JustPaste.it

Od razu ostrzegam, że piszę na nowym telefonie i może być sporo błędów xd

~Lili~

Leżałam obok Aliosa na ziemi, jako człowiek i głaskałam go po pyszczku. Dzisiaj była piękna pogoda, aż chce się żyć. Nagle zauważyłam wybiegającą z lasu Jessikę. Wyskoczyła zza krzaków i usiadła obok mnie ciężko dysząc.

J: Liliii- zaczęła jęczeć.

L: O co chodzi? - jak zwykle pewnie nic dobrego, pomyślałam.

J: Nie mam Aerina- Alios, gdy usłyszał imię brata zaczął głośno ryczeć w stronę nieba, a ja wstałam zaskoczona.

L: Jak to?

Anja wyskoczyła zza krzaków drząc jape "Allah Akbar".

A: Eloszka Dziewczęta.

L: Hey Anja.

J: Hej- powiedziała Jessika ze smutkiem.

A: Coś przegapiłam?-spytała lekko zdziwiona.

L: Tylko kolejne zniknięcie smoka śmierci, nic wielkiego- odpowiedziałam.

A: Nic wielkiego... CZEKAJ CZEKAJ CO?!

J: No byłam w jaskini, ale go nie było, a zostawiłam go tam...- położyła się na ziemi chowając głowę w łapy.

A: Smok ci wszedł do jaskini? Jak ty go tam wepchnęłaś?- zdziwienie Anji wydało mi się odrobinę zabawne.

J: Zmienia rozmiary- wymamrotała.

Ledwo ją zrozumiałam przez tę głowę schowaną włapach.

A: Aaa- Anja wreszcie zrozumiała.

Choć te smoki chyba jeszcze nie raz ją zaskoczą. Ja natomiast zaczęłam się zastanawiać, gdzie może teraz być Aerin. Do głowy wpadła mi jedna tylko możliwość...

L: Lenav- szepnęłam tak cicho, że mogły mnie nie usłyszeć.

J: Co sugerujesz?- zauważyłam, że zerka na mnie kątem oka.

A: Czemu wołasz Lenav?

L: Pamiętasz jak przyszła, gdy Dachowiec uciekł?

Te myśli mnie przerażały, a Anja wydawała się być znudzona brakiem zainteresowania jej osobą.

J: No, była zła na nas...

A: To ja może usiądę...- usiadła na ziemi.

J: Chciała smoki!- poderwała się wreszcie rozumiejąc, o co mi chodzi.

L: Jeden albo oba...

A: Srutututu...- Anja bawiła się piaskiem.

J: Zostawiłam Aerina, dlatego go zabrała!-byłyśmy bardzo przejęte.

L: Nie mogę go zostawić w takiej sytuacji- patrzyłam na Aliosa.

J: Anja to poważna sprawa... Dla mnie!- A dla mnie to już nie?-znów zaczęłam myśleć.

Jessi odwróciła się w stronę zdezorientowanej Anji cała zdenerwowana.

A: No tylko siedzę no, przecież już się nie wydurniam.

J: A ja się czuję jakbyś to ignorowała.

A: Nie ignoruję. Siedzę i słucham.

J: Lili, nie powinnaś zabierać Aliosa. Miał być jeden albo dwa, wzięła jednego.

Wskoczyłam na mojego smoka i przytuliłam się do jego szyi. Dobrze wiem, że Alios jest kolejnym celem.

L: Nie wybrałyśmy Jessiko... Może go wziąść, gdy będziemy jej szukać...- mój głos stał się chłodny, przeczucie, że Aliosowi coś grozi było przerażające. To ja miałam go chronić i taki mam zamiar.

Natomiast Anja lampi się na sytuację. Jessika wskoczyła za mną.

J: W takim razie będziemy go bronić i odbijemy Aerina!- wyczuwam bijącą od niej ekscytacje.

Wszystko zwolniło. W tym momencie przypomniała mi się kartka. Kartka, którą kiedyś znalazłam i słowa brata: "Nie pokazuj im tego. Im dłużej nie będą o tym wiedzieć, tym lepiej" Gdy Anja wskakiwała za Jessike, Alios przesłał mi kolejną wizję. Lecimy tam. Do wymiaru, gdzie według dziadka Srebrnego odnalazłabym się lepiej, niż w jakimkolwiek innym miejscu... Wzbudzają mnie słowa Anji gotowej do lotu.

A: Chyba też mam wejść.

J: Chyba tak.

L: Chyba oczywiste.

Wtedy Alios szybko wzleciał do góry. Anja była w swoim żywiole i bawiła się chmurami.

J: Czyli, wymiar przyjaźni?-pyta w końcu i chwyta się mocniej.

L: Nie sądzę... obrazy są inne, nie rozpoznaje ich...

A: Wygodny ten twój smok.

L: Cieszę się.

J: Obrazy?

L: Sposób komunikacji między mną, a nim. Czasem pokazuje mi wizje, a czasem obrazy z różnych miejsc, gdy nie może to opisać słowami. W sumie częściej używa obrazów, bo to smok.

Anja dalej bawiła się chmurami i czekała na coś.

J: W takim razie gdzie jest Lenav?

L: Nie wiem, zaraz się okaże- dodałam wiedząc co zamierza Alios.

Smok nagle wzleciał trochę wyżej, po czym zaczął szybko lecieć w dół. Gdy byliśmy blisko ziemi, tuż nad nią pojawił się portal w który wlecieliśmy.

J: Jeeej, jak na kolejce górskiej- była uśmiechnięta od ucha do ucha.

Dziwnie się czułam, jako jedyna byłam ciągle zmieniona w człowieka i gadałam z wilkami.

L: Tylko lepszej- zaśmiałam się.

A: Wolne- patrzyła w niebo.

Alios chciał ją ukarać za słowa i uderzył ją, dla siebie, lekko. Jednak ona nic sobie z tego nie robiła i dalej leżała.

A: Zapomniałaś że mam moc powietrza. I takie prędkości to ja mam na co dzień- zasłoniła mi  twarz dużą chmurą.

Jessi rozłożyła się wygodnie i niechcący łaskocząc smoka w skrzydło, na co on zareagował skręcając, robiąc kółko w powietrzu i lądując na ziemi. Odgoniłam chmury ręką, co poskutkowało tym, że Jessi miała wąsy z chmury. Poraziłam Anje lekko prądem.

L: Gdzie z tymi chmurami.

A: Chmury są fajne.

J: Puchate- powiedziała to rozmarzonym głosem, co wydało mi się zabawne.

L: Bardzo- zeskoczyłyśmy z Anją ze smoka.- Gdy się ich nie ma na twarzy.

A: Jaki dziwny grunt, taki... błotnisty.

L: Jakby chodzić po wodzie- od razu mi się to spodobało.

Jessika poruszała chwilę chmurkowym wąsem i zeskoczyła do nas.

A: Jakby chodzić po łóżku wodnym.

L: Dokładnie.

A: To ja wolę polatać- automatycznie poleciała do góry.

J: Nie lubię błota- też podleciała lekko do góry.

L: Pff, dla mnie jest idealnie.

Alios zmniejszył się do rozmiarów łapy Jessiki i wleciał mi na głowę. Jessika kichnęła i jej wąs zniknął.

A: Alios do kieszonki- śpiewa.

J: Aż tak mały być nie może.

L: Kieszonkowy Alios? - zaczęłyśmy się z Jessi śmiać.

A: Tak, zabierz na drogę, przenośna wersja, przyjazna dla dzieci.

J: Prowadź przewodniku- zaczęła lecieć nad moją głową.

Chodziłam zachwycona po wodnym gruncie w stronę góry. Anja leciała za nami na plecach, a Jessika nad moją głową drażniąc Aliosa włosami. Anja zaczęła psuć mi ułożoną fryzurę, a Jessi futro.

J: Ej.

A: Co?

Anja zmieniła się w człowieka i dalej sobie leciała na plecach.

J: To ja będę sie czuła jak pies wasz- zaczęła się śmiać.

A: Siad Jessi.

Zauważyłam jak jakaś postać wleciała do wodospadu.

A: Waruj- kontynuowała.

J: Nie robię sztuczek na zawołanie- zaczęła cicho warczeć.

L: Ciszej

Ucichły.

A: Gdzie ona wleciała?

Jessi zniżyła się do ziemi, najprawdopodobniej chciała coś lepiej zobaczyć. Poleciałam w stronę wodospadu.

L: Tutaj- bez wahania wleciałam do środka.

A: Będę mokra- zaczęła jęczeć, ale wleciała za mną. Zauważyłam rannego smoka

A: Ej no Lili zalałaś mi obrączkę- zaśmiała się zaczęła suszyć.

L:Sama wleciałaś za mną- też się zaśmiałam.

A: No bo czeba

Podeszłam do smoka i zaczęłam patrzeć gdzie jest ranny.

A: Mam ziółka jakby co- dalej się suszyła.

L: Ja też.

A: Ale ja mam Anjowate. Wszelkiego rodzaju- ciągle się śmiała.

Nagle ktoś mnie złapał i zakrył usta. Anja niczego nie widziała, bo ten ktoś schował się w cieniu.

A: Lili gdzie ty?- próbowała coś zobaczyć i wyjęła broń.- Coś mi tu pachnie podstępem.

Coś blokowało moje moce, bo nie mogłam zapalić płomienia na dłoni.

A: Wydaj jakiś głos lili. Porusz się czy coś..

Wtedy Alios zaczął ryczeć. Ania wycelowała i strzeliła, w obce coś, a ja byłam wolna. Do jaskini, w wodospadzie, wbiegła Jessika. Wyglądała, jakby przed czymś uciekała, a na łapie miała bandaż, ale wolałam się nie pytać. Może później. Teraz musiałam...

A: Wszystko ok? - Zapytała

L: Chyba...

Spojrzałam na ręce, na których były kajdanki. Kiedy? Skąd? Nie wiem... Jessika, która nie wiedziała dokładnie, co się wydarzyło dołączyła do nas.

A: Are ju faking kiding me... Daj mi łapy

Posłusznie, nie mając wyboru, podałam jej ręce, a ona rozcięła kajdanki magicznym skillem Johnny'ego. Moje nadgarstki poczuły ulgę. Usłyszałam na sobą trzask. Gdy obejrzałam się, zobaczyłam kraty. Wszystkie byłyśmy zaskoczone. Z cienia wyjawiła się postać, ściągnęła kaptur - to była Lenav. Kątem oka zauważyłam, jak Jessika podbiega bliżej nas. Zatrzymała się za skałą, wyglądało na to, że Lenav jej nie widziała. Mogłabym zaatakować z ukrycia.

L: Oddaj go - Powiedziała spokojnie

J: Nie oddamy Aliosa, miał być jeden smok! - Jednak nie wytrzymała

Wyskoczyła zza skały, przed Lenav. Piorunowała ją wzrokiem. Zależało jej na smoku. Patrzyłam na Aliosa, niestety był zbyt duży, by zmieścić się między kratami.

L: Wybaczcie, ale stąd nie ma wyjścia, skały blokują wasze moce i umiejętności oprócz walki wręcz. Jessika zawarczała. Krzyczała wkółko, żeby oddała jej smoka. Wtedy futro Lenav zmieniło kolor na niebieski i przed nami ukazał się Stellius.

S: Niestety,nie ma takiej możliwości - Uśmiechnął się pewny siebie

J: Ale... Ale... - Jąkała się, nieco zmieszan - Stellius? To pułapka prawda?

Wróciła do nas Ania, która starała się ogarnąć sytuację. Wszystko zrozumiała, gdy tylko spojrzała na brata Jess.

S: A jak myślałaś siostrzyczko? Aerin jest daleko stąd. Przyszedłem po drugą nagrodę.

Zmieniłam się w wilka i zawarczałam na Stelliusa. Jessika, jeżąc się, powoli zaczęła zbliżać się do brata. Sama byłam już w gotowości, żeby go zaatakować.

J: Jaka nagrodę? - Wysyczała

S: Serio się nie domyślasz? Potrzebne mi oba smoki, a wy trzy jesteście niczym nagroda pocieszenia z trzeciego miejsca - Parsknął śmiechem

Ania, wyciągnęła noże i spojrzała złym wzrokiem na Stelliusa... Nie mogła się już doczekać, aby poderżnąc mu gardło lub gorzej. Nie tylko ona, chodź nie wiem jak Jessi. Pewne było jedno, drarznił nas wszystkie. Alios wlecial na Anje, a Jess zaczęła okrążać Stelliusa cała najeżona, wciąż warcząc.

J: Pieprzony... - Zgrzytała zębami

Ania groziła Stelliusowi, szykując noże, a Jess już rozciągała pazury. Chyba zaraz miała skoczyć, ale ja ją uprzedziłam. Nagle on uniusł łapę i zawisłam tuż nad jego głową. Jessi szybko zareagowała, rzucając się na Stelliusa, a on mnie puścił. Wylądowałam na ziemi, łapiąc oddech.

A: Pieprzony mały gnojek... - Rzuciła w niego kilka noży

Ania bardzo chciała już zabić Stellius'a, ale Jess nie chciała do tego dopuścić. Poza tym, skądbyśmy wiedziały, gdzie jest Aerin? Naszą małą wymiane zdań, wykorzystała ta kanalia, wbijając Jessi ostre, długie pazury w brzuch. Ania rzuciła nóż, w stronę głowy Stellius'a. Mocno drasnęła mu ucho. Żałowałam, że nie przebiła głowy.

L: Alios działaj! - Krzyknęłam

Trzymałam go, tak by się nie ruszył, a Alios wskoczył mu na głowę. Po chwili przyleciał na moją głowę, a Stellius'owi wbił pazury w gardło. Już wiedziałam, gdzie jest! Co prawda, nie dokońca cieszył mnie fakt, że będę musiała tam lecieć. Jessika opadała z sił, krwawiąc. Ania, nie mogąc patrzec, jak się męczy, podeszła do niej.

A: Jessi.. - Wyciągnęła zioła - Masz..

J: Jeśli zrobiłeś mu coś to nie ręcze za sb... - Warczyła na brata i zaczęła kaszleć

Nie zamierzała wziąć ziół. Lekko krwawiąc, podniosła się i znów zbliżyła się do Stelliusa, który szykował się do ataku. Ania nadal nalegała ją na zioła. Była upaetaz z resztą obie były. Rzuciła nożem w Stelliusa, a ja na niego wskoczyłam i przygniotłam do ziemi.

J: Nie ma czasu na zioła, on ma gdzieś mojego smoka! - Krzyknęła i wyciągnęła ulubiony miecz

L: Jess, ja wiem gdzie jest Aerin - Wbiłam Stelliusowi pazury - Alios to smok życia. Gdy usiadł mu na tempym łbie wyciągnął tę informację. Jess... dzisiaj albo nigdy... - Spojrzał na nią znacząco -Kolejnej takiej okazji może nie być...

Mierzyła się z nim wzrokiem, przez dłuższy czas, aż zaczyną się szarpać. Zeszłam z niego i przyłożyłam mu nóż do szyi, drugą ręką trzymającą jego pysk, żeby nas nie ugryzł.

L: Wybierasz ty - Spojrzałam dodając jej otuchy

Ania, obserwowała wszystko z boku znudzona.

S: Luna... Czy jak wolisz Jessika... Jesteś słaba, wiem to - Zaśmiał się

Kopnęłam go w bok, żeby się uciszył. Takiego brata, tylko współczuć.

J: Ty Jesteś głupi, ale jakoś ci tego zwykle nie wytykam! - Przycisnęła mocniej miecz, zaciskając przy tym powieki.

Wciąż nie była pewna, czy tego chce. To było po niej widać. Ania wyjęła piłe.

A: Mogę ja to zrobić? - Zaproponowała

Wtedy Jess zabrała szybko miecz z jego szyji.

J: Nie!!!

Wcale mnie to nie zdziwiło

. J: Nie chce! Jest kretynem! Zadaje się z demonem, ale to mój brat... Zwiąrzmy go po prostu...

L: Skoro nie, zostawię ci pamiątkę -Przejechałam nożem po jego pysku

Jessika, kopnęła go w krocze i opluła mu twarz, po czym odsnunęła.sie od brata. Związałam go.

A: A mogę go chociaż walnąć tą piłą?!!

Zgodziłyśmy się. Niech się w końcu wyrzyje na nim. Wzięła piłę i uderzała go, nią w twarz.

J: Zostawmy go

Ania trzymała go za kark. Stellius zaczął pluć krwią, miał spuszczoną głowę, a oczy zakrywała mu grzywka.

S: I tak go nie odbijecie - Uśmiechną się

A: ZAMKNIJ SIĘ BO SPOTKASZ SIĘ Z MOJĄ PIŁA - Uderzyła go z plaskacza

Należało mu się. Miałam już dość przebywania z nim, w jednym pomieszczeniu. Czas to kończyć. Zgnije tu sam, bez mocy, jedzenia. Kopnęłam go jeszcze w brzuch z kolanka.

J: Zostawmy go tu - Mówiła ze złościa i odwróciła się w kierunku wyjścia

Eh, nie sposób się nie zgodzić. Rzuciła go w najciemniejszy kont. Podeszłam do Jess wytrzepując ręce

L: Zabij łosia...

Podeszła do nas Ania. Nadal miała chcęć kogoś zabić.

A: Dostała tą piłe od Johnny'ego -Smuteg

L: Drzewo? - Zaśmiałam się - Zabij drzewo. Piła, chcesz kogoś zabić...

A: ALE DRZEWA SĄ CENNIEJSZE.

J: Dajcie mu już spokój - Zawarczała, a jej tęczówki się zaczerwieniły

A: To po co mi ta piła ?

J: Nie mam pojęcia - Odezwała się cicho - Lili ma racje zabij drzewo, ich jest dużo...Przy odrobnie szczęścia zabijesz wilka natury...

A: Uuuu! Ale ja chcę zabić, nie wy...

J: To zabij... Tylko nie Stelliusa - Wysyczała i wybiegła z jaskini

Ania pobiegła za nią, a ja zatrzymałam się w progu. Rzciłam jeszcze jedno spojrzenie Stelliusowo.

L: Jest dla ciebie za dobra... - Wyleciałam na zewnątrz.

Dziewczuny były w pobliżu. Jess patrzyła przybit w kałużę, a Ania usiadła obok, na ziemi i patrzyła w niebo. Jessika uderzyła łapą o kałużę. Odwraciła.się i zakryła oczy.

A: Nie bój się, nie tylko tobie czerwienią się oczy.. - Chwilę payrzyła na nią, potem znowu w niebo

J: Porostu... Nie lubię czerwonych oczu - Spuściła łeb - Zawsze źle to się kończy

Dziwnie czułam się, nie uczestnicząc w tej rozmowie, a tylko się przysłuchując. W końcu podeszłam do nich. Jess, ani drgnęła, tylko Ania spytała, co dalej. Alios urósł, a ja zmieniłam się w człowieka. Powoli ruszając ręką dotyknęłam jego pyszczka. Jej słuch wyłapywał ich rozmowę, pomimo odległości.

L: Zostańmy tu chwilę... Nie chcę tam iść - Spuściłam głowę, a mój wzrok zrobił się pusty

J: Rozejrze się po okolicy - Oznajmiła nagle...

*Jessika*

Nie czekałam na odpowiedz. Mój niepokój, przeobrarzał się w brak humoru. Chciałam być sama, a pobliski lasek na bagnach, wydawał się idealny, tylko dlatego, że wyglądał na cichy i opuszczony, poza tym był wstrętny, zbyt błotnisty. Poszłam przed siebie, w stronę kilku, smutnych drzew. Ogon zanurzał mi się w błocie, w wyrzszych jego częściach zasychało, łapy już były całe brudne, a ja nie zwracałam na to uwagi, tylko brnęłam bardziej przez, błotnistą krainę. Pewnie, gdyby nie mój zepsuty humor (ciężko uwierzyć, że wszystko przez czerwone oczy), leciała bym, trzymając ogon, jak najdalej od brązowej, mokrej mazi. Drzew wokół mnie, pojawiało się coraz więcej, były bardzo blisko siebie. Zapadał powoli zmierzch. Robiło się coraz ciemniej, a ja prawie tego nie zauważałam. Myśłałam tylko o tym, żeby zło znów nade mną nie przejęło kontroli. Nie teraz, gdy zaginęła bliska mi istotka - Aerin. Brakowało mi jeszcze deszczu. Popatrzyłam w górę, ale nie mogłam już dostrzec nieba, nie tylko nieba. Gdyby nie to, że szłam prosto, nie znalazłabym drogi powrotnej. Drzewa były tak gęsto ułożone, że przypominały ścianę. Czułam się jak w zamkniętym, nieoświetlonym pomieszczeniu. Podleciałam do góry i usiadłam na jednej z gałązek, pokrytej grubą warstwą mchu. Oczywiście mokrego.

- Prawie jak poduszka... - Mruknęłam, uśmiechając się pocieszająco

Oparłam się o pień. Rozłorzyłam się wygodnie.  Teochę się odprężyłam, starałam się nie myśleć, o wszystkim co złe, ale do głowy same przychodziły mi wspomnienia, tego jak o mało nie zabiłam brata. Jego oczy, którę ujawniały lęk oraz pełen pogardy i powątpienia głos. Miał rację jesteś tchórzem, odezwał się głos w mojej głowie. Była ta część mnie, której nienawidze, Luna. Tym razem, zamiast się z nią kłócić przyznałam jej rację. Tak, jestem słaba, nic nie warta, o czym mówią moje rany... Spojrzałam na swój bandaż, po czym znów przymknęłam powieki.

- Mogłaś to zrobić - Nagle odzywa się potężny, męski głos

Otwierzyłam oczy, lekko sklejone od łez, a przede mną stał mój dziadek. Od początku wiedziałam, że skoro jest Stellius, to jest też i jego, o ile można go tak nazwać, stwórca. Lecz dziś nie czułam do niego wstrętu i nie chęci. Cieszyłam się, że już nie jestem samotna, wśród tych drzew, mimo że na początku tego właśnie chciałam.

- Mówisz o... - Nie chciałam tego powiedzieć... 

- Nie, nie fakt trochę się za późno odezwałem, ale tak słodko się nad sobą użalałaś

Nie wiem, co babcia w nim widziała. Jest wredny... Jak ona, w pewnym sensie. Nie dopytywałam, o co mu chodziło. Wyciągnął dłoń w moją stronę. Wtedy zauważyłam, że stoi na grzbiecie mojego smoka. Zamiast być zła, za kradzież smoka, byłam szczęśliwa że jest tutaj, cały i zdrowy. Usłyszałam w swojej głowie, "Zabrałem go specjalnie na powitanie wnuczki".Złapałam go za dłoń i wskoczyłam na grzbiet smoka. Gdy już usiadłam wygodnie, smok poleciał w górę i nagle w połowie drogi przyspieszył, a przed nami otworzył się portal. Razem z pół demonem, przeniosłam się do innego wymiaru. Teraz już powoli, lecieliśmy na Aerinie. Moje oczy czerwieniły się bardziej niż kiedykolwiek, do tej pory, na widok tego, dzięki któremu mogą takie być (xd)

- Więc, czemu go nie zabiłaś? - Odezwał się po chwili milczenia

 Bo.. To rodzina, nie? - Mruknęłam, ale gdy ukratkiem zerknęłam na niego, wylała się reszta słów - A no tak, przepraszam, ty nie masz pojęcia o tym, o więzach krwi, jakie łączą członków rodziny! Jesteś sam!

- Myślisz, że nie umiem czytać w myślach? - Wciąż nie patrzył w moją stronę, tylko mocno zaciskał lejce, które założył smokowi - Poza tym, nie jestem sam, mam przecież wnuczka oraz wnuczkę, która się mnie wyrzeka

- Dobra ... Żałuje, że go nie zatukłam, gdy mogłam! On o mało nie zabił mnie! A jak wiem, że mogłabym tym, pozbawić cię jedynego wnuka, zrobiłabym to z uśmiechem na pysku, zadowolony?! - Wykrzyknęłam mu do ucha

Abudabi się zaśmiał, ale nie odezwał już do końca podrózy, a ja nie chciałam się odzywać nie proszona. Wylądował przed małą chatką. Była noc, a w oddali dało się słyszeć, przyjemne wycie wilków. Weszłam do środka przed nim, nie pytając o pozwolenie. Było tu przytulnie, jak na domek, takiego potwora. Wszedł zaraz po mnie, razem z Aerin do kieszonki, jakby powiedziała Ania, mimo że nie był aż tak mały.

- Podoba ci się? - Zapytał

Rozejrzałam się, jeszcze raz dookoła.

- Trochę zbyt... Ciepło? Przyjaźnie? - Sama dziwiłam się temu co powiedziałam, ale taka była prawda

Demon uśmiechnął się:

- Wiem, to tylko iluzja

- Tylko po co? - Zdziwiłam się

- Żeby twoje koleżanki, zbyt szybko tu nie przybyły, nawet twój brat nie wie o tym miejscu

Na wspomnienie o Stelliusie, zaczęłam się zastanawiać, czy on nadal leży obezwładniony w jaskini, za wodospadem, ale odpuściłam sobie. Jeżeli nie wie o nim, to niech umiera w samotności. Zmieniłam się w człowieka. Rozsiadłam się na kanapie, położyłam nogi na stół, Aerin chciał do mnie podjeść, ale się zawachał, jakby mnie nie poznał. Może powinnam się zobaczyć w lustrze.

- Co on taki strachliwy? Spojrzałam na dziadka podejrzliwie

To oczywiste, że coś mu zrobił. Abudabi pstryknął palcami, a smok poszedł  gdzieś, skręcił za rogiem i straciłam go z oczu.

- Nie może tutaj siedzieć, zniszczyło by to plan

Orzewróciłam oczami.

- Dobra, przymknij się - Warknę łam

Położyłam się i zasnęłam.Nie chciałam słuchać, jego dalszych kłamstw. Następnego dnia, jeszcze zanim się obudziłam, ktoś szturchnął mnie w bok. Otworzyłam jedno oko, ale nic nie widziałam więc znów je zamknęłam. Chciałam wrócić do mojego snu, gdzie świetnie się bawiłam, będąc królową mroku i świata demonów. Otuliłam się ogonem.

- Wstawaj leniwa klucho!! - Usłyszałam brata, który kopnął mnie w bok

Wzrastała we mnie złość. Czy on nie wie, że potrzebuje dużo snu?!

- Leniwa?! - Szybko wstałam i skoczyłam na niego warcząc

Stellius Ugryzł mnie mocno w łapę, ale ja miałam gdzieś cieknącą krew. Spaliłam mu trochę futra, a on mnie zrzucił. Wstałam i jeszcze raz warknęłam na niego, mówiąc: Idiota! Rozejrzałam się. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie jestem już na wygodnej kanapie, blisko ciepłego kominka, a w czymś co przypomniało ciemny loch. Nie zwracałam jednak sobie głowy tym.

- Co ty tu robisz? - Wypaliłam nagle - Chyba mocno cię sprałyśmy ostatnio... - Uśmiechnęłam się na piękne wspomnienia

- Ktoś bardzo się ucieszył, z czyjegoś powrotu i mnie uwolnił - Podszedł bliżej, czułam zawód w jego głosie - Dokładnie nasz dziadek

- Ucieszył? To ten stary grzyb wie jeszcze co to radość - Zaśmiałam się

- Jak widać... - Syknął w mojaw strone - A teraz milcz i czekaj

- Na co... - Przerwał mi warkiem.

Odpowiedziałam mu tym samym a później zamilkłam. Przeciągnęłam się i usiadłam pod ścianą.