JustPaste.it

Kai'a bolała głowa. Wziął za dużo marihuany. Też trochę chciałam, więc mi dał i gdy ja sobie wciągałam marychę on jadł żelki. Chyba trochę przesadziłam. Wszystko było takie piękne, niebo zieloniutkie, a trawa niebieściutka. Chmurki takie różowe, a Kai był moim jednorożcem *-* Pobiegłam szukać tęczy, a Kai za mną. Zobaczyłam duże drzwi na różowej chmurce z tęczowym napisem, którego nie chciało mi się czytać. Przeszłam przez nie, a Kai z przerażony pobiegł za mną.
- Tęczo! Tęczo! - Wołałam
Kai szybko mnie dogonił.
- Co ty robisz? - Zapytał
- Szukam tęczy - Odpowiedziałam i poszłam dalej
- Nie tutaj - Zatrzymał mnie
Popatrzyłam się na niego i tylko się zaśmiałam, a on wtedy dał mi do ust żelka z lekarstwem. Moje powieki zrobiły się ciężkie. Zasnęłam. Obudziłam się na łóżku z liści. Strasznie bolała mnie głowa. Chyba wzięłam trochę za dużo. Szybko zasnęłam, ale obudziłam się po chwili, gdy Kai dotknął mojej łapy, która świeciła się, gdy spałam. Znowu się zaśmiałam i wstałam. Do Kai'a przyszedł Ares, któremu o wszystkim powiedział Baron. Upierałam się, że to moja wina i Kai nie powinien mieć kary, ale Ares wierzył Kai'owi i dał mu zakaz wchodzenie do świata bogów ma tydzień. Ares zniknął, a Kai westchnął. Poszłam do Liz i jej wszystko powiedziałam.
- Masz jakiś zakaz wchodzenia tam? - Zapytała Liz
- Na to wygląda - Odparłam
Na tą odpowiedz Liz pobiegła do portalu wilczych bogów, a ja popędziłam za nią. Przeszłyśmy obie. Liz złamała jakąś gałąź od złotego drzewa. Stwierdziłam, że bóg natury powinien to naprawić i nie zwróciłam uwagi. Potem zobaczyłam jak pije jakąś wodę. Była to woda ze świętego źródła, które leczy i służy czasem do rytuałów. Po niej Liz zaczęła świecić. Pojawił się za mną Kai. Odskoczyłam go i pytałam co zrobić, żeby Liz przestała świecić. Gdy ja rozmawiałam z nim to Lizka się gdzieś zmyła. Niestety jako, że Kai ma szlaban to nie mógł zostać tu zauważony przez jakiegokolwiek boga. Dlatego chciałam mu pomóc zmienić wygląd.
- Złap mnie za łapę - Powiedziałam i podałam mu łapę
- Za łapę? - Zapytał zdziwiony
- Nie za ogon...No tak za łapę - Powiedziałam zirytowana
Po długiej chwili jego wahania w końcu dał mi te łapę. Otworzyłam księgę zmiennokształtności i zmieniłam trochę wygląd Kai'a. Nawet dodałam skrzydła, których tak nienawidzi. Usłyszałam wycie Liz i pobiegłam za jej głosem. Liz siedziałam w dołku, z którego nie mogła się wydostać. Podałam jej łapę, a gdy ją wyciągnęłam to Kai, który też chyba bujał w obłokach, że nie zauważył takiego dołka wpadł tam. Ale on poradził sobie sam podciągając się na pnączach. Gdy powiedziałam mu, że ma skrzydła to zrobił wielkie oczy z przerażenia. Liz znowu pobiegła za motylem, którego goniła wcześniej. Chciałam nauczyć Kai'a latać, ale on stanowczo się sprzeciwił. Pobiegłam za nim. Gdy zaczęliśmy rozmowę na spokojnie przybiegła do nas Liz, a za nią jakiś strażnik, w którego wpadła gdy goniła motyla. Wycofałyśmy się obie, a Kai postanowił odwrócić jego uwagę rozmową o bananach XDDD Czekałyśmy na niego za wzgórzem. Gdy zobaczył jak się śmiejemy ominął nas chyba trochę urażony. Przeszliśmy do wymiaru natury, gdzie Liz po raz kolejny znalazła motyla i za nim pobiegła. Postanowiłam, więc znaleźć Kai'a. Usłyszałam czyjś głos i zaczęłam się skradać. Schowałam w trawie. Widziałam jak Gart, prawa ręką Asha stoi przy Kai'u, a ten był związany. Gdy Gart drasnął go nożem po policzku nie wytrzymałam i wyskoczyłam z krzaków krzycząc, żeby przestał. Oboje się na mnie popatrzyli. Zasłoniłam sobie pyszczek.
- Kim jesteś? - Zapytał
- Jestem Jessika - Odparłam speszona
- Ah ta Jessika - Odpowiedział i przyjrzał mi się.
Poszedł sobie, a ja rozwiązałam Kai'a. Wytarłam krew, która leciała po jego policzku. Powiedział, że sam sobie poradzi. Stanął przed drzewem całym w krwi. Zapytał czy to on zrobił. Z trudem wydusiłam z siebie, że tak. Gdy zobaczyłam jego reakcję przytuliłam go i oparłam na nim głowę. Nagle poczułam, że krew nadal płynie z jego policzka. Odchyliłam się i przemyłam ranę na jego policzku, po czym założyłam opatrunek. Złapałam go za łapę i wzięłam na dużą polanę, żeby nauczyć latać, ale gdy zobaczyłam jego niechęć to odpuściłam. Wciąż był wielkim księciem co nic nie pamięta ._. Gdy staliśmy blisko siebie z jego ust padło pytanie.
- Dlaczego ty mnie podrywasz?
- Podrywam? - Powtórzyłam
- No, a nie?
- No może...trochę...- Odpadłam skrępowana i odwróciłam łeb
Zapadła długa chwila milczenia. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- No wiesz...lubię cię - Wydusiłam w końcu z siebie, wciąż patrząc w wodę.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak kącik jego ust powędrował w górę. Również się uśmiechnęłam. Wtedy na jego plecach pojawił się łuk. Nie wiedziałam skąd on się wziął. Chciałam, żeby pokazałam mi jak strzela. Stanęłam przed drzewem i położyłam sobie na głowie jabłko. Kai wziął głęboki oddech i oddalił się. Naciągnął cięciwę łuku. Gdy ją puścił strzała szybko poszybowała w moją stronę. Zamknęłam oczy, a strzała przebiła jabłko i wbiła się w drzewo. Zaczęłam mu bić brawo. Później on poszedł się przejść, a ja pobiegłam. Zobaczyłam na ziemi małą zieloną kropkę, która zaczęła się przemieszczać. Poszłam za nią. Nawet nie zauważyłam, a znalazłam się w zamku Aresa, z którego pomagałam wydostać się Liz. W końcu kropka zniknęła, a ja stałam na środku sali tronowej. Po chwili wielkie wejście zrobiła Liz. Towarzystwa też dotrzymał nam Gart. Liz wzięła jakąś różową piłkę i zaczęła w niego rzucać piłkami. W końcu się wkurzył i związał ją parzącymi pnączami. Wyciągnęłam nóż i rozcięłam te pnącza, a wtedy Liz znowu rzuciła w niego piłką. Związał nas obie, ale Liz się nie poddała. Wzięła piłkę do ust i pluła w niego. Gart się już wkurzył i nagle dostał strzałą. Rozejrzałam się po pokoju, tam stał Kai. Uwolnił nas, a moje łapy były czerwone, w miejscu, gdzie dotykała mnie roślina. Gart zwijał się na ziemi z bólu, a Ares spał. Rzuciłam w niego piłką i uciekliśmy. Liz się jeszcze wróciła po piłkę, bo się do niej przywiązała. Wszędzie byli ludzie od Asha i nie byliśmy już tam bezpieczni. Chciałyśmy z Liz iść do świata lodu, ale Kai się upierał, że nie idzie. Liz znalazła więcej piłek i rzucała w niego, a ja goniłam go cały czas prosząc. W końcu zrobiłam oczy szczeniaka i się zgodził. Gdy ja i Liz rzucałyśmy się śnieżkami to on siedział z poważną miną. W końcu ulepiłyśmy z Liz duuuużą śnieżkę i rzuciłyśmy w niego. Z pod zaspy widać mu było tylko łeb. Wyciągnęłam go i pozwoliłam sobie oddać, ale on nie chciał.
- Te książęce zasady - Mruknęłam pod nosem
- O co ci chodzi? - Zapytał
- O to, żebyś się zabawił chodź raz!
- Zabawił tak? - Powtórzył
Wziął mnie na swój brak i wstał. Ja zrobiłam wielkie oczy. Wskoczył ze mną w wielką zaspę śniegu, a Liz zaczęła się śmiać. Miałam na głowie pełno śniegu. Otrzepałam się i trochę spadło na niego. Zeskoczyłam z niego i dostałam śnieżką od Liz. To oznaczało wojnę! ^^ Liz schowała się za zaspą, ale ja wzbiłam się w górę i rzuciłam w nią śnieżką. Walka trwała i trwała, przyłączył się nawet Kai, ale w końcu coś się stało i śnieg zaczął topnieć, a Kai na chwilę zniknął. Gdy wrócił pytałyśmy się go gdzie był, ale nie chciał powiedzieć. Zaczęłyśmy go wkurzać. W końcu wycelował we mnie z łuku. Zamknęłam oczy. Już miał strzelić, ale wystrzelił w górę. Zaskoczona, że jeszcze nie dostałam otworzyłam oczy. Zaczął padać śnieg. Przeprosiłyśmy go, a wtedy trochę skrępowany Emir (wole Kleofasik i tak XDDD), spytał się mnie, czy nie chciałabym być dla niego kimś więcej niż koleżanką, oczywiście się zgodziłam ^^