JustPaste.it
User avatar
𝐃𝐀𝐑𝐊𝐇𝐎𝐋𝐃𝐄𝐑. @SCARLATNA · Aug 5, 2020 · edited: Nov 17, 2020

𝐋𝐎𝐒𝐓 𝐈𝐍 𝐓𝐈𝐌𝐄
 𝐏𝐀𝐑𝐓 𝐕𝐈

tumblr_phedg4tncc1xrgj15o3_500.png

⠀⠀ Wanda, musisz się obudzić — stłumiony głos, gdzieś z oddali nawoływał kobietę do powrotu. Nagłym odruchem zaczerpnęła powietrza, rozchylając ociężałe powieki. Zakasłała kilkakrotnie, próbując wyzbyć się wszechobecnego kurzu. Wystarczyła chwila, by uderzyła w nią boleść poniesionej porażki, choć cięższym ogniwem okazało się niepodziewane spotkanie z demonem przeszłości. Zalękniona, bezbronna i przerażona nastolatka po raz kolejny znalazła się pod stertą otępiałych gruzów. Niemożność uchwycenia oddechu wpędzała ją w stan panicznego strachu. Przez upływ lat skóra przypominała pancerz. Grubszy oraz odporniejszy na wszelakie boleści. Każdego razu, gdy emocje trudziły się, by przeniknąć, zatrzymywała je w odpowiednim momencie, pozwalając na ich odkrycie jedynie w osobliwej samotności.
⠀⠀ Przydrożny hostel okazał się niemałym wybawieniem w obecnej sytuacji. Wycieńczona, potrzebowała azylu oraz chwili samotności. W zwyczaju miała dokładne analizowanie zdarzeń i sytuacji. W wielu z nich dopatrywała się swej winy, jednocześnie próbując usilnie znaleźć usprawiedliwienie własnych czynów. Paradoks. Tejże nocy nie zdołała zmrużyć oka, przygotowując w myślach wszelakie scenariusze, które mogły stać się rzeczywistością. Rozwiązania, które pozwoliłoby Tony'emu z teraźniejszości powrócić do pełnej świadomości i kontroli nad własnym ciałem. Wiedziała jedynie, że moc skryta w umyśle traciła na potędze. Czerpanie mocy z czterech żywiołów po latach nauki przychodziło Wiedźmie z łatwością, ponadto rosnąc w szkarłatnej sile z dnia na dzień. Tymczasem odnosiła wrażenie, jakoby egzystencja w przeszłości wymazywała jej istnienie. Intuicja podpowiadała, że kończy im się czas.
⠀⠀ Promienie wschodzącego słońca przebiły się przez długie, materiałowe zasłony, rzucając złocisty blask na drewnianą posadzkę. Prędko zdała sobie sprawę, że odczuwane zmęczenie wzięło górę, oddając ciało w ramiona stęsknionego Morfeusza. Słoneczna i ciepła pogoda napawała Wiedźmę nową, lepszą energią. Ze świadomości wypierała niefortunne zdarzenia z dnia poprzedniego. Nie zamierzała popadać w nieuzasadnioną żałobę oraz otchłań smutku. Prędzej czy później natrafi się okazja, aby należycie odkupić swe winy. Chcąc jakkolwiek zrekompensować się przyjacielowi za uratowanie życia, zamierzała zaskoczyć go niespodziewanym drugim śniadaniem, które rzecz jasna planowała kupić w najbliższej piekarni. Nowojorskie ulice nigdy nie świeciły pustkami. Klaksony miejskich taksówek w harmonii nawołujących sprzedawców pobliskiego targu rozprzestrzeniały się pośród zatłoczonego chodnika. Mało kto zwracał uwagę na to, co działo się dookoła. Każdy pędził do pracy, tudzież szkoły, czy uczelni. Żył własnym życiem. 
⠀⠀ Niewielka piekarnia przyciągała miejscową klientelę, serwując świeże i przepyszne domowe wypieki. Cudowny zapach pieczywa unosił się w powietrzu, jednocześnie komponując z wonią kolorowych bukietów z sąsiedniej kwiaciarni. Właścicielką najprawdopodobniej była starsza pani, trudząca się z uniesieniem sporych rozmiarów donicy. Wanda skrytym ruchem dłoni pomogła nieznajomej, przeświadczonej o nagłym napływie nowej energii. Wywołało to na twarzy Maximoff delikatny uśmiech, lecz nie zabawił on zbyt długo. Kątem oka zauważyła szepczącą dwójkę osób przy końcu kolejki, spojrzenia skupiając właśnie na niej. Powinna być bardziej ostrożna.
—— To ta czarownica z telewizji —— usłyszała za plecami, niemalże czując oddech obcego mężczyzny na karku. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jej plecach. Przełknęła ślinę. —— Morderczyni i wybryk natury w jednym! —— splunął —— Kara śmierci dla takich jak Ty za samo oddychanie! —— dodał, rozwścieczając dziewczynę. 
—— Jeszcze słowo, a zaraz naprawdę ktoś tutaj zginie. —— rzuciła oschłym tonem, obracając się w stronę nieznajomego, zaś dłonią otoczoną szkarłatem unieruchomiła jego kark, napawając się widokiem przerażenia w jasnych tęczówkach. Odgłos nadjeżdżającego pogotowia ocucił kobietę z transu złości. W porę wyczuła na sobie oczy kilkudziesięciu gapiów, przez co w mgnieniu oka opuściła sklep, decydując się na powrót do hostelu z pustymi rękoma. Nie miała ochoty tłumaczyć się nawet przed samą sobą, co też chwilę temu nią kierowało. 
⠀⠀ Przygotowanie owocowej herbaty zajęło zaledwie kilkanaście minut. Gdy niewielka taca spoczęła w dłoniach płomiennowłosej, zdecydowała się na odwiedzenie przyjaciela. Dźwięk nadchodzący z sąsiedniego pokoju hotelowego nie umknął uwadze dziewczyny. Zatrzymała się w progu, wsłuchując się w wypowiadane przez dziennikarkę komunikaty.
——
Złodzieje zostali pojmani, jeden z nich, Anders Johnson, zginął na miejscu. —— Postawa Tony'ego wyrażała spięcie i panującą w nim złość. Nie zdziwiło jej to nawet w najmniejszym stopniu.
——
Łącznie śmierć poniosło dwadzieścia pięć osób, ofiarą zamieszek padła głównie załoga hotelu. Dwie niezidentyfikowane istoty pojawiły się znikąd. Nasze źródło potwierdza, iż prawdopodobnie współpracowali z napastnikami. —— Telewizor starszej generacji nie nacieszył się długim żywotem. Pięść Starka wylądowała we wnętrzu kineskopu. Wanda drgnęła w miejscu, nie tego się spodziewając.
—— Nie możesz pokazywać się publicznie! —— krzyknął na nią, zamykając drzwi, gdy tylko znalazła się w pomieszczeniu. Wanda zacisnęła ciasno wargi z niedowierzaniem wpatrując się w towarzysza. Obrazy przeszłości ponownie uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. —— Oglądałem wiadomości... znowu. Już nie jesteśmy tylko "bezużyteczni", powiązali nas z tymi zbirami. —— prychnął, przejmując od niej napój. Miała ochotę rzucić tą tacą wprost jego twarzy.
—— Nie pokazuj się publicznie? Już niegdyś to słyszałam, wiesz? Och, nie, czekaj... brakuje określenia, że jestem niebezpiecznym dzieciakiem i najlepiej zamknąć mnie w czterech ścianach, prawda, Stark? Przecież to zawsze Ty wiesz wszystko najlepiej! —— wypaliła, odstawiając przedmiot na jednej z płaskich powierzchni, by móc skrzyżować ramiona na piersiach. Napływ negatywnych sytuacji w tak krótkim czasie nie był receptą na szczęście.
—— Muszę stąd wyjść. —— oznajmił nagle, wydostając się z tymczasowych czterech ścian w pośpiechu. Wiedźma nie wypowiedziała już ani słowa. Tkwiąc w miejscu, nie ruszyła się ani o minimetr, gdy ten opuścił pomieszczenie. Znajdowali się w pułapce bez wyjścia. Przez moment zastanawiała się co gorsze; przeszłość, w której oboje tkwili znienawidzeni przez ludzi, czy przyszłość, bez przyjaciół u boku, pełna pustki i żałoby. Pokręciła głową, odrzucając retoryczne pytanie w eter. Ich myśli powinny krążyć wokół powrotu do teraźniejszości, gdzie oboje zostawili swoich bliskich, tymczasem walczą z różnorodnymi poglądami. Dłońmi przesunęła po zmęczonej twarzy, zaraz potem odchylając głowę ku tyłowi. Nie tak miało to wyglądać.
⠀⠀ 
Kolejne kilka godzin spędziła samotnie w czterech ścianach pokoju. Ciężkie kroki dobiegające z korytarza hostelu zwiastowały powrót przyjaciela ze spontanicznej podróży po zapewne butelkę taniego alkoholu. 
—— Już myślałam, że nie wr... —— urwała, gdy zamiast towarzysza niedoli, wzrokiem odnalazła nieznajomego mężczyznę. —— Chwila... —— odsunęła się o kilka kroków w tył, dostrzegając broń w dłoni mężczyzny w geście obronnym, wolno uniosła dłonie ku górze. Nie miała zielonego pojęcia kim był.
—— Ten, którego zabiłaś był moim bratem... —— wyprostował ramię, drżącą dłonią próbując utrzymać pistolet w prostej linii. Nienawiść spływała z jego ust. —— Odebrałaś mi rodzinę. —— Bijące w zawrotnym tempie serce, mogłoby rozerwać klatkę piersiową kobiety. Targały nią sprzeczne emocje. Wiedziała, że prawda była kompletnie inna, lecz z drugiej strony nikt nie zamierzał słuchać jej strony. Tak jak wcześniej... W ostateczności postanowiła się wycofać. Jedyną drogą ucieczki okazało się niewielkie, hotelowe okno, wykonane z białego drewna. Przykre byłoby, gdyby ubrudziło się krwią haniebnej Wiedźmy, nieprawdaż? 
—— Posłuchaj... Nie zabiłam twojego brata. Próbowałam... próbowaliśmy im wszystkim pomóc, lecz głazy okazały się cięższe. Uwierz, że rozumiem przez co przechodzisz... —— tłumaczyła się nieumiejętnie, próbując skupić uwagę oskarżyciela na swych słowach. —— Zamknij się! —— wrzasnął, przesuwając palce na spust. Po raz kolejny wybawieniem mogła nazwać przyjaciela, który niespodziewanie zagościł w pomieszczeniu. Zakradł się po cichu, będąc kompletnie niezauważonym; dyskusja z kobietą pochłonęła całą uwagę zbira. Wziął zamach, celując półpełnym naczyniem w jego głowę.
—— A miałem zaproponować Ci drinka. —— zerknął na Maximoff, po chwili przerzucając wzrok na rękę; trzymał w niej już tylko sam gwint, a reszta szkła błąkała się po podłodze. Wiedźma jednym ruchem dłoni przerzuciła ciało nieproszonego gościa do pokoju obok. Uderzyło ono o ścianę, oddając charakterystyczny dźwięk wraz z którym zatrzasnęła drewniane drzwi. Tam będzie bezpieczny; pomyślała.
—— Nie wiem kiedy odwdzięczę się za ratowanie mi życia na każdym kroku. Jeszcze pomyślę, że marna ze mnie wiedźma. —— rzuciła w stronę towarzysza, prędkim ruchem zabierając broń z podłogi. —— Na wszelki wypadek... sam wiesz, że tracimy na siłach. —— wzruszyła ramionami, napotykając zdezorientowany wzrok przyjaciela. Pistolet ukryła za paskiem czarnych spodni. —— Nie wiem jak ty, Tony, ale nie zamierzam tkwić bezczynnie w czterech ścianach w oczekiwaniu na cud, który nigdy nie nadejdzie. Chcę powrócić do domu, chcę, żebyś ty... —— urwała z westchnięciem nie zamierzając kończyć myśli. Chwyciła za skórzaną kurtkę, wisząca na jednym z krzeseł. —— Sama nie wiem, dlaczego znajdujemy się akurat w tym czasie... Na samym początku widzieliśmy cię z czasów młodości. To nie może być żaden cholerny przypadek. Może zamierzasz wyznać mi prawdę o wydarzeniach z tamtego... tego roku? Musiało wydarzyć się coś znaczącego. Coś, co odmieniło Twoje życie. —— obdarowała mężczyznę oczekującym spojrzeniem, jednocześnie próbując złożyć w całość elementy układanki. Zdążyła zapomnieć o sytuacji sprzed zaledwie krótkiej chwili. Strach został zastąpiony przez płomień nadziei. Nie otrzymując jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony zamyślonego towarzysza, pokręciła głową, podchodząc bliżej otwartego okna. —— Ale przecież genialny Tony Stark załatwia wszelkie sprawy alkoholem i zabawą, czyż nie? —— dodała, zbyt późno gryząc się w język. Wcale nie miała tego na myśli. Prawdą było, że to właśnie Anthony Stark posiadał ukrytego asa w rękawie. Był inteligentny. Był geniuszem, lecz czy wystarczyło to, by walczyć z czasem w najczystszej postaci? Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Nie mogła znieść myśli, że najprawdopodobniej wszystkie starania poszły na marne, a koniec końców samotnie powróci do teraźniejszości, Tony zaś kompletnie zapomni o wszystkich wydarzeniach, powracając do ówczesnej wersji. —— Przepraszam, ja... prześladuję mnie feralne Déjà vu. Już niegdyś nas oskarżano, zamykano, rozdzielano, nienawidzono. Już kiedyś zdaliśmy byli na porażkę, postępując zbyt pochopnie... Jeśli czeka nas więcej powtórek z przeszłości to nie wiem czy damy radę przez nie przebrnąć. —— wyznała na jednym oddechu, gubiąc się pomiędzy własnymi poglądami i nastawieniem. Z jednej strony osądzała wszystko dookoła, z drugiej zaś mogłaby winę całego świata zawrzeć na swoich barkach. Myśli zbyt gęsto gromadziły się w umyśle.
—— Co teraz? —— spytała nagle, zmartwionym spojrzeniem obdarzając przyjaciela. Gdy emocje zdążyły opadnąć, dopiero wtedy odczuła fizyczny ból w nodze. Jeszcze kilkanaście godzin temu tkwiła pod stertą kamieni. 
—— Drink nadal aktualny? Chyba potrzebuję się znieczulić. —— stwierdziła, przesunąwszy dłonią po obolałym udzie. Jeśli mieli już nigdy więcej się nie spotkać; nie zamierzała spędzać ostatnich chwil w niezgodzie i napięciu.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
⠀⠀ Zapadł zmrok, a światła ulicznych lamp odbijały się w skutych lodem kałużach. Płatki śniegu wolno opadały z nieba, a biała para opuszczała nozdrza dwójki Mścicieli. 
—— Mówią, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale jest chyba zbyt wcześnie na zimę... —— mruknęła pod nosem, wpatrując się w obecną pogodę z niedowierzaniem. Nie dane było im poprowadzić dialogu. Dłoń okryta skórzaną, czarną rękawicą zamaskowała usta Wandy, odciągając bezbronną kobietę w tył. Na marne okazały się siły użycia szkarłatnej mocy, podobnie jak i wyrwania się z rąk oprawcy. Z zaskoczeniem oraz przerażeniem wpatrywała się w przyjaciela, próbując wykrzyczeć w jego stronę ostrzegawcze słowa. Rezultatem był jednak stłumiony bełkot.
—— Howard Stark, znowu się widzimy. —— usłyszał nagle za swoimi plecami. Paralizator popieścił jego ciało, skutecznie obezwładniając i pozbawiając przytomności. Z pewnością nieprędko zdecydują się na kolejnego drinka.