JustPaste.it

*Perspektywa Jessiki*

Poszłam na wilcze wzgórze i zastałam tam Aneę (nwm jak to odmienić xd) z dwoma innymi volfami, których nie znam oraz  Nile, Lili i Lisga. Usiadłam obok Aney. Bio warknął na Lisa, ale go uspokoiłam, później przyszedł Patryk, który miauknął na powitanie, czym zdenerwował Bio i ten zaczął go gonić. Przyznam, że ciekawie to wyglądało. Patryk pobiegł do Nili, a Bio za nim. Stanął przed Nilą. 
Bio: Gwałt na żywo. - Skomentował.
Dalszej rozmowy nie słuchałam, bo byłam zajęta karteczką Lili, którą dostała od Rony. Było na niej napisane, że mamy coś znaleźć, ale nie napisała co konkretnie. Musiałyśmy się jej dopytać. Zaprowadziłam Lili do portalu bogów. Stanęłam przed nim. Zwykle żaden wilk nie może przez niego przejść, dlatego trochę się wahałam. W końcu dotknęłam lekko łapą portalu i przeszłam przez niego, a za moim przykładem poszła Lili. Bałam się, że jakiś bóg się na mnie uweźmie, bo ostatnio jak tu byłam to pod namową mojego, kochanego brata zjadłam ambrozję przez co miałam przechlapane, ale jej efekt już przeszedł i nie jestem nieśmiertelna. Lili zaczęła się rozglądać. W końcu dostrzegła Rone, po między dwoma kamieniami. Pobiegłyśmy tam. Rona wiedziała, czego chcemy. Wyjaśniła, że mamy znaleźć niebieski kamień i fioletową różdżkę, a żeby je znaleźć musimy się cofnąć w czasie. Do tego dała nam po medalionie. Ja miałam cofnąć się o 120 lat, a Lili 200. Wróciłyśmy do naszego świata. Przed portalem zastałyśmy Bio. Wskoczył do portalu. 
Jessika: Bogowie go nie wywalą? - Zapytałam bez przekonania.
Lili: Wywalą. - Odparła z uśmiechem.
No i stało się. Bio szybko zakończył swoje odwiedziny w krainie wilczych bogów. Złapałam za medalion i przeniosłam się 120 lat wstecz. To samo uczyniła Lili, ale ona miała towarzysza podróży. Gdy przenosiła się w czasie Bio złapał ją i przeniósł się z nią. Pojawiłam się na kamieniu. Miasteczko nie wiele się różniło, poza tym, że było jakieś głośniejsze. Eh, stare czasy. Dostrzegłam coś, co się świeciło za miastem. Ruszyłam tam pędem. Weszłam do jakiejś małej jaskini i podniosłam kamień. Był to ten, którego szukałam. Odwróciłam się ku wyjściu, a wtedy skoczył na mnie jakiś wilk. Był cały biały, a jego oczy były czerwone. Widziałam w nich obłęd. Wgryzł mi się w szyję, ale ja podrapałam go po pysku i kopnęłam. Wtedy kamień zaczął się świecić i otoczył mnie jakąś niebieską aurą. Wróciłam do teraźniejszości na wilczy kamień. Podrzucałam sobie kamień i czekałam na Lili. W końcu wróciła.
Jessika: Masz? 
Lili: Mam.
Pokazała mi różdżkę i uśmiechnęła się. Lili uświadomiła mnie, że mam ranę na szyi. Dotknęłam łapą. Piekła i lała się z niej dalej krew. Lili przyłożyła mi jakieś zioła i wypowiedziała zaklęcie. Rana zniknęła. Ale poczułam, że czegoś mi brakuje, a raczej kogoś. 
Jessika: Gdzie jest Bio?
Jak się okazało zgubił się, gdzieś podczas teleportacji i trafił do czasów dinozaurów. Cofnęłyśmy się z Lili w czasie i poszłyśmy go szukać. Po drodze porwał mnie pterodaktyl. Upuścił mnie w miejscu, gdzie leżał Bio. Jak się okazało w ucieczce przed dinozaurem wpadł w jakąś trującą roślinę. Lili przyłożyła mu do ran zioła, a ja leczyłam mu rany wodą z księżycowego źródełka, niestety zużyłam całą, ale poskutkowało i jak i po mojej wodzie, tak i po ziołach Lili rany zniknęły. Nagle usłyszałam głośne tupanie i ziemia zaczęła się trząść. Zrobiłam wielkie oczy. Lili popatrzyła na mnie. Ti-rex się zbliżał. 
Bio: Nie ruszajcie się, jest wyczulony na ruch. - Oznajmił.
Lili zrobiła się niewidzialna, a ja wskoczyłam w wysoką trawę, gdzie wpadłam do jakiegoś dołka. Do czegoś takiego to tylko ja jestem zdolna. Spadłam z wysokości kilkudziesięciu metrów. Leżałam poobijana. W końcu wstałam. Musiałam znaleźć jakieś wyjście. Byłam w jakiejś komnacie, z niebieskiego kryształu. Szłam przed siebie. W końcu usłyszałam kroki. Pomyślałam, że to znowu jakaś bestia i zmieniłam się w cień. Jak się okazało, byli to tylko Lili i Bio. Zmieniłam się z powrotem w wilka, a Lili oznajmiła, że musimy się stąd wynosić, ale wyjścia się jakby rozmnożyły i nie wiedziałyśmy, które jest to prawdziwe. Bio spotkał Frost, która go pogłaskała. Lili wyciągnęła różdżkę, a ona zaczęła świecić i wskazała nam drogę. Wyszłyśmy na powierzchnię, ale bez Bio, który został z Frost. Zaleciało wielką miłością. Złapał mnie jakiś ognisty ptak i porwał do swojego gniazda. Lili pobiegła za nim i rzuciła się na niego, gdy wylądował. Ten wywalił ją z gniazda. Wtedy go zamroziłam i wyrzuciłam. Sama też wyszłam z gniazda.
Jessika: Lili wracajmy już. 
Lili: Skoro chcesz.
Złapałyśmy obie za medaliony i wróciłyśmy do teraźniejszości. Bio jakimś cudem sam wrócił. Frost chciała dołączyć do naszej watahy, więc skierowałam ją na bloga, w tym czasie, gdy była nieobecna Bio wyznał jej miłość. Trochę kiepski moment, ale cóż. Na nos spadła mi karteczka. Była od Rony. Napisała, że mamy uratować tym jakiś wymiar. Nie napisała jaki, ale znałam akurat taki, który potrzebował pomocy. Był to wymiar kucyków. Otworzyłam portal. Dookoła były czarne drzewa bez liści i skały. Przyłączył się do nas Bio. Poszłam w miejsce, gdzie spotkałam smoka. Oni poszli za mną. Bio poszedł gdzieś w swoją stronę, a potem zniknął. My z Lili stałyśmy przed zamarzniętym wejściem do jaskini. Odmroziłam je, bo jakoś musiałam dostać się do kolumny. Wyszedł smok. Jednak przeżył i zionął ogniem w Lili. Poleciłam Lili zająć się smokiem, a sama ukrytkiem weszłam do jaskini. Rozejrzałam się, żeby znaleźć kolumnę, a wtedy Lili zatrzymała czas. Gdy go wznowiła ja miałam przez chwilę pustkę w głowie, a smok leżał martwy na ziemi. Nacisnęłam coś na ziemi i wysunęła się kolumna. Położyłam na niej kamień, a grota zaczęła świecić się na niebiesko, a cały wymiar odzyskał kolory. Lili za pomocą różdżki sprowadziła z powrotem kucyki do tego wymiaru. Wszystko było jak z bajki. Trawa odrosła, słońce wyszło, a na niebie pojawiła się nawet tęcza. Było za słodko, aż mi się niedobre zrobiło. Wróciłam  z Lili do zwykłego wymiaru, ale jak się okazało mamy jeszcze jeden wymiar do ocalenia, ale to już nie dziś. Rozstałam się z Lili i Bio i poszłam na skałę niedaleko miasteczka, tak zwaną wilczą skałą. Chwilę później Frost, która siedziała przy mnie również sobie poszła, a przyszła Iza. Zrobiła wielkie wejście i nastraszyła innych. Aż się cisza zrobiła na joinie. Iz: W tych czasach trzeba być groźnym. Powiedziała i przyszła do mnie na kamień.