JustPaste.it
Czy dzielenie mieszkania na pół bez zgody właściciela oraz dokwaterowywanie nowych osób wbrew woli lokatorów jest zgodne z prawem? Do takiej sytuacji od ponad miesiąca dochodzi w domu na krakowskim Zarzeczu.

 

 

 

– Sześć tygodni temu wszedł i wyłamał drzwi wejściowe. Podzielił moje mieszkanie na pół: do jednego pokoju wprowadził obcego człowieka, dał mu klucze i pozwolił zamieszkać. Nie pytał mnie o zdanie. Po miesiącu ponumerował kolejne pokoje. Kogo tym razem przyprowadzi? Z kim każe dzielić łazienkę, przedpokój, żyć ściana w ścianę? – pyta zdenerwowana 67-letnia Anna Witkowska.

Mieszkanie podzielone

O dramacie, jaki przeżywa kobieta, pisaliśmy na łamach „Wyborczej” w listopadzie. Od kilkunastu lat mieszka w dużym domu przy ul. Zarzecze. Parter, drugie piętro i poddasze są wynajmowane, czteropokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze zajmują: ona, syn i dwie schorowane staruszki: 95-letnia matka i o rok starsza ciotka. Ponieważ zalega ze spłatą domu swojej córce i zięciowi, sąd wyznaczył przymusowego zarządcę sądowego. Jego zadaniem jest taka opieka nad nieruchomością, by ta przynosiła zyski.

Zarządca i zięć jednocześnie, Łukasz Grużewski, zadanie wyznaczone przez sąd wziął sobie do serca – na tyle, że w październiku dokonał podziału mieszkania pani Anny. Wyłamał drzwi wejściowe i zamontował je w połowie lokalu (te się nie domykają z powodu zamontowanej w przedpokoju szafy). Grużewski wyobraża sobie to tak: jedną część mieszkania zajmie Witkowska (przepisy prawa mówią jasno, nie może jej wykwaterować), drugą – nowi lokatorzy. Jeden pokój ponad miesiąc temu wynajął obcy Witkowskiej człowiek, pozostałe dwa mogą wynająć starsze panie, którymi Witkowska się opiekuje. Cena: 500 zł plus media.

3,6 tys. zł od osoby

– Nikt tych pań nie będzie wyrzucał. Ale te kobiety ponoszą odpowiedzialność z tytułu bezumownego najmu. Wysłałem im listownie informację o zadłużeniu, jakie urosło, od kiedy objąłem zarząd nad nieruchomością. To już 3,6 tys. zł od osoby – informuje mnie Grużewski.

 

Witkowska rozkłada ręce. Ciotka choruje na demencję, matka porusza się za pomocą balkonika. W głowie jej się nie mieści, jak miałaby wyglądać noc, kiedy ona zamknie na klucz drzwi do swojej połowy mieszkania, a ciotka z matką zostaną z drugiej ich strony. Często do nich wstaje, przynosi wodę, pomaga dotrzeć do łazienki.

– On bezprawnie dzieli moje mieszkanie, odbiera mi je kawałek po kawałku. Nie na tym powinna polegać praca zarządcy! – mówi mi Witkowska.

Zarządzanie a krzywda lokatorów

Jej słowa potwierdza Kamil Twardowski, prawnik specjalizujący się w prawie nieruchomości: – Co prawda pan Łukasz Grużewski może w budynku prowadzić czynności przekraczające tzw. zwykły zarząd, ale jako zarządca powinien działać tak, by jego aktywność „służyła prowadzeniu prawidłowej gospodarki zajętej nieruchomości”, by ta pozostała w niepogorszonym stanie i przynosiła dochód. Powinien powstrzymać się od czynności, które mogą się wiązać z krzywdą lokatorów. Zarządca może wykonywać bieżące remonty, egzekwować czynsz, aktywnie zajmować się wynajmem, nie powinien jednak dzielić lokalu i umieszczać w nim nowych lokatorów wbrew decyzji właścicielki, która zajmowała ten lokal. Takim działaniem może naruszyć jej własność i prywatność.

 

Grużewski: – Czy przekraczam swoje uprawnienia? Uważam, że robię tylko to, co do mnie należy. O tym, czy się mylę, zdecyduje sąd.

Rozprawa w sprawie nadzoru nad egzekucją nieruchomości zaplanowana została na 17 grudnia. Prokurator postanowił do tego czasu nie zawieszać Grużewskiego w czynnościach zarządcy sądowego.

Komentarz: Jakub Żaczek, Komitet Obrony Praw Lokatorów

– Zarządca sądowy naruszył podstawową zasadę miru domowego. Pani Witkowska jest mieszkanką tego lokalu, do niej należy dom, co daje jej ochronę posiadania. Bez nakazu eksmisji zarządca sądowy nie ma prawa dokonywać w mieszkaniu żadnych ingerencji. Bez względu na to, jak duże jest mieszkanie i czy są w nim przestrzenie wolne, czy nie. Dokwaterowywanie kolejnych osób nie mieści się w gestii prawa! Obawiam się, że takie działanie zarządcy ma jeden cel: spowodowanie u kobiety poczucia zagrożenia i bezsilności tak dużego, że ta w końcu zdecyduje się wykwaterować z lokalu.