrzałam się po wnętrzu groty, gdzie wszędzie były porozrzucane książki.

- Lili kiedy ostatnio sprzątałaś? - Krzyknęłam do niej

Po chwili znalazła się w środku, a Ania podała mi chusteczkę, za co jej podziękowałam.

- Wczoraj, bo malowałam a co?

- Jest tu pełno kurzu!

Ania nie widząc w tym dużego problem, zmiotła cały kurz ogonem i wyrzuciła za okno. Problem mojego kataru, został rozwiązany. Weszłam w głąb jaskini i rzuciłam się na legowisko. Lili wyjęła Torakku z torebki, a później z rozbiegu rzuciła się na mnie. Stałam się jej poduszką, ale nie ruszało mnie to. Zaczęłyśmy tłumaczyć młodemu funkcjonowanie naszej watahy oraz naszych sojuszników. Gdy skończyłyśmy, Lili postanowiła wstać, aby przygotować legowiska, wbijając mi przy tym pazury.

- Auć, uważaj gdzie wpychasz te pazury...

- Sorrki - Opowiedziała krótko

Rozłożyła błyszczące skrzydełka i poleciała do góry zobaczyć, gdzie schowała koce. Dostałam swój puchaty, czarny kocyk do którego się przytuliłam. I love black! Rozłożyłam swoje koce w kącie, układając się na nich wygodnie, (Później udało mi się zdobyć koc z Andy'm!). Zwinęłam się w kłębek, a później zerknęłam jeszcze na młodego. Dziwne było to, że nie wystraszył go mój biały ryj. Gdy Lili jeszcze przygotowywała legowisko dla młodego, jak już zamknęłam oczy i otuliłam się ogonem. Po chwili poczułam czyjąś obecność obok siebie. Lili położyła się obok mnie. Każdy powoli szykował się do spania. Mój ogon był na tyle duży, że przykrył jeszcze ją. Przysłuchiwałam się wymianie zdań, jaka zaszła, bo Torakku chciał się prawdopodobnie wymknąć. Ostatecznie zerknęłam na nich kątek oka.

- Oboje już śpijcie

- Ja jestem dorosła - Odpowiedziała Ania

- To przynajmniej nie budź innych - Szepnęłam i przymknęłam powiekę

Ostatecznie wyszło na to, że i tak nikt nie chciał spać. Każdy znalazł sobie jakieś zajęcie. Lili wzięła książkę, a ja co jakiś czas zaglądałam do niej. Niestety wszyscy, wiązało się z tym, że szczeniak też nie chciał zasnąć. Trzeba było coś z tym zrobić, bo następnego Lili miała zacząć go nauczać. Grzecznie próbowałyśmy do niego przemówić, co nie przynosiło żadnych skutków. Trzeba było skorzystać z mocy. Na szczęście miałyśmy przy sobie wilka effinego - Anię, która korzystając z medalionu snu, sypnęła proszkiem na wilka, a ten natychmiast zasnął. Co prawda próbował się bronić, ale nic z tego nie wyszło. Ania przyczepiła się później mnie i Lili, bo również nie miałyśmy zamiaru iść spać. Mnie rozpierała ogromna energia, więc na nas obie również rozsypała proszek. Automatycznie padła jak mucha i zasnęłam.

*Ranek*

Obudziłam się wcześnie rano, czując że coś złapało mnie za ogon. Odwróciłam się i zobaczyła Lili, która go obejmowała. Zaraz później, na jej nosie usiadło małe piórko, które najwyraźniej było jej budzikiem. Usiadłam, zaczęła mnie bardzo boleć głowa. Obserwowałam małe piórko, które kolejno zaczęło budzić resztę. Sądziłam, że Ania przesadziła z tymi prochami na sen. Zeskoczyłam z legowiska, piórko zaczęło budzić młodego, ale on tylko zdmuchnął je smugą ognia i spał dalej. Lili poszła go szturchać, widać że chciała nakrzyczeć na niego, za zmieszczenie jej oryginalnego budzika, ale Ania nie wytrzymała. Wzięła gumową patelnię i uderzyła go w twarz. Grunt, że poskutkowało. Obudził, jak gdyby nigdy nic.

- Ach, myślałem, że to tylko zły sen, a teraz czeka na mnie brat i następstwo tronu i w ogóle - westchnął

- Ta, też mi cię miło widzieć... - Odpowiedziałam

- Ale na razie masz nas, też się cieszymy - Dodała po mnie Lili

Nie miałyśmy żadnego mięsa, a Torakkpu znów był głodny. Trzeba było coś upolować, a że nikt nie zgłosił się na ochotnika, to Ania stwierdziła, że młody może się wykazać i sam sobie coś upolować. Jakoś tego nie widziałam, no ale dobrze. Wypuściłyśmy go. Wyszłam przed jaskinię, obserrwując jego każdy krok dla pewności, że nie zrobi nic głupiego. Wyszło na to, że wszystkie poszłyśmy za nim.

- Wypłoszycie mi strusia...

- Nie ma tu strusi, to jest las chłopcze, sarny, dziki itd - Wyjaśniła mu Lili

Mimo wszystko młody stwierdził, że da sobie radę, upolować "leśnego strusia" i poszedł w las, natomiast ja wzbiłam się w górę, lądując na pierwszym, lepszym drzewie i obserwując go z góry. Od czasu do czasu zmieniała drzewo, żeby lepiej wszystko widzieć. Patrzyłam jak czołgał się między kniejami, a niedaleko niego, dzik grzebał sobie w ziemi. Z rozbawieniem słuchałam jego porównania, "duży, jak trzy strusie", ale później wtrąciła ma się Lili, która również wszystko obserwowała zza drzew. Torakkpu odbył z nią małą wymianę zdań, a później odwrócił się i dmuchnął ogniem, ale dzik gdzieś uciekł i wyszło z tego tyle, że gpodpalił krzak i rozniecił mały ogień, który szybko ugasiła Lili. Zeskoczyłam z drzewa zaraz przed nim.

- Chciałeś mnie spalić? - Westchnęłam - Mam pomysł, ty idź na lekcję z Lili, a ja upoluję tego "strusia", znaczy dzika

- Jessi tobie to zajmie, ja pójdę - Powiedziała nasza mistrzyni polowań

Eh, chciałam się pobawić i tak nie miałam ci lepszego do roboty. Lili stwierdziła, że będzie więcej mięsa jak pójdziemy obie, a później wzięła Torakkpu i poszła z nim na polanę, gdzie zazwyczaj szkoli młode wilki. Ania poszła w głąb lasu, a ja wzbiłam się ponad drzewa, w poszukiwaniu ciekawej łąki z zwierzyną. Wylądowałam na najbliższej polanie, gdzie schowałam się za jednym z krzewów i obserwowałam stado saren i jeleni. Zauważyłam, że jedna odłączyła się od reszty, więc przygotowałam się do ataku. Wtem usłyszałam tylko świst, a zwierzę było już martwe. Oczywiście Ania postanowiła polować z pomocą mocy i łuku, ponieważ dla niej to większa frajda. Każdy ma swój sposób. Ja wolałam tradycyjną metodę, rozrywania swojej ofiary, ale widząc że nie mam zbytnio jak się zabawić, wzleciałam w górę i udałam się na najbliższą plażę. Mimo, że była to pora jesienna to piasek był bardzo ciepły. Natychmiast się w nim zagrzebałam, żeby się ogrzać. Ania, która szybko mnie znalazła wskoczyła do zimniej wody. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz, co innego jakby to było lato... Po chwili zaczęło robić mi się gorąco, więc z pod niego wyszłam i otrzepałam się. Nagle usłyszałam czyjś głos, a nawet dwa. Oczywiście tego wygłodniałego szczeniaka było słychać, aż na plażę. Znaczy, że musieli być niedaleko. Podążyłam za ich głosem, tak samo jak Ania. Oczywiście do jaskini weszłam ostatnia, bo Ania z prędkością powietrza mnie wyprzedziła. W sumie też mi się nie śpieszyło. Oczywiście co zobaczyłam, gdy weszłam? Młody o mało nie dorwał by się do mikstur. Super genialnie. Gdy miał już pełny brzuch, zaczął nas zadręczać ciągłym "nudzę się". Ciężko było znaleźć mu jakieś zajęcie, więc Lili dała mu książkę z obrazkami o trenerach, z której zaczął robić origami strusia, bo co innego? Zmieniłam się w człowieka i zarzuciłam włosy do tył. Stwierdziłam, że pójdę na chwilę do siebie, a oni mogą potrenować Torakkpu. Wcale nie dlatego, że zwyczajnie miałam go dość po dwóch dniach przebywania z nim. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do swojej jaskini, to sprawdziła, czy aby na pewno wszystko jest na swoim miejscu. Na całe szczęście tak było, a jak usłyszałam ryk Aerin to byłam już spokojna w 100%. Usiadłam pod stołem obok smoka i zaczęłam gładzić go po pyszczku, a on w odpowiedzi machałam ogonem, od czasu do czasu uderzając mnie nim. Wyraźnie dochodziły do mnie odgłosy walki, ale nie zignorowałam, układając głowę na smoku. Stwierdziłam, że później będę mogła zobaczyć jego postępy. Przekręciłam się na drugi bok, przygniatając trochę smoka i zasnęłam...

***

Obudziłam chwilę później, bo coś łaskotało mnie w nos. Normalnie nie zdziwiło by mnie to, bo przecież leże na smoku, ale przecież on nie ma futra. Podniosłam głowę i spojrzałam w ciemność. Dostrzegłam tam zielone, kocie oczy. Czyżby zguba się znalazła? Nie zdążyłam nawet się podnieść, a on znów zniknął w ciemnościach. Tak jak przeczuwałam, sierściuch już od dnia mojej wyprawy na Aspell błądził gdzieś po moich tunelach... Dałam sobie z nim spokój. Wyszłam z jaskini zostawiając smoka z lamorożcem. Podeszłam do lodowej jaskini Ani, gdzie ona właśnie robiła dla Torakkpu broń. Wiele mnie chyba ominęło gdy zasnęłam. Była to obustronna broń drzewcowa z ostrzami kosy bojowej, w skrócie kosa.

- Z kim mogę powalczyć? Macie jakiś wrogów? - Usłyszałam go

- Tylko nie utnij sobie łap - Zaśmiałam się, gdy wychodził

Przed jaskinią, Ania wyczarowała mu mała armię do walki. Mieli miecz oburęczny oraz lekki pancerz. Oparłam się o lodową ścianę jaskini i wszystkiemu się przyglądała.  Zablokował jeden cios mieczem w strone jednego z wojowniów za pomocą trzonu, a później obrócił to wokół miecza tak, żeby zranić go w głowę. Następnie wyjął ostrze miecza. Dźgał go na przemian lekkimi, ale szybkimi ruchami, żeby zniszczyć mu pancerz, ale dostał od innego w głowę i zemdał. Cała armia zniknęła. Alios się skurczył i patrzył zdziwiony na wilczka. Ja stałam w miejscu, nie reagując. Można było przewidzieć, jak się to skończy, ale musiałam przyznać, że walczył dobrze, szkoda że zapomniałam że ma kilku do zabicia. Ania podeszła do niego i polała go płynem, żeby się obudził. Po chwili otsunęłam się od ściany, bo czułam że zaraz zamarznę. Widząc to Ania dała mi kurtkę, którą zarzuciłam sobie na ramiona i się w nią wtuliłam. Gdy Lili tłumaczyła mu, po co ma trenować, nagle zobaczył dzika z więc ściągnął z grzbietu kosę bojową. Wspiął się na drzewo, a następnie rzucił bronią w gałąź i tak zawisł na niej łapami. Lili podeszła do dzika i zaczęła go głaskać, gdy po chwili sobie poszedł, ona wyciągnęła ręce w stronę małego, żeby go złapać.

- Nie, sam zejdę. Czuje się silny

- Lili, najwyżej złamie sobie łapę - Powiedziałam, ale jednak podeszłam na wszelki wypadek pod drzewo

Dmuchnął w gałąź, która zmieniła się w żar. Odpadł razem z bronią, hamując się nią wylądował na ziemi, ale zapomniał o gałęzi, z której ogień zaczął powoli przenosić się na drzewo. Lili zawołała Kosti, która to ugasiła ogień, a ja odwróciłam się do odchodzącego sobie szczeniaka.

- Uważaj trochę z tym ogniem - Krzyknęłam za nim

Lili poleciała za nim

- Wiesz co ty robisz? - Zapytała - Musisz uważać!

- Na co?

- Na to, żeby nie spalić całego lasu... - Odpowiedziałam

Młody nadal nie rozumiał, więc dalej musiałyśmy mu tłumaczyć, że jak podpali cały las to my rownież będziemy umierać z głodu. Później powiedziałam Lili o tym, że chyba widziałam Colę w jaskini i nie wiem co z nią zrobić. Młody zareagował natychmiast, że chce mieć tego strusia. Po wytłumaczeniu mu, że to kot, Lili przywołała go puszką coca coli. W końcu przecież nie bez powodu nazywa się Cola. Gdy kotka przybiegła, oddałyśmy ją w ręce Torakku, a on schował ją do worka i szybko się oddalił. Miałam złe przeczucia, ale przynajmniej pozbyłam się sierściucha, który co noc miauczał w moich tunelach, jak i części mojej przeszłości. Rozdzieliłam się z Lili, która musiała nakarmić swoje zwierzaki i udałam się przed jaskinię. Rozejrzałam się kilka razy, bo poczułam się przez kogoś obserwowana. Stwierdziłam, że jak zwykle przesadzam i weszłam do środka. Poszłam sprawdzić, czy nie mam jakiegoś mięsa. Dołączyła się do mnie Ania. Gdy tak przeszukiwałyśmy miejsce, gdzie powinny być zapasy, doszłam do wniosku, że nie muszę karmić smoka, bo najwyraźniej już nakarmił się sam. Po chwili poczułam zapach dymu. Pobiegłam do głównego pomieszczenia jaskini. Ania zaraz za mną. Gdy zobaczyła, że ogień szybko się rozprzestrzenia, pobiegła do wyjścia, które było zablokowane, co najdziwniejsze dobrze zbitą ziemią. Szybko zaczęłam łączyć wątki. Doszłam do wniosku, że dachowłaz, znaczy jaguar powrócił. Zmieniłam się w wilka i złapałam smoka i pobiegłam z nim w korytarz, żeby znaleźć inne wyjście, których mogłoby się znaleźć wiele. Już po chwili zobaczyłam, że po jednej ze ścian spływa mały strumyczek, który skądś się chyba musiał wziąć, czyż nie? Użyłam swojej mocy i naprowadziłam strumień na ogień, który po chwili zgasł. Następnie rozglądałam się za jakimś otworem, z którego dokładnie płynęła woda. Znalazłam otwór, mniej więcej mojej wielkości, może trochę mniejszy. Puściłam smoka przodem, który nie miał żadnych problemów z przedostaniem się na powierzchnię. Później zawołałam Anię, która uparcie chciała pozbyć się ziemi. W końcu przyszła. Puściłam ją przodem, sama wyleciałam zaraz za nią. Wylądowałyśmy nie daleko plaży.

- Słyszałaś coś? - Zapytała

Zdziwiłam się. Nic nie usłyszałam, ale podeszłam do otworu, przez który wcześniej weszłam. Ktoś chodził mi po jaskini.

- Zemsta! - Usłyszałam jaguara

Prychnęłam i zaczęłam sypiąc piasek do otworu.

- Żryj gruz - Skomentowała Ania

Dowiadując się, że piasek to jego żywiął, dolałam mu tam wody, a on spłynął w dół razem z nią.

- Utop się! - Warknęłam

Wskoczyłam do środka i zaczęłam pozbywać się wody. Na wszelki wypadek, barierą mroku zablokowałam dostęp do najważnienszej części jaskini, a później idąc mokrymi śladami szukałam miejsca, do którego mógł wpaść.

- I co teraz? Tak łatwo zniszczyć wam dom! To kara za wtargnięcie na moje terytorium - Jego głos niósł się echem po tunelach

- Jeszcze nie wyrządziłeś, aż tak wielkich szkód! - Krzyknęłam, żeby to do niego dotarło

Chyba niemyślał, że to co najważniejsze trzymam w głównym pomieszczeniu. Tam tylko śpię. Stanęłam w wejściu, przez które wpadł. Spojrzałam w dół. Miał ciekawy upadek.

- Pomogłabym cie... Tylko po co? - Wzruszyłam ramionami

- Wiesz, nienapadałbym już na was - Odpowiedział

- Uważaj, bo jeszcze w to uwierzę - Prychnęłam

Gdy to mówiłam, poczułam że coś oplata moją łapę. Odruchowo chciałam się uwolnić, ale to coś mocno mnie trzymało, a była to pnącza. Jaguar wciągnął mnie do siebie, a później przygwoździł łapami.

- I co teraz? - Zapytał

Wiesz, ja zawsze mogę stąd wylecieć... A ty nie koniecznie, pomyślałam.

- I co, zabijesz mnie? W takim razie będziesz tu sobie umierać!

- Albo oboje przeżyjemy albo oboje zginimy, wybieraj - Powiedział po chwili namysłu

Zgodziłam się, mimo że domyślał się oszustwa z mojej strony, to i tak mi zaufał. Nagle do środka wpadła Ania i rzuciła nóż nad jego głową. Szybko odskoczył, a ja wstałam.

- Jessi o co chodzi? - Przywołała do siebie nóż

- O nic, całkowicie przez przypadek tu wpadłem

- Taa przez przypadek - Powiedziałam równo z Anią

Zaczęłam się z nią kłócić, co do metody wydostania się stąd. Jej pomysł znacznie kolidował z moimi planami, dlatego upierałam się, że może zniszczyć mi jaskinię. Jaguar był wyraźnie znudzony tym wszystkim i dobrze wiedziałam, że zaraz zacznie kombinować, więc telepatycznie wtajemniczyłam we wszystko Anię. Rzuciłam temu kłakoplujowi jeden z moich zapasowych bandarzy, żeby przywiązał sobie na wysokości oczu.

- Spróbuj podglądać, a spalę ci futro - Ostrzegłam

Na te słowa, poprawił sobie jeszcze opaskę. Ania sprawdziła czy jest dobrze. Widząc jak on to przywiązał prychnęła i zawiązała tak, żeby na pewno nic nie widział. Co z tego, że i tak było tu ciemno... Koty ponoć dobrze widzą w takim ciemnościach, a przynajmniej na pewno lepiej niż wilki, chyba. Oplotłam wokół jego łapy wodny sznur i zaczęłam prowadzić między tunelami. Skręciłam w kilka korytarzy, aż doszłam do pomieszczenia, które rozjaśniał wielki portal na środku.

- No, to nas wywali na powierzchnię, bez zniszczeń - Oznajmiłam

Wepchnęłam Jaguara do środka, zanim ściągnął bandarzową opaskę. Wylądował w jakimś losowym wymiarze.

- Zdychaj tam za te jaskinię - Warknęłam za nim