JustPaste.it

Zakup respiratorów od handlarza bronią rekomendowała Agencja

NIK potwierdza informacje "Wyborczej": zakup respiratorów od handlarza bronią rekomendowała Agencja Wywiadu

Piotr Krawczyk z Agencji Wywiadu 1 ZDJĘCIE Piotr Krawczyk z Agencji Wywiadu (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Gdy ujawniliśmy w zeszłym roku, że za zakupem 1241 respiratorów od firmy E&K, należącej do handlarza bronią Andrzeja Izdebskiego, stał wywiad, służby zaprzeczały. Teraz nasze informacje potwierdza Najwyższa Izba Kontroli.

"Oferent znajdował się na liście rekomendowanych dostawców przekazanej przez Agencję Wywiadu spółkom skarbu państwa. Zostały więc spełnione wszelkie wymogi należytej staranności w wyborze oferenta” – takie zdanie znajduje się w wystąpieniu pokontrolnym NIK, które opisaliśmy w sobotę i które nie zostało jeszcze oficjalnie opublikowane.

Z dokumentu wynika, że wiosną 2020 r. Agencja Wywiadu rekomendowała lubelską spółkę E&K, która nigdy nie zajmowała się obrotem sprzętem medycznym, jako wiarygodnego dostawcę respiratorów dla Ministerstwa Zdrowia. Tą opinią ze strony AW tłumaczył się inspektorom NIK były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, odpowiedzialny w resorcie za zakupy.

"Wyborcza": Przychodzi Krawczyk do Kamińskiego

Oznacza to, że przez blisko rok służby specjalne i rząd okłamywały opinię publiczną, zaprzeczając informacjom, że za nieudanym zakupem stały służby specjalne. Dotąd służby – CBA i AW – przerzucały się odpowiedzialnością za sprawdzenie kontrahenta. A sama Agencja Wywiadu od początku utrzymywała, że nie rekomendowała tej firmy. Słowa Cieszyńskiego tym zapewnieniom wywiadu przeczą.

Wiosną 2020 r. Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę ze spółką E&K z Lublina na dostarczenie 1241 respiratorów. Firma ta należy do Andrzeja Izdebskiego, w przeszłości zamieszanego w nielegalny handel bronią, za co trafił nawet na czarną listę ONZ. Izdebski w ostatnich latach ma za sobą nieudany kontrakt dla państwowej firmy produkującej materiały wybuchowe.

26 czerwca 2020 r. w tekście "Lewe respiratory pod ochroną służb" opisaliśmy w "Wyborczej" presję, jaką szef Agencji Wywiadu Piotr Krawczyk oraz koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński wywierali na resort zdrowia, by ten zamówił respiratory w spółce Izdebskiego. Za dostarczenie 1241 respiratorów handlarz dostał "z góry" 160 mln zł, które błyskawicznie przelano na konto firmy E&K. Do Polski dotarło tylko 200 sztuk sprzętu, po terminie i niezdatnego do użytku. Handlarz do dzisiaj nie zwrócił całej kwoty zaliczki. Wg różnych szacunków zalega między 40 a 70 mln zł.

Jak pisaliśmy, Piotr Krawczyk na początku kryzysu z COVID-19 przyszedł do Kamińskiego z pomysłem, by sprowadzić trudno dostępne respiratory za pośrednictwem E&K. Izdebski, który ze specsłużbami związał się jeszcze w czasach PRL, był pod kontrolą AW i miał dawać gwarancję, że transakcja dojdzie do skutku. Rzeczywista wartość sprzętu była trzykrotnie niższa od kwoty kontraktu. Zysk miał iść na fundusz operacyjny Agencji Wywiadu, z potrąceniem prowizji handlarza i innych pośredników – twierdził jeden z naszych informatorów.

Krawczyk w rozmowie z Kamińskim miał powoływać się na doświadczenia wywiadu izraelskiego, który w podobny sposób pozyskuje pieniądze na niektóre działania objęte tajemnicą. Tyle tylko, że Izdebski nie dostarczył sprzętu, a gdy sprawa się wydała, wybuchł skandal.

Ujawniliśmy również, że ostatecznie zakup respiratorów polecił resortowi zdrowia premier Mateusz Morawiecki. Gdy wysłaliśmy pytania w tej sprawie do Kancelarii Premiera, nie zaprzeczyła.

CBA było na "nie", ale po naciskach zmieniło zdanie

Po naszych publikacjach władze albo przemilczały wątek udziału służb w aferze, ale zaprzeczały. Na posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych Krawczyk odcinał się od jakichkolwiek rekomendacji wystawianych tej firmie. Informacje "Wyborczej" dementował też Mariusz Kamiński.

Tymczasem w kolejnych tekstach ujawnialiśmy, że CBA wystawiło lubelskiej spółce negatywną rekomendację i złagodziło ją dopiero po naciskach. W trakcie kontroli prowadzonej przez posłów opozycji, wyszło też na jaw, że resort zdrowia wstrzymywał się z egzekwowaniem pieniędzy od Izdebskiego. Handlarz zaczął je zwracać dopiero po wybuchu afery.