JustPaste.it

Coraz częściej trafiał na ślepe uliczki, ale pogłębiająca się ciemność znaczyła, że zbliżał się do samego serca labiryntu. Wtedy, kiedy biegł długą, prostą ścieżką, znowu ujrzał przed sobą ruch i blask jego różdżki oświetlił dziwaczne stworzenie, które wcześniej widział tylko raz, na obrazku w Potwornej Księdze Potworów.
Był to sfinks. Miał ciało przerośniętego lwa, olbrzymie, uzbrojone w pazury łapy i długi, żółty ogon zakończony brązową kitką. Głowa jednak należała do kobiety. Spojrzała na Harrego spod swoich długich rzęs. z wahaniem podniósł różdżkę. Sfinks nie czaiła się do ataku, jedynie spacerowała wzdłuż ścieżki, blokując przejście.
Wtedy przemówiła, głębokim, zachrypniętym głosem - Jesteś już bardzo blisko celu. Najszybsza droga prowadzi przeze mnie.
- a więc... przesuniesz się, proszę? - powiedział Harry, wiedząc, jak będzie odpowiedź.
- Nie - odparła, dalej spacerując - Chyba, że rozwiążesz moją zagadkę. Odpowiedź za pierwszym razem - pozwolę ci przejść. Odpowiedź źle - zaatakuję. Zachowaj milczenie - pozwolę ci odejść.
Żołądek Harrego nieco się skręcił. To Hermiona była dobra w tego typu rzeczach, nie on. Zmierzył swoje szanse. Jeżeli zagadka będzie za trudna, może zachować milczenie, odejść bez szwanku i spróbować znaleźć inną drogę do centrum.
- Ok - powiedział - Mogę usłyszeć zagadkę?
Sfinks usiadła na samym środku ścieżki i wyrecytowała: [Ups, to już był problem...]

Pomyśl najpierw nad zwrotem,
gdy żegnać się masz ochotę.
Potem o długim dźwięku,
podobnym trochę do stęku.
Owych dwóch słów złączenie
ukaże ci pewne stworzenie.
Ono spotkane na drodze
zachowa się bardzo srodze.

Harry gapił się na nią.
- Mógłbym usłyszeć to znowu... trochę wolniej? - zapytał ostrożnie
Sfinks mrugnęła, uśmiechnęła się i powtórzyła wierszyk.
- i to ma mi dać stworzenie, które zachowa się bardzo srodze? - zapytał Harry
Ona jedynie tajemniczo się uśmiechnęła. Harry wziął to za “tak”. Istniało mnóstwo stworzeń, które napotkane zachowywały się bardzo srodze; natychmiast przyszedł mu do głowy Sklątka Tylnowybuchowa, ale coś podpowiedziało mu, że to nie jest odpowiedź. Będzie musiał pomyśleć nad zagadką...
- Zwrot, gdy chcę się pożegnać... - mruknął pod nosem Harry, ciągle się jej przyglądając - ee... to może być... cześć. Nie, to nie jest moja odpowiedź! Ee... hej? Pa? Dobra, wrócę do tego później... mogłabyś powtórzyć mi następną część?
Sfinks powtórzyła następne cztery wersy wierszyka.
- Długi dźwięk... Hmm, co to może być...? Ee... ojej... jęk? Czy to to?
Sfikns uśmiechnęła się do niego.
- Hej... jęk.. pa... jęk... - mruczał Harry, również spacerując w tę i z powrotem - Stworzenie, które zachowa się srodze... pająk!
Sfinks szeroko się uśmiechnęła. Wstała, przeciągnęła się i odsunęła się na bok, zostawiając mu wolną drogę.
- Dzięki! - rzucił jej Harry, zdumiony własnym geniuszem
Musiał być już blisko, musiał być... różdżka powiedziała mu, że idzie w dobrym kierunku; jeżeli nie napotka nic zbytnio strasznego, może mieć szansę...
Napotkał na kolejne rozdroże. “Gdzie jestem?” szepnął znowu do swojej różdżki, a ona wskazała mu kierunek w prawo. Harry pobiegł i zobaczył przed sobą światło.
Puchar Trzech Czarodziejów lśnił na postumencie w odległości około 100 jardów. Harry puścił się pędem, kiedy nagle czarna postać wyskoczyła na ścieżkę tuż przed nim.
Cedrik zdobędzie go pierwszy. Już gnał najszybciej jak umiał w kierunku pucharu, a Harry wiedział, że nigdy go nie dogoni. Cedrik był znacznie wyższy, miał dłuższe nogi...
I nagle Harry niewyraźnie zobaczył coś ogromnego zbliżającego się do ich ścieżki z prostopadłej dróżki; poruszało się ono tak szybko, że Cedrik na pewno na to wpadnie, a, wpatrzony w puchar, może nawet nie zauważyć...