JustPaste.it

See the Hallyu - zapowiedź 1+2 dla forum

Seul to stolica, a zarazem największe miasto Korei Południowej. Od wielu lat dzierży tytuł jednego z najgęściej zaludnionych, jak i najbardziej nowoczesnych miast na świecie. To właśnie tutaj kult pracy jest widoczny gołym okiem, przez co tempo stołecznego życia można określić jako zabójczo intensywne - w zasadzie pośpiech goni pośpiech. Pracownicy małych i dużych korporacji (choćby takich jak Samsung, Kia, czy Hyundai) zaczynają pracę wcześniej, niż wstaje słońce, a następnie przebywają poza domem do późnych godzin wieczornych, z reguły sącząc soju w towarzystwie swoich szefów. I choć w przypadku Son Youngjae trudno narzekać na swój los, gdzie za każdym razem pije on przecież w komfortowym towarzystwie między innymi własnego ojca, tak jednak żywot firmowego bywalca pod krawatem nie zawsze potrafi spełnić życiowe oczekiwania - nie tutaj, nie w mieście, w którym ze wszystkich bilbordów biją nieskazitelne cery, idealne rysy twarzy, szczupłe sylwetki oraz, a może przede wszystkim, wielopłaszczyznowy sukces. Spoglądając na to wszystko jednak ze strony praktycznej - ilu miejscowych tak naprawdę jest w stanie podzielić los tych wszystkich uśmiechniętych aktorów, modeli i idoli? Cóż, rozczarowująco niewielu, bo żeby jedni mogli bardziej błyszczeć na tle innych, potrzeba szarych obywateli, którzy zapełnią całą przestrzeń za danym celebrytą. Z drugiej jednak strony - może w niektórych przypadkach warto się zastanowić, czy aby szarość nie jest lepsza od czarnego mroku, w jaki potrafi wciągnąć człowieka przemysł rozrywkowy?

Szczególnie powyższe tyczy się obszaru koreańskiego popu - choćby Park Yuhwan nie pamięta już, kiedy ostatnio się wyspał. Ciągłe treningi i wycieńczające koncerty mogą naprawdę zmęczyć człowieka nie tylko fizycznie, ale też psychicznie, bo podczas tej ścieżki kariery nie ma miejsca na potknięcia. Pismaki tylko czekają, aby móc zrujnować czyjeś życie, a rzesza fanów machających wielobarwnymi lightstickami w geście wspierania danego zespołu w ciągu jednego wieczora może zamienić się w czarny ocean pogardy. Mimo wszystko, wielu idoli dzielnie znosi blaski, jak i cienie sławy, mając z tyłu głów przeświadczenie, że powinni być wdzięczni za otrzymaną od losu szansę. Albowiem wielu podobnych do nich w miarę upływu czasu zlało się z tłumem ambitnych trainee, wypalając swój potencjał gdzieś pomiędzy jednym, drugim, trzecim, a czasem i dziesiątym rokiem trenowania do spełnienia marzeń w którejś z wytwórni - często w tych niewielkich, choć jak szczęście dopisywało, trafiali pod rozpoznawalne skrzydła takich ,,grubych ryb", jak chociażby NWS albo Cherry Flowers. Niemniej, tak na marginesie, postronni twierdzą, że zarówno w jednym, jak i drugim budynku nie jest zbyt kolorowo, a podstawiane pod nosy młodych dziewcząt i chłopców kontrakty, potrafią funkcjonować niczym cyrografy, przemieniając ich w bezwolne lalki zarządów. Jednakże kto choć raz nie poczuł się podobnie zniewolony, choćby samymi oczekiwaniami otoczenia?

Dodatkowo, nie należy także zapominać o fakcie, że obecnie Korea podzielona jest na dwa państwa — Republikę Korei oraz Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną, gdzie oba pozostają ze sobą w nieprzyjaznych stosunkach. W świetle tego trudno się dziwić, że Korea Południowa należy do nielicznej grupy państw na świecie o obowiązkowych służbach wojskowych, choć sama ta powinność, nałożona na młodych mężczyzn, potrafi niejednej osobie spędzać sen z powiek. Przykładowo Choi Daehyun już od jakiegoś czasu zagląda do skrzynki na listy z pewną dozą strachu, jaka nieznośnie podpowiada mu, że wśród korespondencji dostanie wkrótce ponowne wezwanie do służby, z której znacznie ciężej, niż ostatnio, będzie mu się wyplątać — w końcu tym razem nie będzie mógł powołać się na opiekę nad młodszym bratem, ponieważ ten zdążył już skończyć to ,,magiczne'', dziewiętnaście lat, zwane koreańską pełnoletnością. Z tyłu głowy wyrobił sobie również przeświadczenie, że jego praca także nie posłuży mu za dostateczne wytłumaczenie. Zresztą... Jak w mediach będzie wyglądać fakt, że ktoś taki jak on, celebryta, już któryś raz miga się od służby? Ludzie w stolicy, jak i przede wszystkim portale plotkarskie potrafią być przecież okrutni i młody mężczyzna niekoniecznie chciałby dawać jakikolwiek materiał w ramach pożywki choćby takiej Miss Dispatcher, ponieważ sama wymowa jej pseudonimu wiąże się u niego z odruchem wymiotnym. Choć trzeba przyznać, że trudno się temu dziwić, bo ta anonimowa twórczyni ostatnio aż zbyt często brała go sobie na celownik.

A jeśli już o celownikach mowa... Wiedzieliście, ze przestępczość w Korei Południowej jest jedną z najniższych na świecie? Nie oznacza to jednak, że zupełnie jej nie ma, ponieważ w mniej ciekawych dzielnicach można natknąć się na tzw. ,,kkangpae" aka członków niezorganizowanych gangów ulicznych, przypadkowych chuliganów, czy też prostych bandytów, którzy nieznacznie, ale jednak zakłócają spokój miejscowej ludności. Tacy ludzie to jednak zaledwie wierzchołek przestępczej góry lodowej, gdzie, wbrew pozorom, wcale nie odczuwa się chłodu. Wręcz przeciwnie – atmosfera na ulicach Seulu potrafi czasem zrobić się naprawdę gorąca, szczególnie jeżeli jeden gang zacznie się panoszyć na terenie drugiego. Całkiem niedawno przekonała się o tym Yoon Nari, znajdując się w nieodpowiednim miejscu i czasie w dzielnicy Jung, gdzie próbowano przypomnieć jej mniej lub bardziej dyplomatycznie o tym, co Koreańczycy z Gangu Siedmiu Gwiazd sądzą o ludziach pracujących pod skrzydłami Japonii. Szczęście w nieszczęściu, że w przypadku młodej kobiety skończyło się jedynie na podartych ubraniach i rozbitym telefonie. Niemniej, panna Yoon po tym wydarzeniu zaczęła się znacznie bardziej intensywnie zastanawiać nad tym, o ile łatwiejsze byłoby jej życie, gdyby jednak nie związała się na tyle mocno ze stołecznym kryminałem. W końcu miała na siebie tyle różnych planów. Może aktualnie, zamiast lizać rany, byłaby właśnie w studenckim audytorium, słuchając jakiegoś przeraźliwie nudnego, wieczornego wykładu? Albo zwiedzała miejscowe kluby z uczelnianymi znajomymi, trzymając w ręku któryś z kolei kufel zimnego Hite'a?

Tylko że studenckie życie wcale nie jest tak kolorowe, jak postronnym mogłoby się wydawać. Jasne, klubowe integracje, bywanie w uniwersyteckich bibliotekach, czy też nawet łapanie porannej kawy i kanapki z jednego z wielu sklepików GS25 w drodze na wydział zawsze miało swój specyficzny urok, jednakże Min Sunhee niekoniecznie mogła go zaznać, spędzając całą swoją drogę do zdobycia wyższego wykształcenia przed ekranem swojego komputera. I choć teoretycznie młoda Koreanka nie powinna narzekać, bo gdyby nie Seoul Cyber University z pewnością trudno byłoby jej pogodzić rozwijającą się karierę ze ścieżką dyplomową, jednakże nic nie może poradzić na to, że czasem nachodzą ją myśli, czy aby w tym wszystkim nie poświęciła zbyt wielu lat swojej młodości. Dodatkowo, z pewnością dyplom choćby z takiego Yonsei University, czy też Korea University wyglądałby lepiej w papierach.