JustPaste.it

Partyzanci miejscy. Balcerowicz musi odejść

Filip Springer
29.04.2015 19:00
Leszek Balcerowicz

Leszek Balcerowicz (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)

"O ile muszą spaść dochody posiadaczy powierzchni reklamowych, aby zaspokoić gusta estetyczne zdeterminowanych obrońców krajobrazu?" - zapytał 14 kwietnia na swoim Twitterze prof. Leszek Balcerowicz.
padlock_opened_clear.pngArtykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Akurat tego dnia Senat debatował nad zmianami prezydenckiej ustawy krajobrazowej. Tydzień później jego propozycje zatwierdził Sejm. Wszystko więc wskazuje na to, że po raz pierwszy od 1989 roku polskie samorządy otrzymają jakiekolwiek narzędzie do walki z wszechobecnymi w Polsce reklamami. Ostrzelana na początku w sejmowych komisjach ustawa nie jest narzędziem doskonałym, ale i tak stanowi gigantyczny sukces wszystkich tych, którym na sercu leży estetyka polskiej przestrzeni.

Ćwierknięcie Leszka Balcerowicza jest smutnym podsumowaniem zaprojektowanej przez niego transformacji i jej wizualnych skutków. To także kolejny rozdział tej nudnej już jak flaki z olejem narracji, że niemal cały świat, a przynajmniej ten jego nadwiślański fragment, sprzymierzył się przeciwko ciemiężonym przedsiębiorcom i stara im się rzucać kłody pod nogi. A przecież jak im będzie dobrze, to i nam, maluczkim, również się poprawi. Już historia dowiodła, że to nie działa, profesor jednak od lat jest z historią na bakier. W myśl filozofii Balcerowicza "zdeterminowani obrońcy krajobrazu", choćby tacy ze stowarzyszenia Miasto Moje A w Nim, które od lat walczy o ład w przestrzeni, to nie społecznicy, którzy mają na celu ochronę dobra wspólnego. Dla Balcerowicza to po prostu szkodniki i oszołomy hamujące swobodny rozwój działalności gospodarczej. W jego słowach obnaża się też brutalnie archaiczne jak maczuga przekonanie, że przestrzeń i krajobraz nie jest żadnym dobrem samym w sobie i wartością, którą trzeba chronić. Dla niego i jemu podobnych, przestrzeń jest surowcem, który należy eksploatować tak długo, jak się da. A jak się skończy, to się pomyśli co dalej. Taka eksploatacja trwa w Polsce od ćwierćwiecza i wiele naszych miast niebezpiecznie zbliżyła przez nią wizualnie do krajów Trzeciego Świata. Balcerowiczowi to nie przeszkadza. Dobrostan "posiadaczy powierzchni reklamowych" przedkłada ponad jakość życia milionów Polaków i tysięcy tych, którzy na świat spoglądają przez okna zasłonięte wielkimi siatkami reklamowymi. Mają trochę ciemniej, ale powinni zacisnąć zęby. Dla dobra wspólnego albo chociaż dla dobra jakiejś korporacji, która reklamuje w tym miejscu swoje produkty.

Pyta Pan, Panie Profesorze, o ile muszą spaść dochody posiadaczy powierzchni reklamowych, by zaspokoić nasze gusta? Już odpowiadam, bo zaliczam się do tych zdeterminowanych estetów. Otóż w niektórych miejscach, tych szczególnie cennych pod względem krajobrazowym, te dochody muszą spaść do zera. I jest szansa, że spadną