JustPaste.it

- Nim zdecydowałem się na galerię, nie zdarzyło mi się, bym nie zapłacił faktury. A teraz mam ponad 200 tys. długu i przewlekłą chorobę - mówi Daniel Dziewit.

Belszczanin Daniel Dziewit był przez trzy lata najemcą w jednej z sieci galerii handlowych na południu Polski. Stracił niemal wszystko. Pieniądze, zdrowie i zaufanie do ludzi. Nie stracił tylko siły, więc walczy. Swoje doświadczenia opisuje na blogu Przeliczeni.blox.pl. Założył Ogólnopolskie Stowarzyszenie Ochrony Najemców, które ma "walczyć z drapieżnym kapitalizmem galerii handlowych"

Ewa Furtak: Niektórzy mówią, że galerie to miasta w mieście. Czytałam, że w jednej działa nawet kaplica.

Daniel Dziewit: Gdy oglądałem zdjęcia z upadłych galerii w Stanach Zjednoczonych, ich wnętrza skojarzyły mi się właśnie z wnętrzami kościołów. Jestem przekonany, że wcześniej czy później także w Polsce galerie handlowe zaczną ogłaszać bankructwo. Niedawno otwarto kolejną galerię w wielkim mieście na południu. Często tam bywam, bo jest w pobliżu dworca kolejowego. Pusto. Bardzo mi żal tych najemców.

Ich sytuacja jest taka zła?

- O technikach przyciągania klientów napisano już wiele. Loterie, na których można wygrać mieszkania czy samochody, koncerty, konkursy... Ale jeszcze nikt nie pokazał mechanizmów między zarządzającymi galerią a wynajmującym. A to właśnie najemca jest klientem galerii, a nie kupujący.
Od kiedy piszę bloga, zgłaszają się do mnie ludzie z różnych galerii. Co osoba, to większy dramat. Jest pani koło siedemdziesiątki, która dała się namówić na biznes, jest były radny ze sporego miasta, który ma 2 mln długu, i całe szczęście, że ma rodzinę, bo nie wiem, jak by się to skończyło, czy czegoś z rozpaczy by sobie nie zrobił. Codziennie zgłaszają się do mnie kolejni ludzie, którzy zostali z długami nie do spłacenia do końca życia. Szczęście mają ci, którzy zostali z niczym, ale chociaż nie mają długów.

 

Ktoś, słuchając o tym, co się panu przytrafiło, mógłby rzec: wynajął pan lokal, nie płacił regularnie czynszu, a teraz ma pretensje.

- Oczywiście, że nie jestem bez winy. Podpisałem wieloletnią umowę, a nie policzyłem ręcznie klientów. W Warszawie facet chciał ręcznie policzyć i go przegoniła ochrona. Ale wyjaśnijmy jedno: zdecydowałem się na uruchomienie punktu usługowego w galerii dlatego, że przedstawiono mi wydumane dane. Wynikało z nich, że w zwykłym dniu odwiedza galerię 10 tys. osób, w weekendy 15 tys. A faktycznie ludzi przychodziło znacznie mniej.
Centra handlowe mają swoje systemy liczenia klientów, polega to na tym, że rejestrowane jest wejście każdego człowieka. Nie ma rozróżnienia na klientów, wycieczki szkolne do kina i pracowników. Poza tym galerie stosują różnego rodzaju manipulacje ruchem. Wystarczy pomysł, że będzie można przy pomocy specjalistów za darmo wypełnić PIT, a już ruch jest większy, co wcale nie przekłada się na większe obroty najemców. Tylko czekam, kiedy ktoś wpadnie na to, żeby w galerii uruchomić punkt konsultacyjny powiatowego urzędu pracy. Wtedy dopiero będą mieli tłumy.
Przygotowałem biznesplan, opierając się na nierzetelnych danych, i to był początek mojej katastrofy.

Może trzeba było po prostu pójść i zapytać któregoś z najemców, jak to naprawdę wygląda?

- Zapytać? Tylko kogo... Żadna sieć nie będzie chciała rozmawiać, a tych drobnych można policzyć na palcach jednej ręki. Nawet jeśli mają długi, nie powiedzą. Najnormalniej w świecie się wstydzą. W galerii panuje kult sukcesu, wtłacza się w ludzi przekonanie, że jeśli im coś nie wychodzi, to znaczy, że są marni, że nie potrafią zajmować się biznesem. Nie ma skąd zaczerpnąć rzetelnej informacji. Można znaleźć co najwyżej sponsorowane artykuły z lokalnych mediów o tym, jakie kolejne rekordy frekwencji zostały pobite.
Proszę sobie wyobrazić, że gdy nie było mnie stać na regularne płacenie czynszu, zacząłem być wzywany na rozmowy z przedstawicielami właściciela. Mówili: "Nie idzie? Coś trzeba zrobić. Zmienić pracowników, wystrój, zareklamować się". Oni się znają na każdym biznesie, tymczasem głównym powodem klapy były pustki w galerii. Głównym, ale nie jedynym.
Ci sami ludzie, którzy przed podpisaniem umowy są mili i pomocni, w sytuacji gdy najemca wpada w kłopoty, okazują się ludźmi bez skrupułów. Przez te trzy lata prowadziłem - obok galeryjnej - drugą działalność z jednym współpracownikiem. We dwóch robiliśmy wyższy obrót niż kilkunastu pracowników razem wziętych w dwóch galeriach. To mi pomogło obsługiwać kredyt i nie być dziś skończonym człowiekiem.

Jakie są czynsze w galeriach?

- Stawka najmu to około 25 euro za metr kwadratowy. Na Zachodzie, gdzie ludzie są bogatsi, to około 15 euro za metr. Gdzie tu jest sens? Cena wynajęcia tzw. wyspy, czyli stoiska w holu galerii, to koszt około tysiąca euro miesięcznie. Jak ktoś nie wytrzymuje, galerie naliczają kary za zerwanie umowy przed terminem. W ciągu roku taka kara potrafi wynieść ponad 200 tys. zł. To już zupełnie pogrąża najemcę.
Kolejnym problemem jest okres, na jaki podpisuje się umowę. Przedstawiciele galerii najczęściej mówią, że trzeba ją podpisać na pięć lat. Najemcy opowiadali mi, że niektóre centra handlowe żądały umowy na 30 lat.
Najemcy lokali często się skarżą, że nie są w stanie sprostać pracy siedem dni w tygodniu po kilkanaście godzin. Tak czynna jest galeria, a ich nie stać, by zatrudniać zmienników...
- Kary za zamknięcie punktu usługowego czy sklepu to nawet 10 tys. zł dziennie. Nie można sobie na to pozwolić. Ja zatrudniałem cztery osoby w jednym z punktów, potem, próbując się ratować, pozmieniałem im umowy, pozatrudniałem ich na jedną ósmą etatu, a resztę płaciłem im pod stołem. Sprawa wyszła na jaw, miałem kontrolę ZUS, inspekcji pracy, urzędu skarbowego, sanepidu. Ciekawa rzecz, bo spotkałem się z ludzkim potraktowaniem ze strony urzędników. Ani jedna instytucja nie naliczyła mi kary, a mogły. Jak wyjaśniałem, dlaczego tak się dzieje, urzędnicy podchodzili do tego z dużym zrozumieniem.

Jak długo prowadził pan działalność w galerii handlowej?

- Przez trzy lata. Zostało mi ponad 200 tys. zł długu, rozpadł się mój świat, rok temu zapadłem na przewlekłą chorobę związaną ze stresem. Prowadzę biznesy od dziesięciu lat, sam do wszystkiego doszedłem. Wcześniej, nim zdecydowałem się na wynajęcie lokalu w galerii, nie zdarzyło mi się nie zapłacić faktury w terminie.
Nie odsądzam od czci i wiary wszystkich galerii handlowych, chcę tylko uzmysłowić ludziom, jakie tam czyhają na nich pułapki, na co powinni zwracać uwagę. Założyliśmy stowarzyszenie, które będzie się tym zajmować.

A co z panem?

- Na pewno nie odpuszczę, nie zostawię tego tak. Kilkoro znajomych już przestrzegło mnie, bym uważał na siebie. Zadzwoniłem, gdzie trzeba, by zapytać, ile kosztuje ochrona. Zapytali: z "klamką" czy bez? Spodziewam się po publikacji tego tekstu wielu ataków, ale jestem przekonany, że trzeba ten system ujawnić. Dla ratowania innych.