JustPaste.it

Hopsała sobie Meril po łące,

Ganiając motyle i zające.

Unikała wzgórza pewnego,

Unikała tam "stworka" jednego.

Co to czarnego ślimaka przypomina,

Przy praktyce z nim niejednemu uczniowi zrzedła mina.

Rękawice i gogle zawsze trzeba mieć,

Choć niektórzy i zatyczki do nosa biorą też.

No ale Meril do niego nie podchodziła,

A do cieplarni dzisiaj nie wchodziła,

Bo pierwszaczki roślinki przesadzały,

I już widziała, że niektóre osoby mdlały.

Pewnie nauszniki źle założyły,

A roślinki całkiem porządnie wyły...

Krówka tak sobie biegała,

Gdy nagle coś sobie przypomniała...

Że pewne nasionka miała oddać do sklepu zielarskiego,

Lecz przecież nie dokonała tego.

A nasionka zostawiła w podziemnym przejściu pod schowkiem,

Do tego dechę dobiła kopytkiem.

A cóż może się stać z nasionkami w ciemnościach?

Przecież nikt tam nie zajdzie w gościach.

Do tego wilgotno tam i nie zbyt miło,

Więc po co by się tam wchodziło?

I tak radośnie sobie tuptała,

Nagle na jakąś dziwną roślinkę spojrzała,

Od razu sobie obrazki z lekcji Profesor przypomniała.

I tego tam Nevilla pamiętała.

Przecież to on z taką roślinką podróżował,

Jakiś wujek mu ją podarował.

Krówka się mocno skrzywiła na samą myśl,

Że miała by cieplarnie po tej roślince myć.

I wtedy nagle do jej łepetynki zawitał obraz przemiły,

Roślinki, które uczniów do schowka wabiły.

Każdy czuł zapach jak przy amortencji,

Każda wyobraźnia miała swój dar inwencji.

A że roślinka kwitła raz na sto lat,

To Meril miała nadzieję, że w ten czarodziejski świat,

Uda się jej zobaczyć choć raz,

Jak wygląda tej roślinki kwiat.