JustPaste.it

Problem w związku?

Fragment z Ajahn Brahm (Właściwa mowa)

 

Jeśli macie problem w związku, w małżeństwie, spróbujcie nagrać – zapytajcie o zgodę partnera – jeden dzień z waszego życia. Tylko jeden dzień waszych rozmów, o ile jeszcze chcecie ze sobą rozmawiać. Ale jeśli nadal ze sobą rozmawiacie, nagrajcie wszystko, co do siebie mówicie, a potem to odsłuchajcie. Weźcie kartkę papieru, podzielcie stronę na dwie części – po jednej spiszcie pochwały, po drugiej krytykę. Zobaczcie, ile chwalicie siebie nawzajem w ciągu dnia, a ile krytykujecie. Wtedy zdacie sobie sprawę, dlaczego wasz związek może nie przetrwać. Przez krytykę. Prawie w ogóle nie mówicie sobie miłych rzeczy. Przez to nie tylko związki się nie udają, ciągła krytyka powoduje też problemy psychiczne – depresję czy niską samoocenę – a także problemy fizyczne, choćby raka. To jest bardzo negatywne. Sposób, w jaki mówimy, trafia do naszych serc, przenika nasze życie, i wtedy stajemy się chorzy. Ciało też na tym cierpi. Z tego powodu i ja byłem chory przez lata – prawie straciłem radość. Tak, byłem zmęczony. I naprawdę powinienem był się rozchorować, kiedy pojechałem do Indonezji, bo dwa razy dziennie latałem samolotem, przemieszczając się między wyspami, w nocy było okropnie gorąco, a klimatyzatory nie są tam produkowane dla ludzi z zachodu. Temperatura nigdy nie spadała poniżej 27 stopni. Było naprawdę gorąco. Ale przetrwałem. W każdym razie, jeśli macie dobre nastawienie, nie narzekacie zbyt dużo, to okazuje się, że jesteście o wiele zdrowsi. Dlaczego tak jest? Ponieważ każda drobna pochwała, którą sobie dajecie, tworzy nie tylko dobrą, szczęśliwą atmosferę w rodzinie, ale też sprawia, że to szczęście pojawia się w waszym sercu. Teraz już widzicie, że tak wiele chorób – tyle chorób społecznych – ma prostą przyczynę. Jest nią niewłaściwa mowa. Potrzeba wielu ćwiczeń, żeby zacząć mówić miło. Na początku nieraz będziecie się musieli do tego zmuszać. Ale zaciśnijcie zęby i powiedzcie do męża: „Mężu, jesteś taki cudowny… Musiałam ci to powiedzieć”. Może na początku będziecie zaciskać zęby, ale z czasem przyzwyczaicie się do tego i zaczniecie mówić miłe rzeczy bez napięcia. Wtedy też zaczniecie się tym cieszyć. Każdy lubi pochwały, a jeśli kogoś chwalicie, to działa – często o tym mówię.

 

Chociażby wasze dzieci… Dlaczego dzieci się źle zachowują? I znów: nagrajcie się, kiedy do nich mówicie. Ile razy w ciągu dnia mówicie swojemu dziecku coś miłego? A ile razy je strofujecie, poprawiacie, mówicie, że się spóźnia, że źle odrabia lekcje, że jego pokój jest nie do końca czysty, że to, że tamto? Kiedy zdacie sobie sprawę z tego, co robicie, zrozumiecie, skąd bierze się tak wiele problemów z dziećmi. A gdy idą do szkoły, nauczyciel mówi im, że stać je na więcej, no chyba, że są już najlepsze w klasie. – Ale ja jestem drugi, nauczycielu! – Ale i tak możesz być lepszy! Skoro więc dziecko jako drugie w klasie i tak jest krytykowane, to co by było, gdyby było najgorsze?

 

OK, słyszeliście już tę historię, ale uwielbiam ją opowiadać. Kiedy byłem nauczycielem, jeden z moich uczniów radził sobie gorzej niż reszta. Wiadomo, zawsze ktoś jest ostatni. Nawet w klasie z 30 Albertami Einsteinami któryś z nich musi być najgorszy. Ale wiecie, jaka jest natura naszego społeczeństwa: jeśli uczę się najgorzej, to znaczy, że jestem przegrany, beznadziejny, bezużyteczny. Wtedy wpada się w depresję. Kiedy rozdawałem świadectwa na koniec roku, zauważyłem, że uczeń, który najgorzej sobie radził, wygląda na załamanego po tym, jak zobaczył swoje świadectwo. To było widać po twarzy. A zaraz po smutku przyszedł strach. Wyraz twarzy może nam powiedzieć wszystko o tym, co się dzieje w głowie dziecka. Co wieczorem powiedzą rodzice? Jak go ukarzą, na co mu nie pozwolą, co zabiorą? Czy powiedzą: „Jeśli w przyszłym roku nie zaczniesz się lepiej uczyć, to wpadniesz w jeszcze większe kłopoty”? To dziecko „zaraziło się” od rodziców. Było przerażone. Podszedłem do niego. Nie umiem być bierny, kiedy widzę, że ktoś ma takie trudne chwile, zawsze chcę takiej osobie pomóc. I pomogłem mu tak, że pochwaliłem go za to, że najgorzej mu poszło. Wiecie, jak to zrobiłem? W buddyzmie są takie wspaniałe, małe sztuczki. Dlatego buddyzm i dobra kondycja umysłowa, a nawet fizyczna, idą ze sobą w parze, to wielkie wsparcie dla zdrowia. Opowiedziałem mu więc o koncepcji bodhisattvy. Jeśli przejrzycie książki buddyjskie, natkniecie się na to pojęcie. „Bodhisattva” – to słowo sanskryckie. Co znaczy? Określa osobę, która poświęca własne szczęście dla dobra kogoś innego, a nawet oddaje życie dla dobra innych ludzi. Bodhisattva, czyli ktoś, kto się poświęca. Tacy ludzie są naprawdę bardzo szanowani w buddyzmie. Jeśli pójdziecie do chińskiej świątyni, to zobaczycie posągi przedstawiające bodhisattvów – ludzie ich czczą. Powiedziałem więc temu uczniowi: „Ty jesteś ostatni w klasie. Ty jesteś bodhisattvą. To ty się umyślnie poświęciłeś i zostałeś najgorszym uczniem w klasie. Dzięki tobie żaden z twoich przyjaciół nie będzie cierpiał, bo to ty dostaniesz dziś burę od rodziców. Wszyscy twoi koledzy myślą tylko o sobie, a ty celowo i z miłosierdzia dla nich zdecydowałeś, żeby być na tym strasznym 30. miejscu w trzydziestoosobowej klasie. Podpowiem dyrektorowi, żebyś to ty dostał tytuł bodhisattvy roku w szkole”. Nawet u najgorszego ucznia można znaleźć coś, za co można go pochwalić. A, jeszcze muszę dodać, bo jest tu kilku nauczycieli, że jeśli wykorzystacie tę technikę, to zawsze musicie zaznaczyć, że uczeń może dostać tytuł bodhisattvy tylko raz. Upewnijcie się, że ktoś inny dostanie tę nagrodę za rok.


Co zrobiłem? Pochwaliłem kogoś, kogo – czasem może się wydawać – trudno jest pochwalić. Byłem szczęśliwy, kiedy to robiłem, a chłopak też zaczął się śmiać. Pewnie pomyślał, że jestem szalony, ale jednak się śmiał. To przełamało jego depresję.