JustPaste.it

Pomoc nadchodzi

untitledlove.jpg

A więc mamy do czynienia z komandor Jane Shepard. Wymieniłyśmy krótkie spojrzenia z Pharą po czym szybko streściłam naszą sytuację. 

- W czasie naszego połączenia organizacja Overwatch zbiera się w bunkrach pod atakowanymi miastami. My również znajdujemy się w jednym z nich. Roboty stwarzające największe zagrożenie są ogromne. Między budynkami przemieszczają się mniejsze warianty tych maszyn. - w tym momencie poruszyłam palcem po ekranie i wysłałam dane na temat każdego z nich do komputerów sojusznika. 

- Większość z nich używa broni podobnej do znanej nam, ludziom. Jednak są mniejsze roboty, które wydają się mniej groźne a strzelają wiązkami lasera potrafiącymi bez problemu przebić metal. - mówiłam, wysyłając kolejne pliki. Za mną Pharah poruszyła się niespokojnie. 

- Nie mamy pojęcia, skąd ani kto nas atakuje, próba dowiadywania się w tak małych grupkach jest za dużym ryzykiem, dowódca zabronił nam się wychylać i działać bez jego zgody. - dodałam po chwili po czym kątem oka spojrzałam na czarną wstążkę do włosów, którą zawiązałam sobie wokół dłoni i... Zawiesiłam się. Po chwili ocknęłam się i dodałam:

- Już teraz przewiduje się bardzo dużo ofiar, prawdopodobnie większość śmiertelnych. - głos mi się załamał. Nie mogłam nadal znieść myśli, że miałyśmy ratować siebie, a nie tych totalnie bezbronnych ludzi! Komandor Shepard stała wciąż wpatrzona w ekran i nad czymś chwilę się zastanawiała. Nie wiedziałam co dalej powiedzieć o obecnej sytuacji, ponieważ jak na razie jedyne co na własne oczy widziałam, to ofiary oraz ten ogromny robot siejący zniszczenie. Fareeha słysząc moje milczenie położyła mi dłoń na ramieniu, po czym odchrząknęła i zadała ważne pytanie. 

- Mamy rozumieć, że Komandor Shepard wraz z waszą załogą Normandii przybędzie na pomoc Ziemi? - zapytała po czym dodała.

- Będziemy oczekiwać wsparcia będąc w bunkrze pod miastem, lokalizacja powinna wyświetlić się wam na mapie. - powiedziała po czym przysuwając się do ekranu oznaczyła miejsce spotkania i przekazała dane do Komandor.

- Bez odbioru i do zobaczenia na Ziemi. - po chwili rozmowa zakończyła się a Pharah odetchnęła z ulgą. 

- Komandor, rozumiesz? Prawdziwa komandor! Jej dane są w aktach. Ona jest bohaterką nie tylko Ziemii ale i innych galaktyk!- dziewczyna uradowana pokazywała mi wszystko co udało jej się znaleźć na temat naszego sojusznika. Uśmiechnęłam się lekko. 

- Widzę, że ktoś tu nadal okazuje radość podczas opcji spotkania osób walczących na froncie? Fareeha, nic się nie zmieniłaś od czasów dzieciństwa. - wstałam z krzesła po czym przytuliłam się do niej. Objęła mnie i chwilę tak stałyśmy. Jednak jak za pstryknięciem palca przyszło połączenie od Morrisona. 

- Mercy, Pharah, jak sytuacja? - spytał poważnie Żołnierz 76 po czym przed ekran wypchnęła się Ana. 

- Fara, nic Ci nie jest? Jesteście całe? - zapytała, odpychając Morrisona, by zobaczyć czy na pewno jesteśmy całe. Podniosłam rękę wyżej tak by było nas obie widać. 

- Czemu jeszcze jesteście w kombinezonach bojowych? Dotarłyście już do bunkra OV-075? - dopytywała, a za nią Jack wyraźnie szukał sposobu by przywołać wicedowódczynię do porządku. 

- Ekhem. - odchrząknął, na co Ana odsunęła się trochę od ekranu i zrobiła mu miejsce. Sytuacja mimo wszystko wyglądała zabawnie gdy około 50-cio letni mężczyzna przywoływać swoją (prawie) rówieśniczkę do porządku. 

- Dlaczego nadal jesteście w kombinezonach bojowych? - ponowił pytanie Jack Morrison. 

- Od razu po dotarciu do bunkra otrzymałyśmy odpowiedź związaną z pomocą. Mamy potężnego sojusznika. - powiedziałam jakby nie było zgodnie z prawdą. 

- To komandor Shepard! - krzyknęła mi obok ucha Pharah. Zakryłam ucho i spiorunowałam ją wzrokiem, mimo wszystko uśmiechając się w duchu. 

- Nakazuje wam się przebrać w takim razie i nie wychodzić nigdzie póki sojusznik nie przybędzie do was. My razem z Symmetrą próbujemy odpalić portal między wszystkimi bunkrami. Uważajcje na siebie, bez odbioru.- powiedział Żołnierz. Rozłączył się po czym westchnęłam. 

- To co, trzeba ogarnąć co my mamy w tym bunkrze. - powiedziała Pharah po czym poszła do gabloty na pancerze i zbroje i zaczęła zdejmować naramienniki od kombinezonu Raptora. Przyglądałam się jej wyćwiczonym poprzez rutynę ruchome zdejmowaniu kombinezonu. Pamiętam jak z początku prosiła o pomoc mnie, czasem Anę. Właśnie... Ana. Kto by pomyślał, że będzie kiedyś w końcu trawić mój związek z Pharą? Ugh... Nie usiedzę w tym bunkrze. Tam giną ludzie a ja nie mogę z niego wychodzić bo mogę narazić siebie na śmierć. Ale siedząc tutaj zaczynam rozmyślać o tym wszystkim i to mnie dobija!

- Nie mogę tak dłużej... - mruknęłam pod nosem. Pharah odwróciła się na moment do mnie. 

- Mówiłaś coś Angela? -spytała. Nie odpowiedziałam. Wybiegłam z bunkra, nie łapiąc nawet Kaduceusza w dłoń. Za mną wybiegła Pharah i z nie do końca zdjętym kombinezonem złapała mnie w pół, zatrzymując. 

- Puść mnie Fareeha, ja muszę im pomóc! Nie mogę tak po prostu siedzieć sobie czekać jak na gości! Pozwól mi iść! Puszczaj! - próbowałam się jej wyszarpnąć, ale ona ma bardzo silne ramiona. Do tego stała bardzo stabilnie. Nie miałam szans ze swoją postawą się jej wyrwać. Rozpłakałam się. 

- Puść mnie, proszę... - załkałam, opadając z sił od tego szamotania się. 

- Daj mi choć jeden powód.. - mruknęła cicho. Miałam już jej odpowiedzieć ale po chwili dodała. 

- ... Choć jeden powód, dla którego miałabym puścić na pewną śmierć kogoś kto jest dla mnie wszystkim? -zapytała. Uspokoiłam się i odwróciłam twarzą do niej. Fareeha próbowała dodać mi otuchy, uśmiechając się ciepło. Zawsze uważałam ją za osobę twardą co do uczuć. Wszyscy tak o niej myślą. Jednak nikt nie zna jej charakteru tak jak ja. Jest wrażliwa, bardzo. Odwzajemniłam jej uśmiech, chęć wyrwania się z jej uścisku minęła. Pogładziłam jej opatrzony kilka dni wcześniej policzek. 

- Chodź, trzeba się przebrać. - otarła mi łzy z policzka, ja uśmiechnęłam się, po czym złapała mnie za rękę i powoli obie poszłyśmy spowrotem do bunkra. 

Zdjęłam swój kombinezon i założyłam zwykły fartuch lekarski. Czułam się w nim lepiej niż w kombinezonie, jednak na wojnie potrzebna jest ochrona nawet medykowi. Usiadłam zmęczona na siedzisku pod ścianą. Po chwili dołączyła do mnie Pharah ubrana w białą bluzkę na ramiączka, jeansy oraz z nieśmiertelnikiem na szyi. Oparłam głowę o jej ramię, a ona splotła palce swojej dłoni z moimi. Przymknęłam oczy po czym poczułam, jak daje mi buziaka w czubek głowy. Uśmiechnęłam się. 

- Odpocznij sobie, będziesz potrzebować dużo energii. Będzie dobrze, doktorku. - usłyszałam iskierkę radości w jej głosie. 

-Pomoc nadchodzi. - dodała po chwili. 

img_20200405_235224.jpg