JustPaste.it

Homoseksualna dyktatura !

Historia usunięcia homoseksualizmu jako zboczenia psychicznego z listy DSM. Kłamstwo o tzw. "homofobii".

Historia usunięcia homoseksualizmu jako zboczenia psychicznego z listy DSM. Kłamstwo o tzw. "homofobii".

 

Często moje wpisy zdają się wywoływać bardzo burzliwe dyskusje – zarówno na facebooku, jak i na stronie „eioba”, gdzie publikuję. Bardzo się z tego powodu cieszę. Jestem otwarty na wszelkie krytyczne uwagi, pod warunkiem, że są one konstruktywnie sformułowane i opierają się o prawdę obiektywną, czyli zgodność faktu z rzeczywistością. Zarzuca mi się często, że refleksje moje są homofobiczne, prokościelne, średniowieczne. Nie jest tak. Są one przede wszystkim – na ile mnie stać – obiektywne. Kiedy trzeba bronię Kościoła, ale również rozliczam bez skrupułów jego funkcjonariuszy (patrz: moje procesy sądowe z proboszczem z Lutoryża: http://www.eioba.pl/a/4l7s/proboszcz-z-lutoryza-k-rzeszowa-winny-pierwszy-taki-wyrok-w-polsce). Chodzi mi wyłącznie o niezależne spojrzenie na ważne, w moim odczuciu, zagadnienia. Nie oceniam negatywnie homoseksualistów żyjących przyzwoicie, nie obnoszących się ze swoją „innością” i nie narzucających wszem i wobec swoich racji. Natomiast nie toleruję i tolerować nie będę zniewieściałych dziwaków, fetyszystów i ekshibicjonistów, których wśród środowiska LGBT są całe rzesze. Nie będę także z uznaniem odnosił się do faktu finansowania przez państwo polskie środków poślizgowych (żelów analnych) dla środowisk homoseksualnych (patrz mój artykuł: http://www.eioba.pl/a/4l6b/poslizg-dla-gejow-za-nasze-podatki-skandal), gdy tymczasem tysiące ludzi w Polsce zdycha z głodu czy w kolejkach do lekarza. Nie będę także przystawał na manipulowanie prawdą i zakłamywanie historii w pewnych jej aspektach, dotyczących chociażby kwestii wykreślenia homoseksualizmu jako zboczenia z międzynarodowej klasyfikacji ICD i DSM. Nie przemawia do mnie w jakikolwiek sposób permisywizm moralny, relatywizm moralny oraz zasada „esse est percipi”, które to pseudofilozofie z lubością stosują lobbyści homoseksualni. Nie mają dla mnie jakiejkolwiek wartości komentarze do moich tekstów nie poparte rzetelnymi badaniami naukowymi, dorobkiem niezależnym od lobby homoseksualnego. Na takie wpisy nawet nie spoglądam.

Dziś chciałbym poruszyć temat wykreślenia z katalogu w/w klasyfikacji chorobowych zjawiska homoseksualizmu jako zboczenia seksualnego oraz poruszyć kwestię tzw. „homofobii”. Kulisy wykreślenia homoseksualizmu z listy chorób nie są przez organizacje LGBT ujawniane i odkrywane, ponieważ członkowie lobby wiedzą, że odbyło się to niezgodnie z naukową procedurą. Usunięto je na drodze głosowania, a nie na podstawie badań naukowych, przy nieustannych naciskach środowisk liberalnych. Postaram się przedstawić temat jak najbardziej obiektywnie, a przytoczone twierdzenia poprzeć tekstami źródłowymi.

Już od 1968 r. aktywiści gejowscy dopuszczali się manifestacji na zebraniach Komisji Taksonomicznej Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (American Psychiatric Association – APA), domagając się uczestnictwa w spotkaniach, na co w końcu wyrażono zgodę. Ronald Bayer, - pro homoseksualny psychiatra, opisuje dokładnie wydarzenia, jakie miały miejsce w latach 1971-1973. Pierwszy bezpośredni atak aktywistów homoseksualnych skierowany przeciw APA miał miejsce w roku 1970, w czasie konwencji w San Francisco (R. Bayer, Homosexuality and American psychiatry: the politics of diagnosis, New Jersey 1987, s. 107). W 1971 r. homoseksualny aktywista Frank Kameny, pracujący dla Ruchu Wyzwolenia Gejów (Gay Liberation Front), demonstrując przeciwko konwencji APA w czasie jednej z konferencji, wdarł się na trybunę i powiedział: „Psychiatria jest wcielonym wrogiem. Psychiatria wypowiedziała bezlitosną wojnę w celu naszej dyskryminacji /.../. Odrzucamy was jako naszych właścicieli. Możecie to uznać za deklarację wojny” (tamże j.w., s. 105). Także inne spotkania naukowców, członków APA, były przerywane przez aktywistów gejowskich porównujących psychiatrów z nazistami i zarzucających im prześladowania.

Kiedy w 1973 r. APA głosowało nad skreśleniem homoseksualizmu z listy chorób, opierano się na studiach E. Hooker (1957; E Hooker, The adjustment of the male overt homosexual, „Journal of Projective Techniques” nr 21, s. 18-31) oraz E. Robins i M.T. Saghir (1971; E. Robins i M.T. Saghir, Male and female homosexuality: natural history, „Comprehensive psychiatry), nr 6, s. 503-510). Obydwa badania przedstawiane były jako dowód na to, że jedyną różnicą między homoseksualistami, a heteroseksualistami jest sprawa ukierunkowania pociągu płciowego. Czyli homoseksualizm to kwestia czysto seksuologiczna, a nie objaw głębszego zaburzenia. Od strony metodologicznej jednak badania te nie spełniały podstawowych wymogów naukowości (zob. J.B. Satinover, The „Trojan Couch”: How the Mental Health Associations Misrepresent Science).

Zorganizowano referendum skierowane do amerykańskich psychiatrów i psychologów. Homoseksualizm został wykreślony z listy chorób psychicznych stosunkiem 5816 głosów za i 3817 przeciw. Gdy podaje się te liczby, pomija się fakt, że wśród osób, które głosowały za wyeliminowaniem homoseksualizmu ze spisu chorób, bardzo wiele czyniło to w nadziei, że dzięki usunięciu społecznego stygmatu z homoseksualistów, będzie można skuteczniej pomóc tym, którzy potrzebują i poszukują pomocy psychiatrycznej (por. P. Conrad, J.W. Schneider, Deviance and medicalization: from badness to sickness, Filadelfia 1992, s. 209).

E. Badinter, sprzeciwiając się pragmatycznemu sposobowi rozwiązania tej kwestii na drodze referendum, określił skreślenie homoseksualizmu z listy chorób psychicznych „skandalem epistemologicznym” (por. E. Badinter, XY. Tożsamość mężczyzny, Warszawa 1993, s. 138). Charakterystyczną cechą społeczeństwa amerykańskiego, a szczególnie jego decydentów, jest uleganie filozofii pragmatyzmu. W myśl tej filozofii przyjmuje się też pragmatyczną definicje prawdy. Za prawdę uznaje się to, co jest użyteczne i skuteczne w działaniu, uzależniając prawdziwość tez od praktycznych skutków. Tezę tę potwierdzają Conrad i Schneider: „Częstą odpowiedzią psychiatrów na referendum z 1973 r., co dotyczy także tych psychiatrów, którzy głosowali za zmianą, było twierdzenie, że teraz zarówno oni, jak i ich koledzy będą mogli bardziej efektywnie pomagać homoseksualistom, którzy rzeczywiście potrzebowali i pragnęli pomocy. Socarides powiedział nawet, że jednym z pozytywnych skutków decyzji jest to, że świadomość problemu homoseksualizmu dotarła do większej liczby psychiatrów, będą więc zatem bardziej gotowi go leczyć, zamiast ignorować, jak działo sie to często wcześniej” (P.Conrad, J.W. Schneider, Deviance..., op. cit., s. 209).

Kryteria Diagnostyczne i Statystyczne Zaburzeń Psychicznych (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders), znane jako DSM (podręcznik ten jest dla psychiatrii tym, czym dla rządu USA Konstytucja, a dla chrześcijan Biblia), został opublikowany dotychczas pięciokrotnie. DSM II, na które powołują się homoseksualiści, zostało opublikowane w 1968 r. W siódmym wydaniu DSM II z 1974 r. homoseksualizm wciąż figuruje, choć został przedefiniowany i zastąpiony kategorią „zaburzenia orientacji seksualnej”. Jednocześnie zboczenia seksualne zaczęto definiować według dwóch odmiennych kluczy, jako ego-syntoniczne bądź ego-dystoniczne. W pierwszej wersji DSM, homoseksualizm był jednoznacznie zakwalifikowany jako choroba psychiczna. W DSM II opublikowanym w 1968 r., homoseksualizm jest wielokrotnie wymieniony w dziale „zboczenia seksualne” (ss. 10, 44, 79, 127). Figuruje jako pierwszy wśród tych odchyleń, z numerem kodu 302,0, dalej znajduje się fetyszyzm (302,1), pedofilia (302,2), transwestytyzm (303,3) – American Psychiatric Association, Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders II, Washington 1968, s. 44).

Przedstawiciele APA nie zgodzili się od razu na jednoznaczne usunięcie homoseksualizmu z listy zaburzeń. Początkowo usunięto tylko homoseksualizm ego-syntoniczny, akceptowany przez ego, stanowiący ugruntowany i zintegrowany sposób funkcjonowania, pozostawiając jedynie ego-dystoniczny, czyli taki, który dla danej osoby stanowi problem, jest niechciany i nieakceptowany, odrzucany przez ego, przeżywany jako „coś obcego” (por. D.L. Rosenhan, M.E.P. Seligman, Psychopatologia, Warszawa 1994, s. 38).

W taki sam sposób zmieniono definiowanie parafilii – perwersji seksualnej. Aby jakieś zachowanie uważane było za parafilię (sadomasochizm, podglądactwo, ekshibicjonizm, pedofilia) – DSM wymaga, by oprócz fantazji i zachowań seksualnych, działanie to powodowało znaczne cierpienie jednostki bądź upośledzenie społecznych, zawodowych lub innych istotnych obszarów funkcjonowania (F.E. Fox, D.W. Virtue, Homosexuality, Alexandria-Virginia 2002, s. 253). Innymi słowy człowiek, który regularnie, wręcz nałogowo uprawia seks z dziećmi, a czyni to bez wyrzutów sumienia i bez szkody dla jego funkcjonowania w społeczeństwie, niekoniecznie dopuszcza się dewiacji i nie wymaga leczenia (oczywiście przed prawem odpowiada karnie). Tylko człowiek, który cierpi z powodu swego zachowania, jest jednostką chorobową wymagającą leczenia.

DSM III, opublikowany w 1980 r., stwierdza, że homoseksualizm, który jest ego-syntoniczny, nie jest klasyfikowany jako zaburzenie psychiczne, jednak homoseksualizm ego-dystoniczny jest uznawany za zaburzenie psychoseksualne (American Psychiatric Association, Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders III, Washington 1980, s. 261, 281-282). Wynika z tego, że przedmiotem sporu jest nie tyle sam homoseksualizm, ile raczej sąd o nim. Przeprowadzone w roku 1977 wywiady z blisko 2500 amerykańskimi psychiatrami pokazały, że 69% z nich uważało homoseksualizm za „patologiczną adaptację”, a nie za normalny wariant seksualności (H. Lief, Current Thinking on Homosexuality, „Medical Aspects of Human Sexuality”, nr 4, s. 110-111).

Psychiatra Robert Spitzer, jeden z czołowych propagatorów zmian, publicznie odwołał swoje poglądy w 2000 r. Po trzydziestu latach badań uznał on, że homoseksualizm jest zaburzeniem seksualnym. Po decyzji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zaprzestano jakichkolwiek badań nad homoseksualizmem pod względem terapeutycznym. Dopiero pod koniec lat 90. rozpoczęły się ponowne terapie. Z badań przeprowadzonych przez J.D. Rainera (zob. J. Rainer, Homosexuality and heterosexuality in identical twins, „Psychosomatic Medicine” 1960, nr 22, s. 251-259), wynika że homoseksualizm nie jest uwarunkowany genetycznie i jest skłonnością nabytą.

 

 TAK ZWANA „HOMOFOBIA”

Środowiska promujące homoseksualizm przekonują, że utrzymująca się w społeczeństwie niechęć do zachowań homoseksualnych oparta jest na fałszywych stereotypach i krzywdzących uprzedzeniach. Zaznaczają także, że jest to zachowanie, które nie może mieć miejsca w społeczeństwie demokratycznym, gdyż prowadzi do nieuprawnionej dyskryminacji i prześladowania. Przy czym prześladowaniem – zupełnie poza właściwą definicją terminu – stała się jakakolwiek krytyka homoseksualizmu, definiowana jako homofobia.

Obrona promowanych przez te środowiska tez przebiega równolegle na dwóch płaszczyznach – poprzez redefinicję pojęć oraz walkę z rzekomymi stereotypami.

Terminu „homofobia” użył po raz pierwszy amerykański psychiatra George Weinberg. Komentując wydarzenia, które miały miejsce w czasie rozruchów w Stonewall, określił homofobię jako lęk przed bliską obecnością osób homoseksualnych (por. G. Weinberg, Society and the Healthy Homosexual, New York 1967, s. 4). Stan ten miałby wypływać, zdaniem Weinberga, z obawy przed byciem obiektem zainteresowania seksualnego ze strony tych osób. Ten rodzaj fobii, zdaniem Weinberga, przejawia się antagonistycznymi zachowaniami, skierowanymi do określonej grupy ludzi i nieuchronnie prowadzi do lekceważenia i znęcania się nad nimi. Definicja ta jest zgodna z kryteriami formalnymi określającymi fobie jako intensywne, nielogiczne i nienormalne uczucie strachu przed określoną rzeczą. Kilka lat wcześniej W. Churchill użył zbliżonego terminu „homoerotofobia”, by określić opisywany przez Weinberga stan lękowy (zob. W. Churchill, Homosexual behavior among males: a cross-cultural and cross species investigation, New York 1967).

Powszechne rozumienie homofobii zostało oderwane od jej właściwego znaczenia i stosowane jest dziś w bardzo szerokim kontekście, pozostawiając bezpośrednią konotację z zaburzeniem psychicznym. Brak spójności pomiędzy współczesnym ujęciem pojęcia „homofobia” i kryteriami stosowanymi do wyznaczania prawdziwej fobii stało się nagminne, począwszy od podstawowych publikacji, takich jak „Oksfordzki Słownik Języka Angielskiego”, który definiuje homofobię jako „strach lub nienawiść do homoseksualistów”, a homofoba jako „osobę, która boi się i jest wrogo nastawiona do homoseksualistów i homoseksualizmu” (New Shorter Oxford English Dictionary, wyd.4, Oxford 1993, s. 1254), aż po dokumenty prawne, takie jak Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii.

Współczesne użycie terminu „homofobia” nie ma nic wspólnego z definicją naukową. Zjawisko to jest opisywane jako „niechęć i negatywne emocje odczuwane wobec osób bi-lub homoseksualnych, nadmiernie uogólnione przekonania o ocenach, najczęściej negatywnych, rzekomo charakterystycznych dla wszystkich przedstawicieli tej grupy oraz wynikające z tych emocji i przekonań zachowania polegające na odmiennym, najczęściej gorszym traktowaniu osób postrzeganych jako należących do tej grupy” (M. Abramowicz, Sytuacja społeczna osób biseksualnych i homoseksualnych w Polsce, Warszawa 2007, s.9). Autorzy raportu dotyczącego sytuacji osób homoseksualnych i biseksualnych w Polsce podają niezgodną z prawdą definicję fobii.

David Haaga określa pięć podstawowych cech różniących współcześnie rozumianą homofobię, obejmującą „wiele negatywnych emocji, postaw i zachowań wobec osób homoseksualnych” (D.A. Haaga, Homophobia, „Journal of social Behavior and Personality” 1991, nr 1, s. 171) od prawdziwej fobii. Zwraca on uwagę na to, że klasycznie związaną z fobią emocją jest strach, podczas gdy homofobię często cechuje nienawiść lub złość. Fobia wiąże się z doświadczaniem nadmiernego i nieuzasadnionego lęku, lecz reakcje homofobiczne bardzo często należy uznać za zrozumiałe, uzasadnione i dopuszczalne. Działaniem, które automatycznie wyzwala fobia, jest unikanie, podczas gdy homofobia często objawia się jako wrogość i agresja. W przeciwieństwie do osób ulegających homofobii, osoby cierpiące na inne fobie unikają wywołujących ja przyczyn, a lęk, który im towarzyszy, utrudnia funkcjonowanie w społeczeństwie. Znane powszechnie fobie nie odnoszą się w żadnym przypadku do porządku politycznego, homofobia ma zaś wymiar polityczny, gdyż odwołując się do uprzedzeń i dyskryminacji, dąży do zmiany prawa.

Przeprowadzone w Polsce przez Katarzynę Bojarską-Nowaczyk badania nad osobowościowymi uwarunkowaniami homofobii „nie wykazały praktycznie żadnego istotnego związku między homofobia a lękiem, mierzonymi za pomocą testów psychologicznych. Poza tym, o ile fobia stanowi za każdym razem indywidualny, kliniczny przypadek, o tyle homofobia jest zjawiskiem na skalę społeczną” (K. Bojarska-Nowaczyk, Przegięte ciotki niemile widziane – o homofobii gejów i lesbijek, w T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii, Kraków 2006, s. 61). Ostatecznie Bojarska-Nowaczyk stwierdza, że homofobia nie jest irracjonalnym lękiem, lecz „uprzedzeniem, a więc uwarunkowaną społecznie awersyjna postawą wobec gejów i lesbijek, opartą wyłącznie na ich przynależności do mniejszości homoseksualnej, ignorującą indywidualne cechy poszczególnych członków grupy”.

Społeczną siłę oddziaływania słowa „homofobia” można zauważyć już przy pobieżnym przeanalizowaniu jego powszechnego użycia. Bardzo często terminu „homofobia” używa się w stosunku do zachowań, które nie mają z nią nic wspólnego. Jako przykład mogą tu posłużyć materiały edukacyjno-szkoleniowe umieszczone na stronie internetowej projektu „Galeria Tolerancji” dofinansowanego – o zgrozo – ze środków Wspólnoty Europejskiej i Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Według zawartych tam informacji przejawami homofobii są m.in.: „spoglądanie na lesbijkę/geja i automatyczne postrzeganie go przez pryzmat jej/jego seksualności, a nie myślenie o niej/nim jako o złożonej osobowości; brak wsparcia, gdy twoja koleżanka lesbijka, lub twój kolega gej pokłóci się z partnerką/ partnerem czy zerwie związek; myślenie, że lesbijka lub gej ma wobec ciebie seksualne zamiary, kiedy cię dotyka; zakładanie, że każda osoba, którą spotykasz, jest heteroseksualna; zakładanie, że wszystkie lesbijki i wszyscy geje są aktywni seksualnie; zastanawianie się dlaczego lesbijki i geje obnoszą się ze swoją seksualnością, podczas gdy np. w telewizji heteroseksualiści pokazują bardziej odważne zachowania” (A. Kamińska, Homofobia, http:/galeriatolerancji.org.pl/pliki/Homofobia.pdf).

Homofobią stają się zatem wszelkie niemalże możliwe ludzkie działania – spoglądanie, brak wsparcia, myślenie, zakładanie czy nawet zastanawianie się ukierunkowane na osoby homoseksualne. Podobnie problem ten przedstawiany jest przez większość organizacji aktywnie przeciwdziałających rzekomej homofobii. Porozumienie lesbijek LBT, działające przy stowarzyszeniu Lambda, jako homofoba określa każdego, kto „od otoczenia, w którym wyrastał i wychował się, przejął niechęć wobec osób homoseksualnych; ocenia lesbijki i gejów na podstawie stereotypów, czyli tego co się o nich mówi i co wszyscy wiedzą; uważa się za osobę tolerancyjną, ale nie życzy sobie widzieć lesbijek i gejów w miejscach publicznych” (por. Porozumienie Lesbijek, Stop homofobii,. porozumienie.lesbijek.org/stop_homofobii.php). Słownik umieszczony na stronie internetowej grupy młodych doradców „Ponton”, homofobię definiuje jako „irracjonalny lęk, nienawiść lub uprzedzenie do osób o orientacji homoseksualnej. Często homofobami są osoby, które same nie akceptują w sobie pewnych skłonności homoseksualnych”.

 

Oto homoseksualna dyktatura !

 

P.S. Jeśli ktoś pragnie odnieść się do tego artykułu, bardzo proszę przy okazji przytaczania swoich stwierdzeń powoływać się (jak ja) na niezależną od lobby homoseksualnego literaturę.