JustPaste.it
Dlaczego obcięli mi o 75 procent emeryturę? Bo już po zwycięstwie "Solidarności" - od września 1989 do lipca 1990 r. - studiowałem w Akademii Spraw Wewnętrznych. Komu ustawa dezubekizacyjna obniży emeryturę?

Naprawiałem radiostacje

Jerzy, lat 63, pracownik wydziału łączności. Miał 3300 zł netto emerytury, od 1 października będzie dostawał 1716 zł netto

Siedzę w domu, akurat fajny film o ptakach leciał. Dzwoni domofon. Żona w kuchni naczynia myła i każe mi odebrać. Podnoszę słuchawkę. – Poczta, list polecony dla pana mam – słyszę.

– Jakiś mandat pewnie? – pytam.

– Nie z zakładu emerytalnego. Pewnie podwyżkę emerytury pan dostał – mówi listonosz.

Wpuszczam go na górę, kwituję odbiór. Siadam na kanapę. Żona przybiega ze ścierą i każe otwierać kopertę.

– Co ty przede mną ukrywasz, jakiś dodatek ci przyznali? – od razu się na mnie rzuca.

– Kobieto, nic nie wiem o żadnym dodatku. Uspokój się – mówię i przedzieram kopertę. Wypada pismo. Na nagłówku nadawca „Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA”. A dalej „Informujemy, że decyzją z dnia tego i tego wymiar pana emerytury ulega zmianie i od dnia 1 października będzie wynosił 2060 zł brutto”. I w tym momencie jakby mi oczy zaszły mgłą. Gorąco mi się zrobiło, a co było dalej, to już znam z opowiadań żony. Podobno zgiąłem kopertę i nie mogłem przestać kląć.

Zamknąłem się w łazience i płakałem. Po dwóch godzinach żona waliła w drzwi i kazała otworzyć. Myślała, że coś sobie zrobię.

Panie, jakim trzeba być skurwysynem, aby takie decyzje podejmować. I za co? Za to, że w warsztacie naprawiałem radiostacje?

07 zgłoś się

Skończyłem na początku lat 70. Technikum Elektryczne w Słupsku. Zacząłem pracować na kolei jako pomocnik maszynisty. Bo u mnie ojciec kolejarz, siostra kolejarz, mama sprzątaczka na kolei. Miałem kontynuować tradycje rodzinne.

W 1975 roku poszedłem do wojska do służby zasadniczej. Byłem w „rakietówce”. Służyłem na urządzeniu, które prowadziło symulacje nalotów. Wyszedłem ze stopniem kaprala. Ale wojsko chciało mnie dalej u siebie, planowali skierować mnie na kurs chorążych. Miałem pójść na zielony poligon, bo wojska rakietowe urzędują na poligonach.

Nie bardzo chciałem. Ja spokojny człowiek jestem i zabawy w wojnę mnie nie bawią. Zatrudniłem się jako inspektor do spraw technicznych w Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej. Chodziłem na odbiory techniczne. Zarabiałem 2800 złotych.

Ale kolega zaczął pracować w „przewodówce” w Milicji Obywatelskiej. Na imieninach mówi: „Jurek, przyjdź do nas”. Złożyłem papiery. Sprawdzali koligacje rodzinne, kto za granicą, kto z rodziny ubiegał się o paszport. Jaki stosunek ma obywatel do religii itp.

I tak w 1977 roku, mając 23 lata, zacząłem pracować w Wydziale Łączności Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Słupsku. Dlaczego? Bo proponowali 4300 złotych. Tymi pieniędzmi mnie skusili.

W tym czasie wziąłem ślub i wiadomo, jak to młode małżeństwo, wydatków było sporo. Wcześniej osiem lat chodziłem z dziewczyną, trzeba było w końcu zdecydować, czy idziemy dalej, czy dajemy sobie spokój. Teściu mnie namawiał do tej milicji. „Będzie wam łatwiej, nie to co nam” – mówił.

Chodziły też plotki, że w milicji szybciej mieszkanie można dostać. W moim przypadku to się nie sprawdziło, bo czekałem 12 lat. A to dlatego, że nie uznawano mnie za prawdziwego milicjanta, tylko za takiego robola technicznego.

Poza tym wstąpienie do milicji spowodowało, że wojsko dało mi spokój. Jak powiedziałem, że będę pracował w komendzie wojewódzkiej, już mnie nie namawiali.

Dlaczego za robola mnie uważano? W milicji, w wydziale łączności, była tzw. przewodówka, która zajmowała się podłączeniami telefonów. I „radiówka”, czyli sekcja łączności radiowej. Ja wstąpiłem do „radiówki”. Naprawiałem radiostacje w samochodach, takie jak pan widział w serialu „07 zgłoś się”, gdzie porucznik Borewicz z dużego fiata nadawał do centrali: „Tu 07. Podejrzany ucieka na lotnisko. Potrzebna pomoc”. Albo w „Misiu”, gdzie milicjant nadaje: „Tu Brzoza, tu Brzoza, powtarzam, powiedział, że matka siedzi z tyłu. Matka siedzi z tyłu, tak powiedział”. Nie było komórek i trzeba było nadawać do wiecznie trzeszczących pudełek.

Naprawiałem też radiostacje, z którymi chodzili milicjanci po ulicy. Siedziałem w warsztacie z pięcioma kolegami i lutowałem te radiotelefony. I to była cała moja praca.

Pyta pan, czy nie zastanawiałem się nad tym, że te radiostacje mogą służyć do gnębienia opozycji, podsłuchów. Nie myślałem o tym. Robiłem, co do mnie należało, a to, jak ktoś wykorzystywał naprawiony przeze mnie sprzęt, pozostawiam jego sumieniu.

Zmienił się szyld nad wejściem

1 stycznia 1984 roku moją komendę wojewódzką, podobnie jak inne, przemianowano na Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych. Kuratelę nad komendami przejęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. I za te sześć lat, od 1984 do 1990 roku, gdy pracowałem w tym urzędzie, obecna władza postanowiła mnie ukarać. Uznano, że przez te sześć lat służyłem totalitarnemu państwu. Tyle że moja praca po zmianie nazwy niczym się nie różniła od tej wcześniej. Mój zakres obowiązków nie zmienił się. Czy można karać tylko za to, że zmienił się szyld przed wejściem do zakładu?

Nawet przez pół minuty nie byłem pracownikiem SB. Zresztą w tym liście, co mi PiS wysłał o zmianie emerytury, nie zarzucają mi, że jestem esbekiem czy tajnym współpracownikiem, zdrajcą. Napisali tylko, że wydział łączności kwalifikuje się pod nowe prawo, i koniec.

Nie ma znaczenia, że po roku 1990 roku przeszedłem do policji. Do 1994 byłem w wydziale łączności. W międzyczasie skończyłem zaocznie szkołę policyjną w Szczytnie i zostałem podkomisarzem. Pracowałem w wydziale techniki operacyjnej. Służyłem dla wolnej Polski, zbierałem pochwały i nagrody.

Co to dziecko jest winne?

Ja nawet rozumiem, że obecna władza chciała ukarać tych, co dopuszczali się zbrodni w PRL-u, ale nie można wszystkich traktować jednakowo. Nie można zakładać odpowiedzialności zbiorowej. Byli ludzie, którzy bili pałkami demonstrantów, znęcali się nad działaczami opozycji w więzieniach, zamordowali księdza Popiełuszkę, Stanisława Pyjasa, odpowiadają za ofiary z kopalni Wujek w czasie stanu wojennego, strzelali do robotników na Wybrzeżu, szantażowali obywateli. Oni powinni ponieść odpowiedzialność karną i finansową.

Tylko że dla tej władzy to za mało. Z moich kolegów będzie ukarany były biegacz, w czasach PRL uprawiający swoją dyscyplinę na etacie w MSW. Albo córka oficera, która od urodzenia jest osobą z niepełnosprawnością. Jako rodzina funkcjonariusza nie mogła dostać zwykłej renty, ale rentę rodzinną z „systemu mundurowego”. Teraz będzie miała obniżone świadczenie do 1000 złotych brutto. A gdyby była w systemie cywilnym, miałaby 1800. Co to dziecko jest winne?

Inny przykład. Pirotechnik, dzięki któremu powstał system szkolenia minersko-pirotechnicznego dla polskiej policji zabezpieczający pirotechnicznie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, straci 2 tysiące złotych z emerytury, bo w PRL był wykładowcą Akademii Spraw Wewnętrznych w Legionowie.

Oficer antyterrorysta, który zatrzymywał m.in. mafiosów z Pruszkowa, Wołomina i gangu obcinaczy palców, odbijał zakładników. Przed 1990 rokiem był milicjantem i pracował jako operator maszyny cyfrowej w biurze MSW zajmującym się ewidencją, sprawozdawczością i statystyką. Emerytura w dół do 850 złotych.

Obniżki dotkną nawet pracowników MSW z departamentu PESEL, czyli około 300 programistów i informatyków.

Ślusarze, elektrycy, sekretarki

Czy ta władza nie rozumie, że służby w PRL-u niczego nie zlecały na zewnątrz? Oddziały MSW czy komendy milicji to były samowystarczalne firmy. Miały własnych mechaników, lekarzy. I oni wszyscy dostają dziś decyzje o zmniejszeniu emerytury. Milicja miała stacje paliw na terenie komend i teraz takiemu pracownikowi, co paliwo nalewał do baku, też obniżą emeryturę! A sekretarki na etacie w MSW? Łączyły rozmowy telefoniczne, kawę parzyły, na maszynie pisały.

Kara spotka też znajomego lekarza, który pracował w szpitalu resortowym i leczył mundurowych. Ale leczył też innych ludzi, bez względu na poglądy. Jemu obniżą emeryturę, ale już członkom ZOMO, którzy brutalnie pałowali ludzi – nie! Zomowców w ustawie bowiem nie ma.

Panie, gdzie tu sprawiedliwość?

Ojcze nasz

Ten rząd podkreśla, jakie katolickie wartości mu przyświecają. I pani Szydło, i pan Błaszczak, i pan Duda chodzą do kościoła, odmawiają „Ojcze nasz”. Czyli powtarzają: „Odpuść nam nasze winy, tak jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Zastanawiam się, czy oni te słowa traktują poważnie. Bo jeśli tak, to powinni się do nich stosować. Mam rację? Po tym jednak, co robią, myślę, że oni mają własną modlitwę: „Nie odpuszczaj im, Panie, jako i my nie odpuszczamy”.

Pilnowałem rozwiązań technicznych

Tadeusz, lat 78. Pracował 19 lat w kontrwywiadzie gospodarczym
Emerytura obniżona z 3500 na rękę do 850 złotych na rękę. Razem z dodatkiem pielęgnacyjnym będzie dostawał 1050 zł netto

Wychodziłem do lekarza, patrzę: listonosz idzie. – Panie Jarku, dla mnie coś? – zapytałem.

Sprawdza, sprawdza i wyjmuje list polecony. – Tu się, panie Tadeuszu, proszę podpisać, pewnie jakiś list miłosny – rzuca.

– I co ja bym z takim listem zrobił. Przecież ja już zapomniałem, jak do tych spraw się zabrać – mówię.

Pośmialiśmy się. On poszedł z torbą dalej, a ja na ulicy otworzyłem kopertę. A tam jakieś chyba 20 kartek. Założyłem okulary, jakieś artykuły, paragrafy. Nagle widzę: moja nowa emerytura to 1000 złotych brutto.

Ręce mi się zaczęły trząść, laska wypadła. Jakieś dziecko mi ją podało. Do lekarza już nie doszedłem. Wróciłem do domu i rzuciłem do żony: „Patrz, jak ze mną postąpili”.

Przez pierwsze dni po tym piśmie głównie spałem. W głowie mi się kręciło, przestawało dopiero, gdy zamykałem oczy.

Swoich nie ukarzą

Wie pan, że te decyzje o obniżaniu emerytur mają duże poparcie w społeczeństwie? Ale jak ma być, skoro rząd przekonuje, że wszyscy tacy jak ja to mordercy. Młodzież krzyczy: „Precz z komunistami!”, „Zabić!”, „Powiesić!”. Bo ludzi karmi się nienawiścią. Minister Mariusz Błaszczak zapewnia, że ukarać trzeba każdego, kto przyczynił się do utrzymania i trwania Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i jej ustroju.

Pytam więc, dlaczego PiS nie karze swojego działacz Stanisława Piotrowicza, „byłego członka egzekutywy PZPR w Prokuraturze Wojewódzkiej i Rejonowej w Krośnie, a także kierownika szkolenia partyjnego. W stanie wojennym autora aktu oskarżenia przeciwko działaczowi opozycji Antoniemu Pikulowi, oskarżonemu o kolportaż wydawnictw drugiego obiegu”. Czytam to wszystko w Wikipedii. Dlaczego w ustawie obniżającej emerytury nie ma prokuratorów, którzy oskarżali w PRL-u opozycjonistów? Czy dlatego, aby nie karać swoich?

Albo weźmy aktora Jerzego Zelnika. Przyznał się do tajnej współpracy z SB i to PiS-owi nie przeszkadza. Jest wychwalany przez Kaczyńskiego, bo publicznie głosi, jaki to PiS jest wspaniały. Czyli jakbym ja dziś zorganizował wiec poparcia dla PiS-u, to by mi odpuścili?

Nie było czego pilnować

Pracowałem 19 lat w kontrwywiadzie gospodarczym. Projekty maszyn zdobywaliśmy z innych państw, aby można było zastosować je w polskiej gospodarce. Moim zadaniem było też pilnować, aby żaden szpieg nie wykradł naszych własnych rozwiązań technicznych. Gdy dostawaliśmy informacje, że ktoś się interesuje jakimś projektem, zlecaliśmy jego obserwację.

Wcześniej studiowałem historię we Wrocławiu. Po studiach pracowałem jako nauczyciel w technikum. Ale w 1964 roku dowiedziałem się od znajomego, że można więcej zarobić w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w kontrwywiadzie. I to był jedyny powód, dlaczego tam się zgłosiłem. Zamiast 1800 dostałem 3200 złotych. Oficjalnie byłem zatrudniony w milicji, bo na świadectwie pracy nie mogło być „kontrwywiad”. To tajna praca była.

Czy nie żałuję, że dla większej pensji wstąpiłem w struktury tamtego systemu? Żałowaliśmy z żoną, bo nie mogliśmy wziąć ślubu kościelnego, ochrzcić dzieci, chodzić do kościoła.

Martwiła się tym też moja mama. Bo ja wyszedłem z katolickiej rodziny, co niedziela msza. Pasterki, opłatek, święcenie palm.

Teoretycznie mogłem odejść. Kolega po dziesięciu latach służby chciał się zwolnić i poszedł do szefa. Wie pan, co usłyszał? „Nigdzie nie znajdziesz pracy, nawet na ciecia cię, chuju, nie przyjmą. Już ja to załatwię, zgnijesz z głodu”.

Kolega został, a ja już o zwolnieniu nie myślałem. Zwolniłem się dopiero w 1987 roku, gdy odchodziłem na emeryturę.

Apanaże

Czy miałem jakieś apanaże w związku z pracą w kontrwywiadzie? Żadnego mieszkania służbowego ani samochodu z kierowcą. Zasiłek na dzieci miałem jedynie większy. W cywilu na dwoje dzieci dostawało się chyba 170 złotych, a ja dostawałem 250. No i pensja większa. Ale żona też musiała pracować, w zakładzie kosmetycznym.

Pierwszy samochód kupiliśmy w latach 70., „malucha”, na zapisy. Pierwszy własny telewizor w 1975 roku – Rubin 714 p, kolorowy lampowo-tranzystorowy, produkowany w Polsce na licencji radzieckiej. Kolega, który miał znajomości w sklepie, pomógł załatwić. Pralkę automatyczną Polar PS 663 S BIO kupiliśmy w 1977. Wcześniej w pralni w bloku prało się we frani, w kotle na gazie też gotowało się bieliznę. Potem się krochmaliło i wieszało w suszarni. Każdy sąsiad miał wyznaczony termin, kiedy mu przysługują klucze do suszarni, a kiedy do pralni. Nie było tak, że ja mam prawo wchodzić do suszarni, kiedy chcę. Dywany też w tej pralni czyściliśmy całą rodziną. Każdy ze szczotą w ręku i na mokro się szorowało.

Nie żyliśmy wystawnie. Żona stała w kolejce za mięsem, za czymś słodkim. Tak jak wszyscy kombinowaliśmy. Usługa za usługę, ja ci dam to, ty mi dasz tamto. Robiłem interesy z chłopami. Rolnik za oddawanie do skupu płodów rolnych miał możliwość kupienia węgla. Ale były określone limity na ten węgiel. Chłop przekazywał mi więc część ze swoich płodów, abym ja je sprzedał w skupie na swoje nazwisko. Niby że pochodzą z mojej działki. W skupie dostawałem bon na węgiel i ten węgiel za kiełbasę dawałem chłopu.

Nie było jednak u nas codziennie mięsa na obiad. Dużo jarzyn się jadło, żona robiła słoiczki. Nigdy nie wyjechałem na zagraniczne wakacje, kilka razy jeździłem nad polskie morze czy w góry. Zresztą paszport trzeba było mieć. A pan myśli, że jak bym dostał? A gdzie tam. Bali się mnie wypuszczać, że niby za dużo wiem. Ale mnie nie interesowała Bułgaria czy Jugosławia, już nie mówię o Francjach czy Hiszpaniach.

W zakładach pracy braliśmy pożyczki, część była nieoprocentowana. Jak się spłacało, to wystarczyło dobrze uzasadnić prośbę i część pożyczki umarzali. Z pracy brałem w latach 70. dodatki na malowanie, remont mieszkania.

Były sklepy Konsumy dla mundurowych. Można tam było dywany, odzież bez kolejki kupić. Były też restauracje Konsumy i tam mundurowy mógł zjeść kaszę z mięsem czy schabowego. Dobre jedzenie i stosunkowe niedrogie.

Czynszu bym nie płacił

Gdybym po obniżce emerytury miał sam żyć, tobym przestał płacić za czynsz, bo z czego? Telefon, czynsz, woda, kablówka, prąd, ubezpieczenia kosztują nas 1700 złotych.

Dzięki emeryturze żony – ma 2 tysiące na rękę – damy radę i może nawet wykupimy leki. Bo to gadanie o darmowych lekach po 75. roku życia to bzdury. Żaden lek, który biorę, a biorę sześć, nie jest darmowy, a dwa nawet podrożały.

Wnukowi już zapowiedziałem, że nie będę mu już mógł dokładać do telefonu, komputera czy do wycieczek. Koniec.

Mieszkam w bloku, w dwóch pokojach. Myśleliśmy z żoną, że może przenieść się do kawalerki, ale wyszło nam, że czynsz spadnie raptem o 90 zł, więc nie ma sensu.

Żałuję, że nie miałem odwagi

Pyta pan, czemu byłem w kontrwywiadzie, skoro mogłem pomagać opozycji? Tak, mogłem. Ale miałem na utrzymaniu rodzinę, dwójkę małych dzieci, chciałem im zapewnić przyszłość, więc nie wychylałem się. A dziś? Niech pan oficjalnie wystąpi z krytyką PiS-u. Przecież będąc urzędnikiem państwowym, następnego dnia straci pan etat. Nie widzi pan, co się dzieje w wojsku, policji, telewizji, sądach, prokuraturze? I dawniej było tak samo.

W historii tak już bywa, że jedna dyktatura krytykuje drugą. PiS krytykuje PRL i odbiera emerytury byłym funkcjonariuszom. Tyle że PiS robi dokładnie to samo. Zawłaszcza każdy kawałek życia. Chce kontrolować każdą instytucję, zatrzymuje manifestantów. Przecież jak człowiek ogląda dziś wiadomości w TVP, to jakby oglądał dziennik w PRL-u.

Wtedy ludzie też chcieli normalnie żyć. Chcieli mieć spokój, żeby smutni panowie nie zapukali do ich drzwi, żeby nie ciągali po nocach na komendę. Bali się. Oczywiście w historii każdego narodu znajdują się osoby, które pomimo wszystko walczą. I chwała im za to. W większości przypadków ludzie nie są jednak idealistami, którzy niezależnie od warunków działają na rzecz wolności. Żałuję, ale ja do takich nie należałem.

Studiowałem

Roman, lat 53, policjant, przez 11 miesięcy studiował w Akademii Spraw Wewnętrznych.
Emerytura obniżona z 5600 netto do 1716 złotych netto

Z żoną byłem na zakupach. Dzwoni syn: „Tata, jakieś pismo do ciebie przyszło z MSWiA. Pokwitowałem i położyłem ci na biurko”. Pamiętam, zadałem synowi jedno pytanie: „Grube czy cienkie?”. „Grube” – mówi. To już wiedziałem, że dostałem po dupie. Oglądałem w telewizji relacje z Sejmu, jak pojawił się pomysł zmniejszenia emerytur, i spodziewałem się najgorszego. Ale jeszcze się łudziłem, że może to pismo w innej sprawie, bo przecież Błaszczak w telewizji mówił, że policjanci nie będą karani, a tacy jak ja, co to w ogóle nie pracowali w PRL-u, to tym bardziej. A Błaszczak chyba nie kłamie?

Dokończyliśmy zakupy, jeszcze gazetę w kiosku kupiłem. Mieliśmy iść na kawę, ale pojechaliśmy do domu to pismo przeczytać. Z nerwów o mało wypadku nie spowodowałem. Przedzieram kopertę i czytam na głos: „Pana nowy wymiar emerytury to 2060 zł brutto”. Żona zrobiła się blada i upadła na kanapę. Dałem jej wody i podłożyłem poduszkę pod głowę. Usiadłem na krześle i mówię: „Błaszczak, kłamałeś”.

Zaufałem Mazowieckiemu

To teraz panu powiem, za co mnie ukarali. Dostałem decyzję o zmniejszeniu emerytury w związku ze studiami w Akademii Spraw Wewnętrznych od 1 września 1989 do 31 lipca 1990 roku, czyli przez 11 miesięcy. Z tego powodu jestem zbrodniarz państwa totalitarnego.

Proszę przyjrzeć się tym datom. Za zbrodnię uznano moją naukę już w wolnej Polsce, po wyborach 4 czerwca 1989 i zwycięstwie „Solidarności”! I po wyborze przez Sejm Tadeusza Mazowieckiego na premiera 24 sierpnia 1989! I za to o 3/4 obcinają mi emeryturę. Przecież ktoś, kto tę ustawę pisał, musiał być pijany albo niespełna rozumu. Nie ma tu żadnej logiki, żadnej sprawiedliwości dziejowej, tylko zwykłe, przepraszam za słowo, kurewstwo.

Powiem jeszcze taką ciekawostkę. W 1990 roku, po wyborze na premiera, Tadeusz Mazowiecki przyjechał do ASW i się z nami w auli spotkał. Powiedział, że jesteśmy ostatnim rocznikiem, który ukończy ASW, bo potem Akademia będzie zlikwidowana.

Pytaliśmy, co z nami będzie. Usłyszeliśmy: „Państwo polskie gwarantuje, że ci, którzy pozytywnie przeszli lustrację, niczym nie będą się różnili od nowo wstępujących do policji czy straży, wywiadu czy kontrwywiadu”.

Dostaliśmy zapewnienie od władzy, że nikt nie będzie karany za studiowanie na ASW. Mazowiecki zachęcał nas, abyśmy wiernie i dobrze służyli niepodległemu państwu. Więc zaufałem i wiernie mu służyłem. A teraz dowiaduję się, że będę ukarany. Za co?

PiS mówił, że chce karać za działalność przeciwko opozycji. I gdybym ja działał przeciw opozycji, to spoko. Pałowałem ludzi, znęcałem się, no i spotkała mnie kara. Ale przecież ja się tylko uczyłem. A całe życie pracowałem w wolnej Polsce.

Chronić źródło

Od dziecka chciałem ścigać przestępców. Jako nastolatek widziałem, jak z bramy wypadło kilku gości i skopali starszego faceta do nieprzytomności. Nie doskoczyłem do nich, bo byłem sam, a ich czterech. Ale to wpłynęło na moją psychikę.

W 1985 roku skończyłem zaocznie Technikum Elektryczne i Elektroniczne w Bydgoszczy. Aby nie iść do wojska, poszedłem do milicji. Chodziłem na patrole i pilnowałem porządku na ulicach. Później złożyłem podanie na studia do Wyższej Szkoły Oficerskiej Milicji w Szczytnie. Miałem ambicje, aby prowadzić śledztwa. Powiedzieli, że mam małe szanse, bo staż niewielki. Ale zdałem egzaminy i mnie przyjęli.

Po trzech latach studiowania w Szczytnie chciałem jeszcze dwa lata studiować zaocznie prawo na studiach magisterskich na UMK w Toruniu. Szefowie zaproponowali mi jednak, aby pójść na studia dzienne magisterskie na Akademię Spraw Wewnętrznych w Warszawie, Wydział Prawa. Tłumaczyli, że na studiach stacjonarnych więcej się nauczę.

I w 1989 roku zacząłem naukę w ASW. Co to była ta ASW? Studiowali tu milicjanci, strażacy, straż graniczna, ale też osoby z SB. I przez to, że byli tam też ludzie z SB, PiS zdecydował, że ukarze wszystkich, choćby studiowali tam zaledwie jeden dzień.

A tam były normalne zajęcia akademickie: prawo karne, prawo cywilne, zarządzanie. Więcej było, w porównaniu ze studiami cywilnymi, zajęć z wychowanie fizycznego. Ale wiadomo, mundurowi muszą biegać.

Byli wykładowcy z poważnymi tytułami naukowymi i w żadną politykę się nie bawili. Pisałem pracę magisterską u profesora Stanisława Paweli. To był sędzia Sądu Najwyższego, sędzia Trybunału Stanu. Mieliśmy z nim wykłady z prawa karnego materialnego.

Miałem zajęcia ze starymi milicjantami z wydziałów kryminalnych, którzy mówili nam praktyczne rzeczy: że trzeba chronić mimo nacisków źródło informacji. Bo jeśli zdradzisz, to nikt ci już nie zaufa. Czyli uczyli nas tego, czego nie załapał Macierewicz, który ujawnił wszystkich agentów. Prokurator emerytowany dawał nam przykłady z postępowań, z odwołań w sądzie.

Po ukończeniu ASW wróciłem do Bydgoszczy i całe życie pracowałem w wolnej Polsce w policji. Zaproponowali mi stanowisko w wydziale prewencji w sztabie komendy wojewódzkiej policji. Powiedziałem, że mnie interesuje ściganie przestępców i praca w wydziale kryminalnym. I wylądowałem w komendzie rejonowej w wydziale dochodzeniowo-śledczym. Jeździłem na oględziny, na akcje, przyjmowałem zawiadomienia o przestępstwie.

W 1999 roku przeszedłem do komendy miejskiej w Bydgoszczy, zostałem kierownikiem. Później byłem naczelnikiem wydziału do walki z przestępczością gospodarczą, później naczelnikiem wydziału kryminalnego i komendantem komisariatu, aż w 2012 roku odszedłem na emeryturę. Wysokość emerytury ustaliło mi na mocy ustawy z 1994 roku wolne, niepodległe państwo.

Wypieprzam z tego kraju

Całe życie ścigałem bandytów. Teraz ci bandyci śmieją mi się w twarz. Bo są lepiej chronieni niż ja.

Jednego zbira, którego chyba pięć razy do pudła wsadzałem za włamania, ostatnio na ulicy spotkałem. Chodził po mieście w garniturze i w krawacie. – Słuchaj – mówi do mnie – ty na emeryturze jesteś?

– No jestem, a ty co porabiasz? – pytam.

– Firmę prowadzę. – I proponuje: – Może chciałbyś przyjść do mnie. Bo potrzebuję kogoś uczciwego, co by mi interesu przypilnował. Dorobisz do emeryturki.

Podziękowałem, bo jak by to wyglądało. Ścigałem go, a teraz mam u niego pracować? Nie dawał mi jednak spokoju, mówił, że wiele mi zawdzięcza, bo jak pierwszy raz go wsadziłem, to skończył w więzieniu zawodówkę. Za drugim razem szkołę średnią z maturą. W końcu – studia. On jest teraz wielkim biznesmenem, a ja będę dziadem.

Jestem traktowany gorzej niż emerytowany funkcjonariusz SS, któremu państwo niemieckie wypłaca emeryturę za okres II wojny światowej, ponieważ sąd nie był w stanie udowodnić mu osobistej winy (choć służył w organizacji zbrodniczej na rzecz totalitarnego państwa, co zostało orzeczone przez międzynarodowy sąd).

Pokazałem synowi to pismo, a on pyta: „Tato, powiedz prawdę – zwalczałeś tę opozycję? No bo przecież za coś cię ukarali. Biłeś ludzi pałką? Przyznaj się”.

Powiedziałem: „Synek, nikogo w życiu nie skrzywdziłem, nie byłem w żadnym SB, całe życie łapałem przestępców kryminalnych w niepodległej Polsce”. I pokazałem mu wszystkie dokumenty ze służby w policji.

Pokręcił głową. „Obniżają ci emeryturę tylko za to, że się uczyłeś?”. Poszedł do pokoju, za chwilę wrócił i mówi: „Po studiach wypieprzam z tego kraju”.

***

Ustawa dezubekizacyjna. Komu obniżą emeryturę nawet do 850 zł?

Tysiące emerytowanych funkcjonariuszy służb specjalnych, policji i innych formacji mundurowych od 1 października będą miały emeryturę obniżoną nawet do 850 złotych netto.

Dotyczy to zarówno tych, którzy pracowali tylko w PRL, jak i tych, którzy służyli po 1990 roku. Nie ma znaczenia pozytywna weryfikacja. Radykalne cięcie świadczeń obejmie też renty rodzinne wypłacane np. żonie czy dzieciom po zmarłym funkcjonariuszu.

Po zmianach byli funkcjonariusze nie będą mogli dostawać więcej niż średnia emerytura lub renta wypłacana przez ZUS, czyli obecnie 1716 zł netto.

Listę aż 191 680 mundurowych pobierających emeryturę lub rentę ministerstwo przesłało do IPN, „do sprawdzenia” przebiegu służby. To od ustaleń IPN zależy, kto będzie miał obniżone świadczenie.

Jak tłumaczy Instytut, obniżki świadczeń mogą się spodziewać osoby, które służyły „na rzecz totalitarnego państwa”. Chodzi o osoby, które od 22 lipca 1944 roku do 31 lipca 1990 roku służyły w cywilnych i wojskowych instytucjach i formacjach wymienionych w art. 13 b ustawy, a więc m.in.: w Resorcie Bezpieczeństwa Publicznego, Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego, Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, w jednostkach organizacyjnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w tym: w Biurze Rejestracji Cudzoziemców, Zarządzie Kontroli Ruchu Granicznego, Inspektoracie Operacyjnej Ochrony Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu, Biurze Ochrony Rządu, wywiadzie i kontrwywiadzie, wydziale paszportów, Departamencie Społeczno-Administracyjnym.

Obniżone emerytury i renty będą mieli też m.in. studenci i słuchacze Centrum Szkolenia MSW, Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie i Szkoły Chorążych Milicji, Akademii Spraw Wewnętrznych.

Ukarane będą też osoby, które służyły w „jednostkach organizacyjnych Ministerstwa Obrony Narodowej i ich poprzedniczkach”. Czyli w: Informacji Wojskowej oraz podległych jej jednostkach terenowych, w tym w organach informacji Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” oraz organach informacji Wojskowego Korpusu Górniczego, w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, w tym Zarządzie Wojskowej Służby Wewnętrznej Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza i jego poprzedniczkach, w Zarządzie II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, w innych służbach Sił Zbrojnych prowadzących działania operacyjno-rozpoznawcze lub dochodzeniowo-śledcze, w tym w rodzajach broni oraz w okręgach wojskowych.

Aby ukarać kogoś niższą emeryturą, wystarczy nawet jeden dzień służby w wymienionych w ustawie dezubekizacyjnej instytucjach.

Funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej nie będą mieć obniżonych świadczeń, jeśli przez całe życie służyli w MO. Jeśli jednak z MO przeszli do SB albo z SB do MO, albo byli słuchaczami szkoły oficerskiej, wtedy podlegać będą ustawie dezubekizacyjnej.

Żadna kara nie spotka za to członków ZOMO, którzy brutalnie rozpędzali strajki i opozycyjne demonstracje.

Funkcjonariuszy przed sądem zamierza bronić Rzecznik Praw Obywatelskich