JustPaste.it

Nie wiem czy jest co opisywać, bo w sumie to zdarzyła się jedna ważna rzecz, ale co mi tam.

Siedziałam z Lili na kamieniu i rozmawiałyśmy z Izą, kiedy przyszła jakaś kobieta, Cynthia. Usiadła na wilczym wzgórzu i zaczęła czyścić kosę. Lili podeszła bliżej, pod wilcze wzgórze, ale nie za blisko, żeby jej nie zaatakowała. Ja również podeszłam, ale usiadłam na innym kamieniu. Z daleka dostrzegłam tylko białe włosy, bo najbardziej rzucały mi się w oczy. Iza sobie poszła, a Maks przysiadł nie daleko mnie. Chwilę później przyszła Yene. Zobaczyła kolekcję głów Cynthii. Zabójczyni, widać było gołym okiem. Yene od razu ją polubiła i poszła do niej na naradę. My też przemyśleliśmy swój plan działania, jeśli to tak można nazwać. Czyli, stworzyliśmy swój sygnał, na który ucieklibyśmy w pewne miejsce, ale nie mogę napisać, za dużo osób to czyta. Po ich naradzie, tak jak się spodziewaliśmy, połączyły siły, aby nas zabić albo przynajmniej szantażować i męczyć. Yene zawołała swojego pupilka, czyli Lili. Nie wiem jej się to udało, że Lili tak ją słucha. Mówiłam jej, żeby nie szła, ale nie słuchała mnie, a gdy tam już doszła Yene założyła jej obrożę, która miała ją razić prądem. Potem ją aktywowała i Lili wróciła do nas. Yene groziła, że jak ją zdejmie to ją zabije, a jeśli zrobi to ktoś inny to tego też zabije. 
Jessika: Ale ty zabijesz czy obroża? - Zapytałam z ciekawości i popatrzyłam na Lili.
Yene: Ja. - Odpowiedziała, z tym szyderczym uśmieszkiem.
Jessika: A to ok.
Drasnęłam pazurem obrożę, a on się rozwaliła i spadła z szyi Lili. Yene się zdenerwowała i pożyczyła kosę od Cynthii. Chwilę później Cynthia sobie poszła. Yene nie udało jej się jednak przejść do działania, bo za bardzo ją zagadaliśmy. No i możliwe, że trochę wkurzaliśmy naszym dogryzaniem, ale nie było zabawy. Tom kosom nawet nas nie dotknęła. Powiedziała, że musi być ktoś pokrzywdzony, więc zaproponowałam jej demony. Nie chciała wierzyć, że mają uczucia. Poszłam, więc z Lili po kilka. Otworzyłam portal i zawołałam 3, a Lili wzięła je na smycz i zaprowadziła Yene, a Maks dał jej słonia, którego nie chciała, bo uważała go za śmiecia, że tak powiem. Wtedy przyszła Nina. Nie miała chyba pojęcia kim jest Yene, dlatego powiedzieliśmy, że to taki trochę Kaoru. Zaproponowała jej walkę, na którą Yene zgodziła się chętnie i poszły na join bitewny, czyli 64. Z wielką niecierpliwością czekałam, żeby dowiedzieć się, która wygra. Wróciła Iza i powiedziałam jej co się dzieje. Poszła w miejsce, gdzie były, ale żadnej tam już nie było. Dziwne, bo kilka minut temu Lili sprawdzała, czy tam są. W między czasie poprosiłam Maksa, żeby dał mi swój kieł. Z początku nie zamierzał tego robić, ale zrobiłam oczka szczeniaka i mi dał. Dotknęłam go i nic się nie stało. Potem przetarłam lekko ogonem i zaczął się świecić, a potem znikł. Oczywiście przeprosiłam go, bo w końcu miałam być miła. Na szczęście Lili zobaczyła jasne światło w oddali i tam pobiegła. W dziupli leżał kieł. Wzięła go i oddała Maksowi. Później przyszła do nas Liz, ale długo nie zabawiła z nami. Po jej odejściu wróciła Nina, ale Yene z nią nie było. Jak się okazało zabiła ją. Nie było to trudne, po tym jak to opisała. Uderzyła nią o kilka drzew i połamała kości, okaleczyła i wyrwała serce, które od niej dostałam, na pamiątkę. Izka się załamała, że musi wynająć kogoś nowego, a Cynthia już nie odzyska kosy, bo nawet jeśli ma ją Nina, to tak łatwo raczej jej nie odda. Później przyszedł Pikachu. Widać było, że zarywał to Lili. Słodko. Gdy poszli pobyć sami, Maks postanowił się włamać do jednego z domów, gdzie pozabijał kilku ludzi. Ja zamiast go za to ochrzanić, co byłoby najlepsze, powiedziałam, że mógł mnie zawołać. Poszliśmy zatem do innego domu, gdzie związałam ludzi, którzy dam mieszkali. Nie mam pojęcia co mi strzeliło do głowy, ale jednemu strzeliłam z pistoletu w głowę, drugiemu przebiłam sztylet na wylot przez ramię, a trzeciemu bardzo boleśnie wydłubałam serce. Dopiero, gdy Maks podpalił cały dom zrozumiałam co zrobiłam. Zabiłam niewinnych ludzi. Maks chciał zobaczyć co robią Lili i Pakchu. Ja miałam już nauczkę, żeby nie podsłuchiwać, ale on i Iza nie, ale gdy już mieli iść wrócili, a Maks jeszcze się do tego przyznał. Usiadłam na kamieniu obok laboratorium Lisa. Lili poszła do swojej jaskini. Nie wiem co zamierzała, bo wzięła biżuterię i żelki. A ja dostałam żelki od Pikachu i Maksa. Pikachu cierpiał, na zaawansowany brak miłości jak to uznałam. Później Lili przyszła i poprawił mu się humor, a Maks się obraził, bo nikt nie chciał go przytulić ani poczochrać. No, więc poszłam go poszukać. Później się odfochał, ale niestety Lili musiała już iść. No i zostałam z nimi sama. Maks znowu zaszedł mnie od tyłu i tak, ja mam za dużo skojarzeń i to nie koniecznie tych dobrych. Później padło stwierdzenie o trójkąciku, bo jest nas akurat trzy osoby, ale do niczego nie doszło, żeby nie było xd Bycie miła mi nie do końca wyszło, bo obraziłam troszkę Maksa, gdyż znowu włamał się do jakiegoś domu, tylko po to, żeby zabijać ludzi, a ja stwierdziłam, że widać, że jest pupilkiem Devana, ale też udało mi się zrobić coś miłego, bo powiedziałam Pikachu, że jest fajny. Kiedyś trzeba zacząć być miłym. Ale nie mam pojęcia co się z nami stało, w sensie Lili, mi i Maksowi. No może ja się, aż tak nie zmieniłam, bo dalej mam ten sam stosunek do nieznajomych, jak to uznała Lili, ale jednak zrobiłam kilku osobom krzywdę. Maks natomiast zaczął zabijać, a Lili dała się tak łatwo Yene... Trzeba coś z tym zrobić.