JustPaste.it

Biurokracja w pigułce, czyli jak mieszkaniec walczył z gminą o... 4,31 zł

Grzegorz Walczak
06.11.2015 00:00
Faktura VAT na 4,31 zł

Faktura VAT na 4,31 zł (Urząd Gminy w Masłowie)

16 miesięcy mieszkaniec podkieleckiej gminy próbował ustalić, za co urząd wystawił mu fakturę. Na 4,31 zł. Urzędnicy szukali i szukali, o pomoc poprosili nawet skarbówkę, aż w końcu się poddali. Wyjaśnienie sprawy kosztowało gminę kilkanaście razy tyle.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
- Trudno bronić stanowiska przegranego, ale musieliśmy wyjaśnić tę sprawę - przyznaje Zbigniew Zagdański, od wakacji sekretarz gminy Masłów. - Długo to trwało, rozumiem zniecierpliwienie - mówi z kolei wójt Tomasz Lato. Prosi, aby podkreślić, że sprawa ma swój początek za poprzedniej kadencji samorządu. On sam jest wójtem od niespełna roku. A początek tej historii sięga czerwca ubiegłego.

- Otrzymałem z urzędu gminy fakturę VAT, która miała stanowić rzekomą opłatę w związku z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej - relacjonuje Piotr Kapuściński, mieszkaniec podkieleckiej gminy Masłów, społecznik prowadzący lokalnego bloga.

Mieszkaniec: za co ta faktura?

Od razu próbował wyjaśnić, o co chodzi. - Bo nie miałem pojęcia - zarzeka się. Choć zdarzało mu się występować o różne informacje z urzędu, to otrzymanie ich z reguły jest bezpłatne. Chyba że gmina musi ponieść jakieś koszty - na przykład ksera, kupna płyty. Wyjaśnienie z pozoru błahej, dotyczącej groszowych pieniędzy sprawy zajęło miesiące.

Jeszcze w październiku ubiegłego roku próbowali ją wyjaśnić radni z komisji rewizyjnej rady gminy. Kapuściński zarzucał urzędnikom m.in., że nie poinformowali go o zamiarze naliczenia takiej opłaty.

A taki obowiązek urząd ma. Bo petent - zgodnie z Ustawą o dostępie do informacji publicznej - w ciągu 14 dni może zdecydować, czy chce płacić, czy jednak rezygnuje z wniosku. Albo prosi o przesłanie go w inny sposób, na przykład mailowo. Mieszkaniec wykazywał ponadto, że gmina do opłaty niesłusznie naliczyła podatek VAT. - Organ publiczny, wykonując swoje obowiązki statutowe, nie może tego robić. To są podstawy - uważa Kapuściński. Poza tym z faktury nie wynikało to, w związku z jaką prośbą opłatę naliczono.

Podatek pobrany bezprawnie

Radni mieli wystąpić o interpretację prawną w tej sprawie, ale... - Czekałem i czekałem, a po kilku miesiącach okazało się, że tego nie zrobili - twierdzi mieszkaniec. Wyręczył ich w lutym wójt Lato. - Trudno mi powiedzieć, czemu rada się ociągała - mówi Zagdański.

Regionalna Izba Obrachunkowa odpowiedziała, że nie zajmuje się takimi sprawami, a izba skarbowa potwierdziła rację mieszkańca, że podatku do takiej opłaty się nie nalicza.

Gmina dokonała więc korekty opłaty, ale w czerwcu przypomniała mieszkańcowi, że ma do zapłaty... 3,5 zł. - Odjęto podatek w wysokości 81 groszy - opowiada Kapuściński.

Wcześniej, w maju, radni na sesji uznali - już po interpretacji izby skarbowej - że skarga petenta jest zasadna. - Została uznana w całości, czyli w sprawie podatku i nieuprawnionego wystawienia faktury - twierdzi Kapuściński. Na dowód pokazuje pismo od przewodniczącego rady gminy, z którego wynika, że "Rada Gminy uznała za zasadne wszystkie zarzuty" podnoszone w skardze. W urzędzie uważają jednak inaczej.

Po 16 miesiącach urząd się poddaje

- Oprócz sprawy VAT-u musieliśmy jeszcze ostatecznie sprawdzić, czy istniały podstawy prawne do tego, aby wystawić fakturę za dostęp do informacji publicznej. Należało ustalić, za co konkretnie petent miał zapłacić, bo na fakturze nie było to napisane. Musieliśmy przejrzeć wszystkie tego typu wnioski od początku 2014 roku - wyjaśnia sekretarz. Mieszkańcowi zaproponowano też umorzenie sprawy z uwagi na to, że koszty egzekucji komorniczej przewyższają zobowiązanie. - Nie mogłem się na to zgodzić. Bo do żadnego zobowiązania przecież nie doszło - utrzymuje Kapuściński.

W końcu doczekał się. Przyznano mu rację po szesnastu miesiącach. - Dokumentów stwierdzających udostępnienie informacji nie odszukaliśmy - potwierdza wójt.

- W październiku poinformowano mnie, że wystawienie faktury było niezgodne z prawem, anulowano ją - zaznacza Kapuściński. Poprosił gminę o wyliczenie, ile pieniędzy kosztowało wyjaśnienie sprawy. Wyszło, że na przesyłki pocztowe i wydanie interpretacji przeznaczono ok. 65 zł, czyli 15 razy więcej niż rzekoma należność. - Chyba nawet 75 zł. Sam to jakoś wyliczałem - twierdzi sekretarz.

Czemu wyjaśnienie tak błahej sprawy trwało tak długo? - Gdyby dokumentacja była prowadzona właściwie, a faktura prawidłowo opisana, to sprawy by nie było. A tak, zgodnie z prawem, musieliśmy ją wyjaśniać - przekonuje Zagdański.