JustPaste.it

Gdy Liz opowiedziała mi swój sen, który swoją drogą był zryty. Chciała dowiedzieć się czegoś o swoich rodzicach, bo jak okazało się kiedyś się czegoś naćpała i to że jej matka to moja matka to nie prawda. Może nie prawdą jest też to, że jestem spokrewniona z Kai'em. Pomyślała, żeby zapytać, któregoś z bogów. No to zaprowadziłam ją do portalu i poszłyśmy. Stwierdziłam, że do Aresa nawet nie myślę iść, więc poszłyśmy do Larysy. Poszłyśmy na miejsce, gdzie była świątynia, ale obie nic nie widziałyśmy. Wtedy postanowiłam przywołać ją magicznym słowem - Kleofas XD. Po chwili zza drzewa było widać cień. Był on coraz większy i większy, a my z Liz się trochę wystraszyłyśmy. Cofnęłyśmy się, a zza drzewa wyszła wilczyca otoczona zwierzętami. No wiecie kilka ptaków nad nią, a za nią jakieś sarenki, zajączki itp itd. Liz zaczęła się jąkać, ale w końcu wydusiła to z siebie i zapytała. Larysa długo się zastanawiała. Jednak okazało się, że wie kim byli jej rodzice. Matką jest bogini lodu Fiora, a ojciec to bóg krwi Blood. Niestety Blood został wygnany ze świata bogów za liczne zabójstwa i napady szału ( lub jak to nazwała Liz "wkurwienia"). Natomiast matka jako bogini miała dużo obowiązków i nie mogła się sama nią zająć. W świecie krwi też trudno go spotkać, bo ukrywa się przed Reonem. Liz bardzo chciała zobaczyć się z ojcem, dlatego poszłyśmy do Reona, a on nam powiedział, że jakby spotkał Blooda to by go zabił. Liz sobie poszła, a mnie złapały straże Reona i wtrąciły do jakiejś celi, wciąż za ten owoc ambrozji. Miałam złe przeczucia co do Liz, bo wiem, że zawsze się w coś wpakuje. Rozgrzałam moje łapy do takiej temperatury, że stopiły łańcuch, a potem stopiłam kraty i uciekłam. Przeskoczyłam przez portal do świata krwi. Jak się okazało Reon ogłosił jakiś alarm i każdy bóg miał za zadanie mnie złapać. Szłam brzegiem Morza Krwi. Wskoczyłam do niego i zanurkowałam. Na dnie znalazłam Liz. Wzięłam ją na brzeg. Posypałam magicznym proszkiem z mojego wymiaru i obudziła się. Nie wiedziała jak zacząć rozmowe z ojcem. Musiała się trochę zastanowić, a ja miałam go sprowadzić. Myślałam co zniszczyć, żeby przyszedł, ale żeby się, aż tak nie wkurzył, więc Liz zamroziła całą wyspe. Wtedy zjawił się Blood, ale nie poznał Liz, więc się wkurwiła i sobie poszła, a ja za nią. Trochę z nią pogadałam i zrobiła podejście drugie. I gdy tak sobie gadaliśmy w tle przebiegł Kai, którego gonił jakiś potwór z krwi ( Nasza reakcja była mniej więcej taka: XDDDDD). Blood uświadomił Liz jej prawdziwe imię, czyli Lizbeth i znowu zaczęłyśmy się śmiać, bo przypomniał się nam Kleofas. Nigdy mi się chyba nie znudzi.
Liz nie była przekonana do swojego ojca, a on nie wymagał od niej tak od razu zaufania, ale chodź trochę zrozumienia i tłumaczył jej, że nie mógł ją ze sobą zabrać, ponieważ ciągle miał te swoje napady i nie panował nad nowo odkrytą mocą. Poza tym chciał dla niej jak najlepiej i nie chciał, żeby tkwiła z nim w odosobnieniu. Nasza Lizbeth w końcu nie wytrzymała i sobie poszła. Miałam iść za nią, gdy nagle przede mną pojawił się Blood, który powiedział, że albo ją jakoś przekonam albo odeśle mnie do Reona, po czym znikł. Szukając Liz usłyszałam krzyk  Kai'a. Weszłam do jakiejś groty, gdzie stał ogromny ogr, a Kai powoli przypiekał się nad ogniem. Zgasiłam ogień i rzuciłam w ogra dwa sztylety. Wyciągnęłam swój miecz i rozcięłam liny, którymi był związany Kai, a wtedy spadł na miejsce, gdzie był ogień i się poparzył. Ucięłam z trudem ogrowi nogę, a on się przewrócił. Uciekłam razem z Kai'em, który zamoczył tyłek w Morzu Krwi, dlatego miał czerwony. Stwierdziłam, że ma okres. Przyszłam do Liz, ale Kai ze mną nie przyszedł. Obraził się i stwierdził, że idzie kupić tampony. Pogadałam trochę z Liz i stwierdziła, że pójdzie jeszcze pogadać z ojcem. Obok mnie przeszedł jakiś potwór. Kopnęłam go w brzuch i zwymiotował Kai'em. Stwierdziłam, że buziaka nie dostanie. Był cały w potworzym śluzie. Gdy poszedł się umyć wróciła Liz i powiedziała, że zostaje na dwa dni u ojca, ale bez żadnych przyjaciół. Porzegnałam ją i powiedziałam, że w razie czego może mnie telepatycznie przywołać. Wrócił Kai i dostał wiadomość od Reona, że jestem zbiegiem. Nie zdążyłam się odezwać, a pojawił się Ares. Szybko schowałam się za drzewem. Słyszłam całą ich rozmowę, a gdy sobie poszedł to krzyknęłam zza drzewa: "NIGDZIE NIE IDĘ!" Kai wiedział, że jestem uparta, więc odpuścił. Wróciłam do zwykłego świata, a Kai poszedł do świata natury. Spotkałam Maksa i Lili, która walczyła z jakąś białą istotą. W skrócie opowiedziałam jej wszystko i poprosiłam o pomoc. Przyłączyli się też Maks i Kai. Poszliśmy do wymiaru krwi poszukać Liz. Znaleźliśmy ją prawie martwą, ciężko ranną. Z Lili próbowałam ją uleczyć, a wtedy zobaczyłam Blooda. Pobiegłam za nim, a Lili za mną. Niestety straciłam go z oczu. Kai leczył Liz, a Lili postanowiła znaleźć Blooda. Udało jej się to i złapała go za kark. Blood ją odepchnął i wzbił się w górę. Lili poleciała za nim. Akcja przeniosła się na wzgórze za zamkiem. Dołączyli się Liz i Maks, z czego potem Maks z Kai'em odpuścili i jedli popcorn. Blood rozłożył skrzydła na całą ich rozpiętość i strzelił z nich kolcami z krwi w Lili. Ja pomagałam Liz, która była ranna. Lili rzuciła się na Blooda, a on upadł. Był już wściekły. Zrobił mackę z krwi i złapał nią Lili. Zaczął ją dusić. Kai chciał przeciąć mackę, ale że to ciecz to się nie dało. W końcu ją jakoś wyparował, a Lili zamknęła boga w magicznej klatce. Ale nagle pojawiliśmy się w jakimś wulkanie. Ziemia pod nami pękała, a ja bałam się, że zgine. Po chwili okazało się, że to tylko iluzja Blooda, która dzięki Lili zniknęła, a sam Blood uciekł.

Skoro Liz nie wyszło z ojcem to postanowiła, że pogada z matką. Przeszła przez portal do wymiaru lodu, a ja pobiegłam za nią. Już po chwili wpadłam w wielką zaspę, a gdy się z niej wydostałam stała przede mną Fiora. Zwołała swoje straże, które zabrały mnie przez portal do świata bogów. Fiora chciała, żeby Liz z nią została, ale ona poszła za strażnikami do świątyni Reona. Rzucili mnie na ziemie przed nim. Reon oznajmił, że czeka mnie egzekucja. Wszyscy zaczęli się z nim kłócić, ale on nam nie chciał wierzyć. W końcu zajrzał do mojej głowy i zobaczył jak było. Zostałam uniewinniona, ale potem zaczęły się wąty, że nie możemy tu przychodzić. Oburzone znowu się z nim kłócimy, a on wywala nas do zwykłego świata. Wróciłam do niego z Lili, a on nam zaczął grozić, że zamknie portal. Na to Lili, że Kai go otworzy, ale on się nie zgodził  i poszedł. Dodał jeszcze, że zgodzi się na jakąś propozycję rodziców, ale ja nie wiedziałam jaką. Reon uświadomił mnie, że Kai zamierza zamieszkać z rodzicami. Poprosiłam go, żeby mnie odesłał do mojej jaskini. Zaraz po mnie odesłał Lili. Spytałam się jej, czy była bym dobrą królową. Gdy tylko usłyszałam "tak" weszłam do jaskini i zaczęłam się pakować. Ostatecznie nie chciałam się ograniczać, więc wzięłam całą jaskinie. Poszłam z Lili do świata mroku i mianowałam moją prawą ręką. Pozwoliłam jej nawet zmienić imię, jeśli chce i tak została Aurorą. Nagle otworzył się przede mną jakiś portal. Zostawiłam w świecie mroku wszystko oprócz korony. Przeszłam przez portal i znalazłam się w wymiarze, gdzie było bardzo zielono. Po chwili doszłam do wniosku, że to wymiar natury. Schowałam się za drzewem. ( i tu moje wielkie wejście xd) Poczułam czyjś oddech na szyji. Odwróciłam się i co zobaczyłam? Potwora z liści i mchu. Wystraszyłam się. Jedyne co przyszło mi do głowy to wiać. Przebiegłam z krzykiem obok królewskiego ogrodu. Potknęłam się o wystający korzeń i przewróciłam, a bestia się na mnie rzuciłam.
Jessika: Cholera wszystko zostawiłam. - Powiedziałam szukając miecza.
Nie mając innego wyboru warczałam na potwora, aż w końcu ze mnie zeszedł i uciekł. Trochę się zdziwiłam. Ktoś poszedł do mnie i pomógł mi wstać. Był to Kai. Podniosłam koronę, która spadła mi z głowy i załorzyłam ją. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Przedstawił się jako książe. Ares wyczyścił mu pamięć i dał nowe wspomnienia. Nie mogłam nic z tym zrobić, więc zgodziłam się na spacer po ogrodzie. Pokazał mi miejsce, gdzie ćwiczy szermierke. Gdy dowiedział się, że zapomniałam swojego miecza to dał mi jeden z swoich. Podziękowałam i poszliśmy dalej. Zabrał mnie w miejsce, gdzie lubi siedzieć sam. Zagłębiłam się na chwile w swoje myśli. Zaraz potem się ocknęłam i zrobiłam małą kulkę z wody.
Jessika: Lubisz wodę? - Zapytałam.
Nie chciałam, żeby wywalił mnie z tego świata.
Kai: Pewnie, że lubie jestem księciem natury. - Odparł, ale dość nie pewnie i widziałam, że kłamie.
Rzuciłam go tą kulką z wody. Gdy zobaczyłam jego mokry pysk nawet nie próbowałam się powstrzymywać od śmiechu. Popatrzył na mnie urażony i zrzucił na mnie sterte liści. Wygrzebałam się z niej. Strzepałam liście z głowy i kilka wyplułam. Widziałam jak powstrzymuje się od śmiechu.
Jessika: No dalej zaśmiej się. - Zachęcałam go. 
Kai:
Księciu nie wypada się śmiać. - Odpowiedział.
Powiedział mi, że jak ożeni się z księżniczką to zostanie królem. Księżniczka nazywała się Lucy. Wkurwiona powiedziałam, że chce się widzieć z Aresem. Niestety jego nie było to poprosiłam o spotkanie z Larysą. Kai zaprowadził mnie do zamku i czekał przy wejściu. Najpierw wydarłam się na Laryse, potem na Aresa, który niespodziewanie przyszedł i w końcu wyszło na moje. Dar przekonywania. Ares obiecał, że odwoła ślub z Lucy, ale nie da się mu przywrócić wspomnień. Wyszłam z zamku oburzona i trzasnęłam drzwiami. Nie daleko na wzgórzu czekała już moja prawa ręka.
Jessika: Nienawidzę go. - Powiedziałam pod nosem.
W skrócie powiedziałam jej co się działo. Popatrzyłam na zamek, a wtedy z niego wybiegł uradowany Kai i spotkał się z kuzynem, który ubrany był jak on. Poszłam z Lili się przejść. Wskoczyłam w kępe kwiatków, które bardzo ładnie pachniały. Dałam jednego Lili, a gdy wyszłam z kępy pachniałam tymi kwiatami. Lili zaproponowała mi zwiedzanie wymiaru mroku, ale ja już widziałam tam prawie wszystko. Skakałam z kamienia na kamień, gdy nagle usłyszałam czyjś śmiech. Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Nagle wskoczyłam na  brzeg przed Kai'em i Amirem. Amir się wystraszył, a ja otrzepałam z wody.
Jessika: Nie bój się nie zjem cię. - Uśmiechnęłam się do niego.
Lili: Ja też nie. - Zaśmiała się.
Przedstawiłam się i podałam mu łapę, ale on się ukłonił. Wzięłam łapę. Po chwili Kai ukłonił się i powiedział, że musi iść. Wkurzało mnie to jego zachowanie. Gdy wrócił ja rzeźbiłam postać Lili z lodu. Dołączyła się też Liz i próbowałyśmy mu przemówić do rozsądku, żeby był sobą i tak dalej, ale on tylko się obraził i poszedł. Gdy Liz już załapała co się działo poszła pogadać z Reonem. A ja latałam sobie i w pewnym momencie zobaczyłam jak Kai żegna się z Lucy. Wylądowałam za nim i przywitałam się. Gdy dobrze sobie radziłam przybiegły Lili i Liz. Zaczęły mu tłumaczyć, że jest moim mężem i tak dalej, a ja tylko chowałam głowe w skrzydła. On z kolei patrzył to na mnie to na Liz. Nie wierzył w ani jedno słowo. Odwrócił się tylko w napięcie i poszedł do zamku. Liz myślała nad kolejnym planem i nawet mnie nie słuchała. Pobiegła, gdzieś z moimi zdjęciami, a po chwili wróciła mówiąc, żebyśmy udawały z Lili, że z nią gadamy. Przybiegł do nas wkurzony Kai z masą moich zdjęć, które Liz rozwiesiła na każdym drzewie. Popatrzył na Liz pytając co to ma być. Razem z Lili rzuciłyśmy się w obronę przyjaciółki. Ostatecznie Kai odpuścił, ale zagroził, że jeszcze jeden taki wybryk, a wyrzuci Liz z tego wymiaru. I tak byśmy ją przemyciły. Był nawet plan, żeby Lili wzięła ją do torebki. Poszłam do Kai'a i przeprosiłam go za zachowanie Liz, ale chyba znowu czymś go uraziłyśmy... A no tak Kleofas i jeszcze włosy na żelu XDDDD Ale zostawiłam go z Lili i Liz, a sama poleciałam trochę pozwiedzać. Wylądowałam na wodospadzie. Był stamtąd śliczny widok. Ale, że ja to ja, czyli taka trochę łajza to pośliznęłam się na kamieniu i spadłam w dół wodospadu. Nie zdążyłam rozłożyć skrzydeł, a walnęłam głową w kamień i zemdlałam. Obudziłam się przy Kai'u, który okrył mnie swoją marynarką. Z początku myślałam, że to z tym całym księciem i w ogóle to tylko sen, ale jednak nie. Wątpliwości rozwiała korona na jego głowie. Później okazało się, że Kai mnie tak naprawde kocha i oświadczył mi się drugi raz. 

*wewnętrznie umiera sama czytając to XDDD*

Poszłam z Liz do świata natury. Swoją droga wkurwiłyśmy mocno Kai'a, bo mu ciągle przerywałyśmy i nie potrafiłyśmy zachować odrobiny powagi. Zaczęłyśmy drzeć się i śpiewać "Ulepimy dziś bałwana", aż go trafił szlak i powiedział, że zrywa zaręczyny, a Liz już nie jest jego koleżanką ;_; Ale przeprosiłyśmy i on też, bo uznał, że go poniosło. No i zmienił imię na Emir, bo się z niego śmiałyśmy. Ale teraz to brzmi jak wróżek XD Gdy uświadomiłam Liz jaki to wymiar to pokryła go lodem, bo było jej za gorąco. Przewróciłam się i zaczęłam ślizgać na dupie. Przyszedł Kai, który nie dość, że był niewyspany to jeszcze wkurzony. Wskazałam łapą na Liz, a ona wszystko odmroziła. Trochę się wydarł i poszedł. Widać było, że coś jest nie tak, ale on twierdził, że to nie nasza sprawa. Postanowiłyśmy z Liz go śledzić. Ona wkradła się do jego zamku, a ja patrzyłam przez okno. Zobaczyłam jak siedzi przy łóżku Amira, który był bardzo chory. Gdy Amir zasnął pomachałam do okna, ale wskoczyła na mnie Liz i spadłam na ziemie. 
Jessika: Chciałam tylko pogadać. 
Liz: To teraz masz okazje. - Wskazała na Kai'a, który wychodził z zamku.
Pobiegłam za nim. Kai usiadł na brzegu i przyleciała do niego sowa, która odleciała jak przyszłam. Tą sowe tresował Amir. Po dłuższej rozmowie Kai sam się przyznał co się dzieje z jego bratem. Okazało się, że może umrzeć. Jego rodzice próbowali już wszystkiego. Wtedy wypaliłam z rytuałem. Kai stanowczo odmówił i powiedział, że jego ojciec się nie zgodzi. No to poszliśmy do niego i rzeczywiście nawet nie chciał słuchać o żadnych rytuałach czarownic. Ale na co mi pozwolenie? Poszłam z Liz do komnaty Amira. Za nami przyszedł Kai i zamknął drzwi zaklęciem. Bałam się, bo ponoć siostra bliźniaczka Kai'a była tak chora jak Amir i rytuał ją zabił. A jakbym go zabiła to Ares zabiłby mnie. Postanowiłam wokół niego świeczki i trzy kamienie do leczenia. Wzięłam athame i nadcięłam mu łape. Kai wtedy wyciągnął sztylet i zagroził mi, że jeśli go skrzywdzę to zabije mnie własnoręcznie. Trochę krwi spłynęło do miski. Wypowiedziałam zaklęcie w języku wilków mroku, a świece zgasły. Kamienie weszły do ciała Amira przez ranę. Jego oczy na chwile się zaświeciły, a potem kamienie wróciły. Polałam ranę miksturą i się zagoiła. Napiłam się trochę jego krwi i obudził się. Wstał i pobiegł na dwór, żeby zagrać w piłkę. Kai ukłonił się Liz, a mnie pocałował w łapę. Miał już wyjść, ale zemdlał. Nie spał kilka dni, więc pomyślałam, że to ze zmęczenia i położyłam go na łóżku. Wtedy do pokoju wszedł Ares i myślał, że zabiłyśmy mu syna. Złapały nas straże i splątali parzącymi pnączami. Na szczęście Kai szybko się obudził i nas uwolnił. Poszedł pogadać z ojcem, a my z Liz wyszłyśmy z zamku. Otworzyłam portal do wymiaru mroku, bo Liz chciała tam pójść, ale ostrzegłam ją, że jak coś zniszczy to zabije własnymi łapami. Pobiegłam sobie po wodzie, ale przypomniałam sobie, że zostawiłam otwarty portal. Wystawiłam głowę przez portal i zobaczyłam Kai'a, który trochę się wahał. Gdy podszedł wystarczająco blisko złapałam go i wciągnęłam do portalu. Trochę się wystraszył i cały czas mówił, że musi wracać. Liz gdzieś pobiegła i straciłam ją z oczu. Dotknęłam Kai'a łapą i odskoczyłam ustawiając się w pozycji bojowej. Do tego zawarczałam na żarty. Popatrzył w miejsce, gdzie go dotknęłam, a potem na mnie. Nie miał pojęcia co robię. Nie wiedział co to berek ani zabawa Liz wróciła z jakimś świecącym naszyjnikiem i chciała mi pomóc go nauczyć grać w berka, ale że on nie chciał to się rozpłakała i poszła do Aresa. Ares zawołał straże, który przyprowadziły Kai'a, ten dostał dwa razy od ojca. Zaczęłyśmy go bronić, a wtedy straże wywaliły nas z zamku. Kai'a wziął sam Ares i wywalił na próg jak bezdomnego.

.................................................................................................................................................................................

Liz znowu pobiegła z płaczem do Aresa, a ja poszłam za Kai'em, który był ranny. Gdy z nim wróciłam, Kai chciał pogadać z ojcem. Miałyśmy sobie pójść, ale byłyśmy uparte i zostałyśmy. Ares przyprowadził brata Kai'a, Asha. Stwierdził, że on będzie nowym władcą. Wygnał Kai'a i chciał, żebym była żoną Asha. Nie zgodziłam się to, ale złapali mnie i zamknęli w pokoju Asha. Chodziłam w kółko po pokoju.
Jessika: Zagładzą mnie, zabiją, a co najgorsze zgwałcą ;_; - Mówiłam do siebie.
Zobaczyłam, że okno jest otwarte. Wyleciałam i uciekłam, a Kai wtedy wrócił do zamku. Trochę ochłonęłam i zrobiłam wielki powrót. Spotkałam Laryse, a chciałam nawrzeszczeć na Aresa, ale jak zwykle go nie było. Larysa dała mi klucze i kazała pójść do lochów. No to pobiegłam tam i znalazłam salę tortur, a gdy tam weszłam zobaczyłam jak biczują Kai'a. Powiedziałam, żeby przestali to się na mnie tylko głupio popatrzyli i robili swoje. Warknęłam na nich i odcięłam jednemu dłoń. Wtedy wszyscy uciekli. Znowu chciałam pójść i pogadać z Aresem. Odesłałam Kai'a do wymiaru mroku i poszłam z Liz. Jak na złość przyszłą tylko Larysa, która dała nam jakiś kryształ uzdrowienia i kazała iść zanim Ares wróci. W wymiarze mroku kazałam demonom przyprowadzić Kai'a. Za nimi przyszedł mój pupilek Azor, który o mało nie zabił Kai'a. Rzuciłam mu patyk, a on gdzieś pobiegł. Dałam Kai'owi kryształ od matki i sobie poszedł. Ja pobiegłam trochę wokół drzewa.  Po chwili poszłam do Kai'a, który trochę się wyleczył i powiedział, że idzie do ojca, a ja nie mogę z nim iść. Ale miałam do gdzieś. Jak tylko zamknął portal to ja otworzyłam swój, zrobiłam się niewidzialna i poszłam za nim. Kai podszedł do ojca ze sztyletem i przyłożył mu go do gardła. Stałam w bezruchu i patrzyłam na to wszystko. W końcu Ares oznajmił, że nie miał wyboru i musiał mianować Asha księciem. Tylko ostatnio on nigdy nie ma wyboru i tak powiedziałam niestety na głos. Po czym złapałam się za pyszczek. Na szczęście mnie nie zauważono. Po chwili jak usłyszałam tylko, że do planu będę potrzebna ja i Liz to od razu się pojawiłam Kai popatrzył na mnie trochę zły, ale w końcu dał sobie spokój. Musiałam się ubrać grante elegante, bo wszystko miało się odbyć na balu. Zapytałam czy będę mogła pomęczyć trochę Asha i wtedy Liz i Kai odsunęli się ode mnie mówiąc, że mnie nie znają.  Ares odesłał nas do wymiaru mroku, gdzie przygotowane były stroje (I mniej więcej w tym momencie wywaliło Liz .-.) Zaprowadziłam Kai'a do mojego zamku i pokazałam mu jego pokój. Tam go zostawiłam i poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku. Nagle pojawiło się przede mną jakieś lustro, które pokazywało mi co się dzieje u Kai'a. Słyszał on czyjś śmiech i otworzył drzwi do garderoby. Przed wejściem zastał tylko manekina. Otworzył i zamknął drzwi, a manekina już nie było, natomiast za nim pojawiła się Sabrina. Zirytowana przekręciłam lustro. Całą noc nie zmrużyłam oka, bo słyszałam śmiech moich rodziców w pokoju. Gdy wstałam zobaczyłam w moim pokoju sukienkę przygotowaną na bal. Ubrałam ją i trochę poczesałam. Gdy wyszłam przed wejściem czekał już Kai, który próbował zawiązać krawat, więc mu pomogłam i poszliśmy do świata natury. Na bal wpuścił nas Ares, ale jak na złość już po chwili przyszedł Ash i poprosił mnie do tańca. Nie chętnie się zgodziłam. Chciał mnie pocałować. Kłóciłam się telepatycznie z Kai'em, że tego nie zrobię, ale w końcu mnie zmusił dla dobra planu. To było obrzydliwe ;_; Na całe szczęście zaraz potem przyszedł Kai i mnie zabrał. A jeśli wcześniej nie wspomniałam to bal z maskami, więc ani mnie ani jego nie poznał. Tańczyłam z Kai'em, ale przyszedł Ares i kazał nam się pośpieszyć, bo Ash jest u siebie w pokoju. Wkradliśmy się do niego i po jednym uderzeniu leżał na ziemi. Słaby był. Kai wyszedł normalnie wyjściem, a ja musiałam tego spaślaka wziąć na grzbiet i wylecieć z nim oknem. Potajemnie z Kai'em zabrałam go do lochów, gdzie go zamknął Kai. Pomęczyłam trochę Kaia i dał mi klucze, dzięki czemu mogłam przenieść go do świata mroku, gdzie stał się zabawką Sabriny.  Wróciłam do wymiaru natury, gdzie Kai tańczył z Lucy i nieźle mu wychodziło unikanie jej pocałunków. Nawet Ares się śmiał.