JustPaste.it

Szliśmy spokojnie praktycznie. Przysięgam ogłuchłem praktycznie gdy Złotowłosy zaczął drzeć się w niebo głosy gdy zobaczył że Aomine-kun krwawi. Odepchnąłem go od siebie delikatnie bardzo jednym zwinnym ruchem go wyprzedzając. Zatrzymałem go. Przykucnąlem torbę dając na ziemie. Otworzyłem ją. Nie było niczego. Żadnej książki. Piórnika. Prócz małej apteczki. Nie odezwałem się nic. Złotowłosy udawał że nic o tym nie wie i tylko podziwiał ściemniające sie niebo. Ja zaś powoli otwierając apteczkę wyciągnąłem gazik, wodę utlenioną i bandaż. Namoczyłem gazik, ująłem jego dłoń w swoje małe, kruche dłonie, powoli przecierając jego ranę bardzo delikatnie i ostrożnie tak aby go nie zapiekło.

-Musisz uważać Aomine-kun.-powiedziałem spokojnie powoli i delikatnie zakrywając bandażem miejsce na którym położyłem gazik jak i ciężkie zdrapanie. Uśmiechnąłem się praktycznie niewidocznie gdy wszystko poszło dobrze. Pozbierałem rzeczy do torby i ją zapiąłem. 

Kontynuowaliśmy spacer. Nie byłem głodny, jak zwykle tylko zamówię Śmietankowy Shaeyk. Bardziej sobą martwiłem się Aomine-kun'em. Na prawdę mnie to zmartwiło. Nie jestem co do tego pewien. Ale kocham go. Inaczej. Chyba.