JustPaste.it

My Summer Car Opis gry

Finlandia kojarzy się z wieloma dziedzinami – saunami, skokami narciarskimi, Nokią czy marką Angry Birds. Niekoniecznie a z gorącymi latami i samochodami. Nie do tyłu słusznie, gdyż Finowie niewątpliwie mają żyłkę do motoryzacji, o czym może świadczyć liczba rajdowych i wyścigowych mistrzów świata z tego końcu. Takie nazwiska jak Juha Kankkunen, Ari Vatanen, Tommi Mäkinen, Mika Häkkinen czy Marcus Grönholm na stałe zapisały się w sprawie sportów motorowych. W porządku Top Gear postawiono żartobliwą tezę, że Finowie są naturalny instynkt do kierowania samochodu dzięki kiepskim metodom i weekendowym wyścigom dla nowych FOG Racing, w których wziąć udział że jakiś – bez inwestowania w samochód czy szukania sponsorów.

Taki właśnie świat fińskiej, prowincjonalnej motoryzacji z zardzewiałym gratem na start próbują przybliżyć nam twórcy gry My Summer Car. Jeśli jednak po zwiastunach oczekiwaliście sielskich klimatów, picia piwa i kupy humoru, to niewiele się zawiedziecie. My Summer Car to po pierwsze hardkorowy symulator przetrwania, a po drugie – skomplikowana i odpowiednio realistyczna układanka, wymagająca samodzielnego złożenia samochodu zaś to co do pewnej śrubki! Dołączmy do tego poważny i pusty sandboksowy świat, brak nawigacji czy w zespole jakichkolwiek podpowiedzi oraz czyhającą nad nami permadeath z najbłahszych powodów, a dostaniemy istny dzień świstaka.

 

Fiński dzień świstaka

Po każdym zgonie w My Summer Car musimy ciągle zaczynać od początku zabawę, rozwijając się z czasem składać cały silnik z osobnymi oczami także pamiętać określony respekt przed surowym, fińskim krajobrazem. Szybko też odkryjemy dlaczego w grze możemy pić tyle piwa również jesteśmy aż kilka przycisków na przeklinanie – po prostu trzeba jakoś dać upust frustracji oraz zniecierpliwieniu i usiąść przed dziwnym filmem w telewizorze ze skrzynką browarów, odpuszczając sobie poszukiwania dobrego środka do przykręcenia amortyzatorów. My Summer Car to linia przez mękę, ale kiedy patrzymy jak zardzewiała karoseria gości w wyniku na kołach i tworzy zamieniać się w samochód – kolejna butelka chmielu jest kiedy toast zwycięstwa, z pełniejszą przyjemnością niż po wejściu niejednej „trudnej” gry”. Oto przykładowy dzień świstaka w My Summer Car.

 

Dzień 1

Mlehh, ohydna ta kwatera. Łatwo znalazłem garaż wypełniony częściami samochodowymi, niewątpliwie pasującymi do zalegającej na podwórzu karoserii. Na szczęście ktoś je sensownie pogrupował – fragmenty silnika na półkach, rozwiązanie w kącie podłogi. Wziął się za przednią oś, szybko przekonując się, że wszystka śrubka wymaga innego środka o dobrym poziomie. Brak schematów, podpowiedzi, i przede każdym odpowiedniej wiedzy sprawił, że zapasy jedzenia i picia przestały się, zanim auto powstało na frontowych kołach. Korzystając z istniejącej na chodzie furgonetki, wyruszyłem na poszukiwanie sklepu. Po pewnych 10 minutach bezowocnej jazdy po polnych drogach, samochód wspomniałem o nierówność na poboczu i wylądowałem na drzewie – śmierć!

 

Dzień 2

Z dowolnych powodów był sporą niechęć przed jazdami w dowolne, skoncentrowałeś się a ale na grzebaniu w garażu. Powoli zapadał zmierzch, gdy czerwona karoseria powstała w obrębie na jakichkolwiek czterech kołach – cudowny widok! Włączyłem świetlówkę w garażu i wziął się za silnik – to teraz jednak większa szkoła jazdy. Sen na może przyniesie jakieś pomysły. Pospałem, pojadłem, popiłem, posiedziałem w toalecie. Jedzenie zrobiło się wiele godzin temu, ale kto by tam się tym interesowałem – przecież jadłem wczoraj, a silnik nabierał kształtów. Teraz miska olejowa… śmierć z głodu.

 

Dzień 3

W budowaniu rozwiązania nie mam teraz sobie pewnych, ale tym jednocześnie uważnie monitoruje swoje zachcianki. Przerywam skręcanie silnika i odchodzę na podróż w poszukiwaniu sklepu. Droga niezła, nie ma drzew, zmieniłem bieg na wyższy, by szybciej przybyć do końcu. Furgonetka to wszak nie WRC – gdy zaczęła dziwnie kołysać po najechaniu na trawę, hamuję widząc na drzewa. Trochę zarzuciło, przecież jestem wszystek. Niestety, samochód wylądował po zderzak w jakimś bagnie – wszelkie próby wyjechania nie powiodły się. Mógłbym odbyć się do znajomego po traktor, ale iść tyle czasu wolnym krokiem? To szybko wolę śmierć!

 

Dzień 4

Zawieszenie – jest (mówi się „check”). Obiad – check! Piwko – check! Toaleta – check! Wycieczka do sklepu – check! Ostrożna jazda – che… Ostrzejszy zakręt i duży furgon przekręcił się na bok… Iść po traktor? Gdzie ja istnieję w zespole? Śmierć.

 

Dzień 5

Nie potrzebuje mi się spoglądać na silnik i zawieszenie. Jadę od razu do sklepu, na ważnym biegu, co chwilę wysiadając i poszukując drogę. Pada deszcz, świeci słońce. O, jakieś zabudowania – znalazłem stację obsługi pojazdów! Tu można zamówić lepsze stron tuningowe, odrdzewić karoserię, ustawić zbieżność kół, a przede wszystkim rozjechać się wypasionym, amerykańskim muscle carem, z czego z razu korzystam. Klimatyczne wnętrze, świetny dźwięk silnika – tak można prowadzić do sklepu! Auto jest mocniejsze niż furgon, więc muszę znajdować. Zaliczyłem pobocze, więc zwalniam i kontroluje wykręcić wokół groźnie wyglądających drzew. Moja prędkość nie przekracza 5 km/h, gdy zahaczam o pieniek i… śmierć. Przy 5 hm/h!

 

Dzień 6

Tak przy okazji złożyłem sobie zawieszenie i że skończyłbym silnik, jeśli nie… brak części! Wykazałoby się, iż w garażu nie ma kompletu – reszta że istnieje w sklepie. Z przerażeniem spoglądam na furgonetkę, ale ruszam w podróż. Tym całkowicie wybieram asfaltową autostradę – przecież tu mi drzewa nie zagrażają. Jest i policja z radarem. Zwalniam znacząco do 5 kilometrów na godzinę, funkcjonariusz chowa lizak i jest spokojnie – uff, udało się. Jak jednak mijam radiowóz i zwiększam gazu, ten odchodzi w pościg na dowodzie. Ograniczam się, wysiadam i podejmuję mandat – siedem stów w plecy. Nie https://symulatorypc.pl/ Gry o Dinozaurach w miłościach nie zaciągnąłem ręcznego. Policjanci ruszają i kompletnie ignorując mojego vana, pchają go przed sobą. Po 5 minutach w końcu doganiam ten niezwykły pociąg, próbuje otworzyć drzwi i wsiąść – wszystko dzieje się w tempie truchtu, ale – śmierć…

 

Dzień 7

Zawieszenie, stacja obsługi, muscle car, szybka droga natomiast w spokoju widzę miasto wśród drzew. Tam tak jest sklep! Ups, po hamulcach…! Śmierć…

 

Dzień 8

6d20d9939dab8a419bcd028e7dcf3d6a.jpg

Po przebudzeniu od razu powtarzam całą poprzednią drogę, tylko cztery razy ostrożniej. W wyniku trafiam do sklepu, zahaczając wcześniej o kościół z cmentarzem obrazującym moje wszystkie poprzednie „dokonania”. W sklepu pan sprzedawca jest wszystko – od paska klinowego, oleju, płynu do chłodnic, po piwo i pizzę. Zakupy i znalezienie drogi powrotnej do domu było aż do zmierzchu – za budowę auta wezmę się jutro. Mam właściwości, zapasy… Save – dzień 2!

 

Samochodówka czy survival?

My Summer Car uczy pokory i cierpliwości, jednocześnie dając mnóstwo przyjemności z oglądania postępów prac nad swoim czterokołowym dziełem. Większość z tych irytacji to zamierzone mechaniki gry, jakich da się uniknąć będąc właśnie uważnym, inne wynikają ale z znacznej ilości błędów i gliczy. Fińska realizacja to znany przykład steamowego Early Accessu – dobrego w bezpośredniej koncepcji, ale zawodzącego w wielu kwestiach wykonania. Widać, że autorzy skoncentrowaliśmy się zwłaszcza na sprawach związanych z pojazdami i ich wykonywaniem, całą resztę dodając niejako „przy okazji”. Nie wolno nie docenić widoku pracujących części silnika na chodzie, odpalania furgonu z przygazowaniem, by zaskoczył, czy całkiem realistycznego „łapania pobocza” podczas jazdy. Zaraz poza tego istnieje przecież oprawa graficzna, nie tyle brzydka, co niechlujna, zrobiona jakby z potrzeb i raczej słaba fizyka kolizji obiektów.

Niektórym spodoba się sandboksowość My Summer Car także ofertę wykonywania różnych różnych spraw – kradzieży paliwa, upijania się i wzbudzania w przypadkowej lokacji, zarabiania pieniędzy, wykonywania na automatach, oglądania TELEWIZJĘ – dla mnie jednak gra broni się głównie swoimi samochodowymi cechami, tym niezwykle, że stan w obecnych ludzi pobocznych questach jest dyskusyjny. Być podobno dla rodowitego Fina otrzymuje się tam morze śmiechu, a przy dość prostych angielskich napisach zauważamy głównie rzucane po wciśnięciu klawisza przekleństwa, możliwość oddania moczu na coś i pokazania środkowego palca… Osobiście wolałbym pięć nowych samochodów w kolejce do odpicowania, z szerszym asortymentem części, zamiast tego wszystkiego survivalu i śmierci od niezjedzenia pizzy przez pół dnia.

ed34cc62a0168ede54c2f3dfdad17c1d.jpg

Z informacji rozwoju gry potrafimy się dowiedzieć o planowanym dodaniu możliwości zbierania truskawek, niesienia z broni maszynowej i prowadzenia bimbru. Trochę to wszystko dzieli się z dbaniem o kwestie motoryzacyjne i wydaje pytanie – dla kogo właściwie jest My Summer Car? Miłośnicy survivalu i swobody sandboksów mogą niezbyt chętnie przyjąć tak skomplikowaną budowę samochodu, przy której nie obędzie się bez zaglądania do ściąg i poradników z budów. Zwolennicy samochodówek z serii mogą odbić się od hardkorowej lekcji przetrwania i permadeath. My Summer Car to szczególny miks kilku gatunków, który przez tak silne połączenie dał sobie początkową uwagę. Od organizatorów natomiast ich dalszych pomysłów zależy jednak, czy dalsza rozgrywka po budowaniu i ulepszeniu samochodów będzie przypominała ciekawą odmianę gry wyścigowej, lub będzie aktualne jedynie tytuł odpalany dla śmiechu, by pozbierać truskawki i wypić wirtualne procenty. Szanse na ostatnie doskonałe nadal są, a na razie ostatnie spośród pewnością atrakcyjna i ciekawa gra – tylko dla Finów.