Nowy spis lektur jak z parafialnego muzeum. Czarnek szkołę „zjaniepawla”
To nie jest drobna zmiana na liście lektur. Przemysław Czarnek przekształca szkolny kanon w taki sposób, aby poloniści stawali się animatorami życia duchowego uczniów. Lektury są tak dobrane, by kształtować człowieka o mentalności prokatolickiej. Jan Paweł II i Stefan Wyszyński to filary listy.
Uczeń nie musi być członkiem wspólnoty oazowej, aby dojrzewał w wierze. Wystarczy, że pod opieką nauczyciela, swojego duchowego przewodnika, zapozna się z lekturami, jakie narzuca dzieciom i młodzieży MEiN. Coraz mniej w kanonie jest dzieł stricte artystycznych (właśnie wyleciała poezja Marcina Świetlickiego), a coraz więcej o charakterze przeżyciowym, budujących wspólnotę i chrześcijańską duchowość. Typowy polonista – nauczyciel od literatury – może sobie nie poradzić.
Szkoła „odgombrowiczona”, „zjaniepawlona”
Kiedy u schyłku PRL wprowadzono do lektur Gombrowicza, poloniści nie wiedzieli, jak go omawiać. Pisarz był bowiem w edukacji nieobecny, wręcz zakazany. Oświata peerelowska była „odgombrowiczona”. Trzeba więc było to naprawić, co wywołało panikę wśród nauczycieli. Nie byli przygotowani do omawiania choćby „Ferdydurke”. Po pomoc ruszyli na uniwersytety, zapisując się masowo na organizowane pospiesznie kursy z Gombrowicza. Efektem przymusowego „zgombrowiczenia” szkół i słabego przygotowania nauczycieli była niechęć uczniów do tego pisarza. Nauczyciele nie umieli go bowiem omawiać.
Dzisiaj Przemysław Czarnek mówi, iż szkoła się „odjaniepawla”, czyli że odchodzi od przekazywania myśli polskiego papieża. Minister uważa, że w kanonie wciąż jest za mało dzieł katolickich, a za dużo świeckich. Trzeba więc to zmienić i szkołę „zjaniepawlić”. Historia się jednak powtarza i znowu problemem są nieprzygotowani nauczyciele. Istnieje poważna obawa, że nie będą potrafili duchowo przewodzić uczniom w przeżywaniu myśli Wielkiego Polaka. Najpierw więc trzeba będzie „zjaniepawlić” nauczycieli. Polonistów należy dokształcić ze znajomości dzieł, które minister wepchnął do lektur, inaczej cała pisowska robota na nic.
Tyle Wojtyły, ile Mickiewicza
Należy się spodziewać, że w nowym roku szkolnym nauczyciele zostaną masowo zapędzeni na szkolenia z nowych lektur: z „Tryptyku rzymskiego” Jana Pawła II, z „Pamięci i tożsamości”, z „Fides et ratio” czy „Przekroczyć próg nadziei”. Wszystko to są dzieła tego samego autora – polskiego papieża. Wprawdzie jeszcze nie obowiązkowe, ale uzupełniające, jednak znając życie, będą traktowane jako bezwzględnie obowiązujące. A przecież to nie są wszystkie dzieła tego autora w zmienionym od nowego roku szkolnego kanonie. Jest jeszcze „Przed sklepem jubilera” oraz książki o nim, np. „Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły”.
Tym samym papież jest równie mocno obecny w edukacji polonistycznej co Jan Kochanowski czy Adam Mickiewicz, a przecież pod względem literackim to zupełnie inna liga. Natomiast Jan Paweł II na liście lektur o głowę bije noblistów: Czesława Miłosza oraz Wisławę Szymborską. Żeby sobie z takim ogromem duchowości poradzić, a przecież są jeszcze teksty kard. Wyszyńskiego i innych „pasterzy”, polonista powinien ukończyć podyplomowo studia teologiczne, inaczej będzie się czuł obco i nieswojo na własnych lekcjach. A już na pewno bez teologicznej podbudowy nie spełni się w nowej roli, jaką wyznacza nauczycielom minister Czarnek, czyli animatora życia duchowego uczniów. Żeby dzieci zostały skutecznie „zjaniepawlone”, najpierw muszą zostać duchowo przemienieni nauczyciele. Zmiany w kanonie to początek krucjaty w oświacie.
Nurt narodowo-katolicko-męczeński
Czarnek realizuje cel PiS, jakim jest więcej historii w szkole. Uczniowie mają dogłębnie poznawać dzieje męczeństwa narodu polskiego. Jednak ministrowi nie wystarczają lekcje historii do realizacji tego zadania, zabiera więc polonistom ich godziny, każe bowiem na polskim uczyć o dziejach narodowych. Do tego służą nowe lektury, np. „Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917–1919” Zofii Kossak-Szczuckiej czy „Raport Witolda” Pileckiego. W ogóle autorzy o zacięciu historycznym i katolickim są nadreprezentowani w kanonie, wspomnianej Kossak-Szczuckiej są w lekturach aż cztery dzieła (dorównuje więc najwybitniejszym pisarzom, jak Sienkiewicz czy Prus).
MEiN nie ukrywa, co jest przyczyną zmian, chociaż nie nazywa tego po imieniu. Chodzi o „czytelny system wartości”. Można więc domniemywać, że kanon przed zmianami promował wartości w sposób „nieczytelny”. Z powodu owej nieczytelności z lektur został usunięty Marcin Świetlicki, a z poetów dawnych – François Villon (pisał o prostytucji). Minister zmienia listę lektur, aby na lekcjach – niczym na spotkaniu oazowym – było pod względem moralnym bardziej czytelnie, a pod względem kulturowym mniej różnorodnie. Koniec z zasadą, że dzieła reprezentują epokę, od teraz reprezentują tylko jeden jej nurt: narodowo-katolicko-męczeński.
Olga Tokarczuk ledwie kwili
Kanon wprawdzie stał się bardziej czytelny, jeśli chodzi o promowanie wartości, jednak człowiek, który te zmiany wprowadził, musi być niepoczytalny w zakresie rozumienia pedagogiki oraz metodyki nauczania języka polskiego jako ojczystego. Polszczyzna to nie Jan Paweł II, jakkolwiek papieska mowa jest cennym, ale przecież tylko jej odłamem. Nie można wbijać uczniom do głów, że język polski wytworzył jedynie dzieła religijne, męczeńskie, patriotyczne, bolejące nad losem Polaka na kresach, że polszczyzna to mowa ofiar i bohaterów, język modlitewny, hieratyczny, wzniosły. Nie tylko, panie ministrze. Polszczyzna to także Świetlicki.
Na razie ostał się jeszcze na liście lektur inny rodzaj języka niż wzniosło-narodowy, ale przecież jest spychany na margines. Tkwi w kanonie wciąż Wyspiański czy Różewicz, już przygnieciony Kossak-Szczucką czy kard. Wyszyńskim. Innej mowy niż bogoojczyźnianej prawie nie słychać, a Olga Tokarczuk – przecież noblistka – ledwie kwili (tylko jedno opowiadanie). Trudno to pojąć.
Kanon przed zmianami był anachroniczny, a teraz to już kupa staroci żywcem wzięta z parafialnego muzeum. Jest tam parę wartościowych eksponatów, ale giną w nadmiarze religijnego i narodowego patosu. Jak na parafialne ambicje kustosza tego muzeum Przemysława Czarnka – całkiem dobra kupa dzieł. Jednak gdy chcemy poszerzać horyzonty, rozumieć świat i mieć pragnienie go zmieniać na lepsze, to zdecydowanie zły zbiór literatury. Nie zainspiruje do działania, najwyżej do modlitwy.
Dariusz Chętkowski
Absolwent polonistyki i filozofii Uniwersytetu Łódzkiego. Studiował też historię sztuki. Nauczyciel, pisarz i publicysta. Znany z niekonwencjonalnych sposobów nauczania, obecnie łączy tradycję z nowatorstwem. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polonistyce” i „Ergo”.
-
Proście, nauczyciele, a resort Czarnka wam da... termometr
-
Poprawa matury nawet pięć razy. Szkoły udają, że problemu nie ma
-
PiS najpierw zmieni listę lektur, a potem sposób nauczania
Najczęściej czytane w sekcji Społeczeństwo
-
„W takiej budzie mszy nie będzie”. Długi spór o kościół w Tarnowie
Agnieszka Rodowicz -
Tomasz Lipiński: Ta władza sprawiła, że Polska stała się pośmiewiskiem
Leszek Gnoiński -
Po co władzy Pałac Saski
Adam Szostkiewicz -
John Lennon i LGBT. Tonący Kościół chwyta się brzytwy
Adam Szostkiewicz -
Samosąd na działkach w Pleszewie. Syn zemścił się za krzywdę matki
Norbert Frątczak
Czytaj także
Sierpień 2021: najciekawsze książki dla młodszych czytelników
Jak co miesiąc wybieramy książki mądre, ciekawe i estetycznie wydane. Dla najmłodszych czytelników.
Samosąd na działkach w Pleszewie. Syn zemścił się za krzywdę matki
Ciało już w ziemi, podejrzani w areszcie, a Pleszew nadal myśli o odpowiedniej karze. Oraz o tym, kto tu jest ofiarą.
Czy można zajść w ciążę, będąc już w ciąży?
Zdarza się, że kobiety rodzą bliźniaki, z których jeden jest wyraźnie mniejszy niż drugi i wygląda tak, jakby miesiąc krócej był w łonie matki niż jego bardziej rozwinięty brat lub siostra.
Bo Kukiz jest, jaki jest. Dla PiS wyprzedał dawne ideały
Paweł Kukiz stał się smutną ikoną. Symbolem wszystkiego tego, przeciw czemu buntował się w swoich piosenkach.
Aplikacje Polityki
Codziennie podsumowujemy dla Ciebie najważniejsze wydarzenia dnia.